Długo czekałam na kolejną odsłonę cyklu o Mścicielach i trzymałam kciuki, aby była przynajmniej równie dobra, jak poprzednia – Stalowe serce naprawdę mi się podobało, a prezentowana w nim historia niosła w sobie duży potencjał rozwoju. Część druga jest z jednej strony podobna, a z drugiej zupełnie inna niż poprzedniczka: zmienia się fabularna oś opowieści i najważniejsze elementy, niezmienny jest natomiast klimat i ogólny poziom. Tym razem David nie musi już próbować wkupić się w czyjeś łaski; jest pełnoprawnym Mścicielem i korzysta z przywilejów członka grupy, ale też ze sławy, jaką dało mu pokonanie Stalowego Serca. Dzięki temu zmienia się jako bohater: jest bardziej pewny siebie, odważniejszy, ale też bardziej wyczulony na obecne wokół nieścisłości. Ma też swoje tajemnice i ciekawą, indywidualną historię, która mogłaby jednak być mocniej uwydatniona, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że patrzymy na świat właśnie jego oczami.
Zmianie uległ również ogólny schemat książki – zamiast indywidualnej, prywatnej gry między bohaterem i jego nemezis mamy do czynienia z całą siecią interakcji między postaciami. Część osób, które poznaliśmy w części pierwszej, znika całkowicie, inne zostają omówione szerzej, pojawia się też kilkoro nowych bohaterów, i to po obu stronach barykady. Oczywiście najciekawszym elementem świata są Epicy: autor nie odmówił sobie zaprezentowania kilku nowych i widać wyraźnie, że pomysły w tym zakresie jeszcze mu się nie wyczerpały. Każdy z nadludzi pozostaje indywidualną osobowością, ma swoje specyficzne moce, a także konkretną słabość, którą trzeba odszukać, aby móc go zniszczyć; to daje naprawdę dużą różnorodność. Świetnym pomysłem było również wprowadzenie nowego miejsca akcji, tak różnego od Newcago, choć równie charakterystycznego i niesamowitego. Sanderson zdecydowanie nie mówi nam: „wymyśliłem bogaty świat, ale Wam o nim nie opowiem”; stopniowo odkrywamy kolejne ciekawe i dobrze dopracowane elementy opowieści.
Choć cykl o Mścicielach jest w gruncie rzeczy skierowany do młodzieży, trudno było mi doszukać się tu elementów, które miałyby dyskwalifikować starszego odbiorcę – powieść jest dynamiczna, wciągająca i ciekawa. Podobnie jak w poprzednim tomie, wiele wątpliwości fabularnych zostaje wyjaśnionych, ale podane rozwiązania rodzą kolejne pytania; świat przedstawiony jest dynamiczny i zmienia się w raz z kolejnymi podawanymi nam informacjami. Zwykłe plotki przeradzają się w fakty, a to, co na początku wydawało się nieprawdopodobne, okazuje się mieć nie tylko sens, ale i odbicie w rzeczywistości. Czytelnik poznaje świat niemal na równi z bohaterem-narratorem, co czyni tę podróż jeszcze ciekawszą. Poza tym książka jest zwyczajnie przyjemna, a to za sprawą stylu i wyobraźni autora.
Wychodzi na to, że moje obawy co do części drugiej były całkowicie nieuzasadnione – Pożar zdecydowanie dorównuje poprzednikowi i mam nadzieję, że podobnie będzie z kolejnymi odsłonami cyklu. Sięgnę po nie na pewno, bo jestem bardzo ciekawa dalszych rozwiązań fabularnych, o które pokusi się autor; wiele zostało jeszcze do wyjaśnienia i dopowiedzenia. Poza tym temat bohaterów o nadludzkich mocach jest wyjątkowo wdzięczny, a czytanie o nim sprawia mi dużo przyjemności.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka.
Lubię takie dynamiczne książki. Pomimo faktu, że nie należę już do młodzieży, mogłabym się skusić.
OdpowiedzUsuńTen cały Sanderson wciąż przede mną; muszę w końcu sięgnąć po jakąś jego książkę! :)
OdpowiedzUsuń