Czytając opinie w internetach, mam wrażenie, że żadne inne książki nie dzielą czytelników tak, jak poradniki. Niby każdy gatunek ma swoich zwolenników i przeciwników, ale to właśnie teksty dotyczące rozwoju osobistego zbierają najbardziej skrajne oceny. Gdy wczytałam się w treść negatywnych opinii, zauważyłam jedną wyraźną tendencję – pretensję o to, że powtarzanie banałów tak naprawdę nic nie daje.
Zatem jak to jest z tymi poradnikami i dlaczego nie działają?
Postawmy sprawę jasno: z technicznego punktu widzenia nic na nas nie działa. Ani film, ani obraz, ani książka, nauczyciel, coach czy trener nie są w stanie wywołać w naszym życiu zmiany, która będzie trwała. Dopóki nie poznamy w pełni możliwości naszego mózgu, a neurolodzy nie opracują odpowiednich metod stymulacji układu nerwowego, człowiek może szukać motywacji i zmiany tylko i wyłącznie w sobie. Z jednej strony to wspaniałe, bo mamy wybór po swojej stronie; z drugiej straszne, bo sukces wymaga wysiłku.
Taką właśnie narrację przyjmuje w swojej książce Gary John Bishop. W pierwszych rozdziałach przekonuje on, że warto poznać siebie i swoje potrzeby, motywacje, pragnienia. Zrozumieć, czy naprawdę chcemy tego, co nam się wydaje, a jeśli tak – dlaczego. Jednak tym, co stanowi najważniejszy punkt jego książki, jest zachęta do działania. Bo tak naprawdę siedzieć na tyłku i myśleć o dyrdymałach może każdy, ale aby doczekać rzeczywistej zmiany, musimy wyjść poza sferę marzeń.
Bardzo podoba mi się teoria autora dotycząca tego, że nasz mózg jest zaprogramowany na wygrywanie. Niezależnie jakimi przekonaniami się kierujemy, nasz układ nerwowy jest w stanie tak wpłynąć na ciało i psychikę, aby osiągnąć zamierzony (często podświadomie) cel. Przykładowo, jeśli mamy niską samoocenę i uważamy, że nie zasługujemy na sympatię innych, możemy zachowywać się tak, że faktycznie odstraszamy ludzi wokół. Otrzymujemy coś, co nazywamy samosprawdzającą się przepowiednią, a co tak naprawdę jest dla naszego mózgu zwycięstwem – w końcu potwierdza się kluczowa teza, którą się kierowaliśmy!
Autor Unf*ck yourself. Napraw się! sugeruje, że dzięki odpowiedniemu treningowi możemy wpływać na to, co nasz mózg uważa za cel.
Muszę jeszcze wspomnieć kilka słów o stylu autora, który (jestem tego pewna) nie przemówi do każdego. Sama na początku musiałam walczyć ze sobą, żeby czytać dalej, bo Bishop zwyczajnie działał mi na nerwy. Głównie hipokryzją – głośnym, wizerunkowym odżegnywaniem się od psychologii pozytywnej, choć tak naprawdę jego poglądy są z nią bardzo zbieżne. Dodatkowo sam styl wypowiedzi autora jest dla mnie zbyt agresywny – to co wielu uzna za luz, dla mnie było już "za bardzo" i nie czułam się podczas lektury komfortowo. Mimo wszystko udało mi się skończyć tę książkę i wyciągnąć z niej sporo wartościowych treści, jednak ostrzegam: łatwo nie było i kosztowało mnie to nieco wysiłku.
Na sam koniec chciałabym tylko przypomnieć, że żadna książka nie jest w stanie zmienić naszej samooceny, motywacji czy myślenia o sobie i świecie. Ale ten sam banał, choćby był powtarzany w różnych formach ze sto razy, za sto pierwszym może "zaskoczyć" i stać się inspiracją. Czego sobie i Wam życzę.
I pamiętajcie – aby zmienić żarówkę wystarczy tylko jeden psycholog. Ale żarówka musi bardzo, bardzo tego chcieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.