czwartek, 12 maja 2016

Christer Mjåset – „To ty jesteś Bobbym Fisherem” [recenzja przedpremierowa]

Czterdziestoletni Håkon nie miał zamiaru wracać do rodzinnego miasta, a każdej, nawet najmniejszej sposobności unikał jak ognia. Nie mógł jednak dłużej uciekać, gdy zmarł jego przyjaciel z dzieciństwa – na pogrzebie trzeba było być. Powrót w rodzinne strony to nie tylko odwiedzenie znajomych miejsc i natłok różnorodnych wspomnień; to także osoby, które chcą wracać do dawnych spraw. Czy warto rozgrzebywać rany? I jaką tajemnicę nosi w sobie Håkon, że przez tyle lat trzymała go z daleka od miasta, w którym się wychowywał?

Mam wielki problem z oceną tej książki i wciąż nie mogę rozgraniczyć tego, czym jest, od tego, czym mogłaby być. W opisie okładkowym i rekomendacjach czytam o świetnej powieści z wartką akcją, mistrzowskim aspektem psychologicznym i niezwykłą tajemnicą, jednak sama nie miałam okazji poczuć tych wszystkich pozytywów. Opisywana historia, chociaż rzeczywiście wartka i wciągająca, była dla mnie zbyt chłodna i miałam wrażenie, że nie docieram do sedna problemu głównego bohatera. Owszem, pojawiały się pewne emocje, które przejawiał w związku z sytuacją sprzed lat, ale nie były one uwydatnione na tyle, na ile bym chciała. Håkon nie wydał mi się osobą targaną wyrzutami sumienia, raczej odsuwającą od siebie wiele niełatwych odczuć i wspomnień, wypierającą je. Fakty, które czytelnik poznaje dzięki retrospekcjom bohatera, również prezentowane były raczej chłodno, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak traumatycznych sytuacji dotyczyły. Gdybym miała to do czegoś porównać, powiedziałabym, że czułam się, jakbym oglądała całą tę sytuację przez szybę: niby wszystko widziałam jak na dłoni, a jednak byłam oddzielona i nie mogłam do końca wczuć się w całą tę opowieść.

Jeśli chodzi o główną oś fabuły, czyli zagadkę z przeszłości, nie mam żadnych zastrzeżeń: do samego końca odkrywamy nowe fakty, które pozwalają spojrzeć na sprawę inaczej. Książka jest dość krótka, a kolejno dodawane informacje są dobrze dawkowane – budują napięcie i podtrzymują uwagę czytelnika. Choć wspomnienia bohatera wiążą się ze zbrodnią, klimat kryminału jest tu bardzo delikatny, niemal niezauważalny; dużo ważniejsze są relacje międzyludzkie i to, jak poszczególne osoby funkcjonują we wzajemnych interakcjach. Autor wykreował ciekawą sieć zależności między postaciami, a osoby, które poznajemy (bezpośrednio lub oczami innych), stopniowo zmieniają swoje oblicze.

Tak jak wspominałam wcześniej: sama nie wiem, w jaki sposób podchodzić do tego tekstu. Czasem zdarza się tak, że czytam książkę i mam poczucie, że coś mi umyka, że nie sięgam tam, gdzie docierają inni – tak było również w tym przypadku. Książkę Mjåseta przeczytałam sprawnie i z lekkością, jednak nie te elementy miały być jej wyróżnikiem; liczyłam na emocje, akcję i psychologiczną głębię i pod względem tych aspektów jestem po prostu rozczarowana. Pozwólcie, że tym razem nie powiem Wam jednoznacznie, czy polecam tę opowieść, czy nie – wiem, że jest to książka doceniania i że wiele osób znalazło w niej znaczną wartość. Zachęcam, aby przekonać się na własnej skórze i samodzielnie wyrobić sobie zdanie na jej temat.





Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu Smak Słowa.
Premiera 18 maja!

4 komentarze:

  1. Jestem świeżo po lekturze i zdradzę, że mi przypadła do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkim przypadła, mam wrażenie, a ja wciąż nie widzę tych wszystkich zalet. ;<

      Usuń
  2. Nie jestem pewna czy jest to książka dla mnie. Jakoś mnie nie przekonuje do siebie. Czuję, że nudziłabym się przy niej związku przy czym nie mam chęci jej kupować ani wypożyczać :) Widzę Twoje zmieszanie tą lekturą więc sądzę, że ja też tak bym ją oceniła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas zweryfikuje czy będę miał podobne odczucia - dzisiaj lub jutro ją zacznę. :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.