Ponad dwa lata temu w moje ręce trafiła powieść Zombie.pl – polski wkład w popkulturę związaną z żywymi trupami (tekst możecie przeczytać tutaj). Po lekturze książki bardzo mocno odczułem jedną jej wadę: fabuła została urwana praktycznie w połowie, przez co dopadł mnie czytelniczy niedosyt. Oczywiście takie zakończenie tekstu (a w sumie jego brak) wprost sugerowało, że należy spodziewać się kontynuacji; nikogo zatem nie powinno dziwić, że gdy ukazała się ona na rynku, zdecydowałem się po nią sięgnąć.
O fabule ciężko cokolwiek napisać: wszak to drugi tom, więc niełatwo jest obyć się w takiej sytuacji bez spoilerów. Dość powiedzieć, że dalej towarzyszymy głównemu protagoniście, Karolowi, w jego podróży do Poznania, do żony i dziecka. Historia rozpoczyna się praktycznie w tym samym punkcie, w którym urwała się ona poprzednim razem, co oceniam bardzo pozytywnie – przyznam szczerze, że niewiele pamiętałem z lektury pierwszej części, a dzięki takiemu zabiegowi dość szybko mój umysł przypomniał sobie ważniejsze wydarzenia i wskoczył na właściwe tory. Tory, można by rzecz, niesamowicie znajome...
Pewien hobbit dowiaduje się, że musi wrzucić pewien pierścień do pewnej dziury w celu uratowania świata. Niestety dziura jest cholernie daleko, więc idzie tam przez trzy tomy, ale w końcu mu się udaje.
Pewnie większość z Was kojarzy powyższe żartobliwe streszczenie Władcy Pierścieni – jestem przekonany, że ta anegdota jest starsza ode mnie. Nie pojawia się ona w Zombie.pl 2; przytoczyłem ją, bo gdzieś za połową książki po prostu odnalazła mi się w głowie jako niesamowicie adekwatna do sytuacji. Analogia wydaje się być niezaprzeczalna: mamy głównego antagonistę i już na samym początku otrzymujemy informację gdzie i po co chce dotrzeć. A potem tę drogę obserwujemy.
Pewnie bym sobie odpuścił taki lekko prześmiewczy ton, gdyby forma podania była nieco inna. Powieść drogi rzecz jasna mocno wpisuje się w konwencję zombie (wiele historii z żywymi trupami w tle opiera się na motywie podróży przez świat po katastrofie), mam tu jednak sporo zastrzeżeń do realizacji. Większość opowiedzianej historii wydaje się być schematyczna, wręcz sztampowa. O ile wydarzenia z pierwszego tomu dawały poczucie świeżości, tak w tej części przez większość czasu miałem poczucie obcowania z odgrzewanym kotletem. Boli mnie też kreacja napotykanych przez bohaterów postaci – są to w większości osoby przedstawione w bardzo uproszczony sposób (tylko jedna z nich doczekała się szerszego ukazania rysu psychologicznego) i momentami miałem wrażenie, że zostały wprowadzone do fabuły tylko po to, by w odpowiednim momencie mogły zginąć.
Szablonowość historii niestety przyszła w parze z tym, że w tej książce relatywnie mało się dzieje. Jak na niemałą powieść (circa czterysta pięćdziesiąt stron) ilość przełomowych momentów czy nagłych zwrotów akcji jest minimalna. Do tego dochodzi fakt, że przez około dwadzieścia procent tekstu mamy do czynienia z retrospekcją, w dodatku nie byle jaką: jeden z bohaterów przez kilka rozdziałów opowiada drugiemu swoją historię. Monolog ten, prowadzony dość specyficznym stylem wypowiedzi, przerywany jest tylko bardzo schematycznymi wstawkami krótkiej wymiany zdań między postaciami, co w efekcie daje bardzo monotonną mieszankę. Dla mnie osobiście lektura tego fragmentu była męcząca.
Na szczęście później udało mi się uchwycić rytm i dotarłem do końca książki. Tym razem fabuła nie została urwana w połowie – zamiast tego otrzymaliśmy scenę stanowiącą solidny cliffhanger, ale jednocześnie będącą zapowiedzią, że w kolejnym tomie (albo tomach, nie znam planów autorów) dotychczasowy schemat historii zostanie przełamany. Do tej pory informacje o wykreowanym świecie były raczej szczątkowe, na szczęście teraz wszystko wskazuje na to, że przy następnym spotkaniu czytelnik dostanie w końcu odpowiedzi na pytania, które podczas czytania dwóch książek zadawał sobie w głowie
A przynajmniej taką mam nadzieję.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję serdecznie wydawnictwu Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.