poniedziałek, 29 grudnia 2014

Kacper Nowak - "Tortuga. Dzieje wyspy piratów"

Męczyłem się i męczyłem, ale w końcu mi się udało. Choć Tortuga. Dzieje wyspy piratów nie ma nawet dwustu stron, ta niewielka książeczka sprawiła mi niemało kłopotów podczas lektury. Blisko trzy tygodnie biedziłem się, wielokrotnie odkładając książkę po ledwie kilku przeczytanych zdaniach, nieraz myśląc, że pierwszy raz od długiego czasu nie dam rady doczytać czegoś do końca. Taki scenariusz na całe szczęście nie nastąpił - znalazłem w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, by dotrwać do ostatniej kartki. Czy rzeczywiście lektura tej książki była aż takim wyzwaniem?

O piratach, którzy grasowali na Morzu Karaibskim w XVII i XVIII wieku siejąc spustoszenie i strach wśród mieszkańców okolicznych wysp i wysepek, słyszał chyba każdy. O tym, że ich obraz został przez popkulturę mocno wyidealizowany, a rzeczywistość była o wiele bardziej brudna i pełna niedogodności, też wie sporo osób, bowiem obecnie dość często się o tym wspomina. Kto jednak w pełni zdaje sobie sprawę, jak wyglądało ich codzienne życie? Skąd w ogóle wzięli się oni w Nowym Świecie? I jaką rolę w ich pojawieniu się odegrała Tortuga, wyspa przypominająca kształtem żółwia, której nazwa tak często pada, gdy poruszany jest temat piratów?  Na te i inne pytania postanowił odpowiedzieć w swojej książce Kacper Nowak.

Choć tytuł pozycji wskazuje, jakoby dotyczyć miała ona wyłącznie słynnej pirackiej wyspy, wcale tak nie jest. Książka dość szeroko opisuje wiele sfer życia karaibskich bukanierów: od ich pojawienia się w tym rejonie, poprzez modę, zwyczaje i przesądy, a na osiągnięciach i wyprawach kończąc. Opisywane wydarzenia nie ograniczają się tylko i wyłącznie do Tortugi - opowieść często przenosi się na pobliską Hispaniolę i inne wyspy Morza Karaibskiego, a w pewnym momencie nawet w rejon Zatoki Panamskiej.

Dużą zaletą książki jest okres w historii, o którym traktuje. Edward Thatch zwany Czarnobrodym to postać rozpoznawalna, o Charlesie Vane’ie, Mary Read i wielu innych piratach też słyszało sporo osób, wszyscy oni jednak żyli i działali mniej więcej w tym samym czasie w XVIII wieku. Mało kto jednak słyszał o bukanierach , którzy niemal stulecie wcześniej grasowali w rejonie Karaibów. A to właśnie o nich jest książka Kacpra Nowaka, który szczegółowo opisał dzieje flibustierów z siedemnastego stulecia, tak często pomijane przy omawianiu piractwa.

Niestety, na tym wyczerpują się pozytywne aspekty Tortugi, czas więc przejść do tych negatywnych. Pierwszy z nich bezpośrednio odnosi się do tego, co przed chwilą podałem jako zaletę. Autor, skupiając się całkowicie na XVII wieku, zupełnie pominął w swoich opisach kolejne stulecie, w którym przypadał najaktywniejszy okres działania karaibskich piratów. Nie znając się zbytnio można odnieść wrażenie, że rok 1713, podany w kalendarium na końcu książki jako kres korsarstwa na Karaibach, jest faktycznie schyłkiem działań morskich rozbójników w tamtym rejonie. Tymczasem lata 1716-1726 są przedziałem, w którym działali najsłynniejsi piraci na Karaibach, i to ten okres jest najczęściej nazywany Złotą Erą Piractwa. Szkoda, że Kacper Nowak nie wspomniał o tym nawet słowem, skoro jego książka dotyczy piratów na Karaibach, a nie tylko na Tortudze.

Szybkie, zwrotne małe statki, z łatwością mogły uniknąć celnej salwy armatniej, albo skręcając, albo błyskawicznie podchodząc do wrogiej burty, na odległość, w której nie można już strzelać z dział.[s.146]

Powyższy cytat nie jest niestety wyjątkiem. Tak naprawdę można ją otworzyć na losowej stronie, a z dużym prawdopodobieństwem natrafi się na niej na zdanie, które w jakiś sposób jest błędne. Prym wiodą tutaj błędy interpunkcyjne - nagminnie rzucały mi się w oczy sytuacje, w których brakowało przecinków, gdzie indziej zaś były one postawione nieprawidłowo. Czasem wręcz miałem wrażenie, że ogólna liczba znaków interpunkcyjnych jest taka, jaka być powinna, tylko po prostu są one przesunięte o jedno lub kilka słów. Zdań… Akapitów...

