czwartek, 5 marca 2020

Janina Bąk – „Statystycznie rzecz biorąc” [przedpremierowo]

Nie będę owijała w bawełnę – akademicki przedmiot o wdzięcznej nazwie "Metodologia badań psychologicznych i statystyka" nie należał do moich ulubionych (i to wcale nie dlatego, że jestem z tych osób, które na pytanie o ulubiony przedmiot z czasów szkolnych odpowiadają "dzwonek", ewentualnie "kanapka"). Dwa planowe semestry przypominały przedzieranie się przez dżunglę amazońską niezrozumiałych zwrotów (i to bez maczety!), a kolejne dwa (bo zaliczyłam powtórkę, tak bardzo chciałam przeżyć to jeszcze raz) spacer po rozżarzonych węglach. Dopiero na końcu tego festiwalu śmiechu i zabawy zaczęłam cokolwiek kojarzyć (bo przecież nie rozumieć) i chyba dzięki temu udało mi się w ogóle skończyć studia. 

Ten przydługi wstęp miał prowadzić do prostego wniosku: gdybym przeczytała Statystycznie rzecz biorąc wcześniej, miałabym tak dobrą bazę do dalszej edukacji, że prawdopodobnie przepłynęłabym przez wspomniany przedmiot gładko, niczym puchata kaczuszka przez osiedlowe jeziorko.

A teraz serio. Mam nadzieję, że wszyscy kojarzycie Janinę Bąk – prowadzi bloga, a także przewspaniałe social media, w których opowiada trochę o świecie, trochę o własnym życiu, a trochę o statystyce, bo tym z tym związane jest jej wykształcenie i droga zawodowa. Jej styl pisania jest nie do podrobienia, a humor przyciąga rzesze fanów. Sama obserwuję Janinę od lat i gdy tylko zobaczyłam, że wydaje książkę, od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Co prawda spodziewałam się papierowej instrukcji wyplatania koszy z kiełbasy, a nie jakichś wywodów o cyferkach, ale bądźmy szczerzy: nie o treść tu chodzi, a o formę.

Prawda jest taka, że czytając Statystycznie rzecz biorąc dajemy się wciągnąć w bardzo niebezpieczną grę, w której na jednej szalce jest nasza dotychczasowa ignorancja, a na drugiej złoty laur wiedzy. Czytamy sobie te wszystkie anegdoty, śmiejemy się pod nosem z żartów o kotach i Wojtkach, aż w końcu orientujemy się, że te wszystkie informacje podstępnie wpełzają do naszej głowy, by zostać tam na zawsze. Janina w swojej książce odpowiada na szereg pytań kluczowych dla rozwoju ludzkości. Czy masło przedłuża życie? Czy szczęście można zmierzyć linijką? I – co szczególnie bliskie mojemu sercu psychologa – dlaczego powinniśmy się cieszyć, że Stanley Milgram nigdy nie spotkał Philipa Zimbardo?!

Dużym atutem jest to, że książka jest wprost fenomenalnie napisana. Kto zna social media Janiny, ten wie, czego mnie więcej może się spodziewać – Statystycznie rzecz biorąc to właściwie taki bardzo długi (NAPRAWDĘ długi, nawet jak na standardy autorki) post pełen rozmaitych żartów i przytyków (głównie pod adresem tych, którzy na statystyce się nie znają, a powinni). W książce znajdziemy też świetne ilustracje Beaty Smugaj, czyli autorki Lisich Spraw. Jej wizualizację powiedzenia "hold your horses" zamówiłabym bez mrugnięcia w wielkim formacie do powieszenia przy biurku w pracy. 

Zaprawdę powiadam Wam, że warto sięgnąć po tę książkę, bo zmieni ona Wasze życie na zawsze. Zaczniecie odróżniać dobre żarty od złych. Zabłyśniecie w towarzystwie, opowiadając o stronach, które gromadzą ładne i przydatne wykresy. Wreszcie znajdziecie swoją drugą połówkę, a wszelkie szczęście zacznie Wam sprzyjać. Choć to ostatnie może być wyłącznie korelacją pozorną. 







Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu W.A.B.
Premiera 25 marca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.