Tym, co przeszkadzało mi w równym stopniu, jest konstrukcja zdań. Nie raz w oczy rzucały mi się mniej lub bardziej dziwaczne, wręcz karkołomne składnie, które nijak nie wyglądały naturalnie. Parę razy złapałem się na tym, że zamiast przyswajać to, co autor stara mi się przekazać. skupiałem się na formule użytych zwrotów, znajdując dla nich w głowie różne alternatywne wersje, które nie sprawiałyby problemów w odbiorze, a jednocześnie zachowałyby oryginalną myśl pisarza. Inną uwagą dotyczącą konstrukcji zdań jest ich długość. W książce znaleźć można fragmenty zbudowane niemal wyłącznie z prostych, następujących bezpośrednio po sobie zdań, które z łatwością dałoby się połączyć w formy bardziej przystępne dla czytelnika. Zwłaszcza, że w wielu momentach autor pokazał, iż potrafi w ciekawy sposób kreować dłuższe opisy.

Oprócz powyższej nierówności jeszcze jedna rzecz utrzymana jest na skrajnie różnych poziomach, a mianowicie jest to styl, jakim posługuje się Kacper Nowak. Książka ma raczej charakter opracowania historycznego, które stara się kompleksowo przedstawić konkretne zagadnienie. Rzeczowe, niekiedy nieco akademickie sformułowania idealnie się do tego nadają, precyzyjnie trafiając do czytelnika, a jednocześnie są na tyle przystępnie skonstruowane, że nie ma problemów z ich interpretacją. Na nieszczęście autor wielokrotnie próbuje przełamać taką formę. Z jednej strony dokonuje tego poprzez (moim zdaniem nieudolne) zwroty bezpośrednio do czytelnika, z drugiej zaś - wplatając w tekst odstające od reszty kolokwializmy i wyrażenia potoczne, a także liczne metafory, które zamiast coś obrazować, wywoływały u mnie śmiech. I nie, to nie była w ich wypadku pozytywna reakcja.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt - książka jest w znacznym stopniu chaotyczna. Autor co rusz skacze między wydarzeniami z różnych miejsc i lat, przez co śledzenie losów konkretnych postaci przewijających się na kartach stanowi nie lada wyzwanie, a podane na końcu książki kalendarium tylko w niewielkim stopniu pomaga ułożyć sobie wszystko w głowie według chronologii. W jakimś stopniu jest to uzasadnione budową książki, która skupia się na opisie określonych sfer życia, jednak i w tej kwestii występuje chaos. Przykładowo, w podrozdziale zatytułowanym “Moda” opis noszonej przez piratów broni, choć w jakimś stopniu uzasadniony, przeradza się w charakterystykę abordażu, choć nieco dalej znajduje się cały rozdział dotyczący walk, w jakich udział brali piraci. Na dodatek nagminnie wręcz pojawiają się sytuacje, w których autor zaczyna wywód na temat jakiegoś zagadnienia, po czym urywa go twierdzeniem, że dana rzecz zostanie opisana później.

Doceniam ogrom pracy włożonej przez Kacpra Nowaka w napisanie Tortugi - na to stosunkowe niewielkie dzieło złożyła się całkiem pokaźna bibliografia, w dodatku w znacznym stopniu obcojęzyczna. Zebranie informacji o piratach z XVII wieku i podanie ich w skondensowanej formie zdecydowanie wymagało niemałego wysiłku. Jeśli ktoś szuka solidnej dawki wiedzy o karaibskich bukanierach, to zdecydowanie ją tutaj odnajdzie. Niestety forma, w jakiej ją otrzyma, zdecydowanie kuleje i to w takim stopniu, że niejedna osoba może zniechęcić się już na samym początku lektury. Gdyby książka została porządnie zredagowana i otrzymała solidną korektę, zdecydowanie mógłbym ją polecić. Tych dwóch rzeczy jednak zabrakło.


Za książkę do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nowy Świat oraz autorowi, panu Kacprowi Nowakowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.