niedziela, 14 maja 2017

Rachel Abbott – „Śpij spokojnie”


O ile bardzo często sięgam po różnego rodzaju kryminały, o tyle z thrillerami i gatunkami pokrewnymi od jakiegoś czasu jest mi mocno nie po drodze. Kilka razy zawiodłam się na niezbyt przemyślanym pomyśle albo psychologicznej głębi, która kończyła się na opisie okładkowym – to wystarczyło, aby skutecznie mnie zniechęcić. Czasem jednak zdarzają się rekomendacje, obok których nie można przejść obojętnie. Właśnie tak było w przypadku Izabeli Niemiec, która na swoim (kosmetycznym, bądź co bądź) kanale na Youtubie zachwalała książki Rachel Abbott. Wciągające, emocjonująca, autentyczne – takie cechy były przez Izę wskazywane, i to właśnie one zaważyły na mojej decyzji o tym, by spróbować. Zamówiłam jedną. Na próbę. Z promocji.  A teraz wiem, że na 100% będą kolejne.

Olivia Brookes zdaje się przyciągać problemy. W przeszłości zniknął jej partner, kilka miesięcy później w tajemniczych okolicznościach zmarli rodzice, a dwa lata temu kobieta zgłosiła na policję zaginięcie męża i dzieci podejrzewając porwanie. Dziś sytuacja jest zgoła odwrotna, bo to Olivia znika bez śladu, a jej mąż wraz z policją rozpoczyna poszukiwania. Sprawa jest tym dziwniejsza, że z domu nie zniknęło właściwie nic: żadne ubrania czy rzeczy osobiste. Brakuje tylko kobiety, trójki dzieci i… wszystkich ich zdjęć.

Mimo sceptycznego nastawienia na samym początku lektury muszę przyznać, że bardzo szybko wciągnęłam się w opowiadaną historię. Ani się spostrzegłam, kiedy miałam za sobą 40, potem 100 stron, a tempo ani na chwilę nie zwolniło właściwie do samego końca. Sprawa zaginięcia Olivii jest bardzo skomplikowana, oparta na różnorodnych zależnościach i sięgająca wielu lat wstecz, dzięki czemu mogła zostać przez autorkę naprawdę misternie posplatana. Rachel Abbott wykonała świetną robotę: wykorzystała wiele danych aby stworzyć całą zagadkę, ale także by skuteczne odciągać czytelnika od prawidłowego rozwiązania: podczas lektury aktywnie tworzyłam sobie w głowie teorie na temat tego, co dokładnie się wydarzyło (i wydarzy), a jednak stale musiałam je weryfikować. Praktycznie do samego końca coś mnie zaskakiwało, a opowieść nie przestawała być interesująca.

Nie zawiodłam się również pod względem sfery emocjonalnej i psychologicznej w powieści. Autorka świetnie odwzorowała stopniowe uzależnianie się ofiary od oprawcy, wszystkie jego działania, a także ich przyczyny i skutki. Rozdziały, w których narratorem staje się Olivia lub Robert, są bardzo cenne, bo pozwalają zajrzeć w umysł obu kluczowych postaci i zrozumieć zależność między nimi. Świetnie wypada odwzorowanie relacji rodzinnych, postępowanie poszczególnych postaci. Autorka naprawdę potrafi budować napięcie, a my po prostu za nim podążamy przeżywając niemal to samo, co bohaterowie.

Czy mam jakieś zarzuty? Zdarzają się sceny, w których dialogi są tak nieautentyczne, że czuć poważny zgrzyt; jest to o tyle ciekawe, że w pozostałych miejscach (czyli w większości) autorka radzi sobie z nimi świetnie. Wygląda to tak, jakby pomysł na pewne sceny nie był do końca dopracowany, a z drugiej strony były one kluczowe dla całej zagadki i musiały ostatecznie się pojawić. Denerwowały mnie również wewnętrzne spoilery – niepotrzebne wybieganie w przyszłość. Pod postacią drobnych uwag w stylu „miał jeszcze usłyszeć jej śmiech” autorka zdejmuje nam z barków część napięcia i lęku o bohaterów, ale jednocześnie zabija niepewność i zdradza stanowczo zbyt dużo.

Są autorzy i książki, którym można wybaczyć wiele i tak jest właśnie w tym przypadku. Ze spoilerami czy nie, Śpij spokojnie jest po prostu świetnym thrillerem, który wywołuje w czytelniku autentyczne emocje, wciąga bez reszty i przez to zachwyca. Zdążyłam już zapomnieć, jakie to uczucie, kiedy kończy się tak dobrze trzymającą w napięciu książkę, a po tej lekturze mam zamiar wrócić na dłużej do kryminałów i thrillerów i znów poszukać tej przyjemności. Na pewno kupię również kolejne powieści autorki (a właściwie w międzyczasie zdążyłam już jedną zamówić) – mam co do nich naprawdę duże oczekiwania.


8 komentarzy:

  1. Rzadko sięgam po thrillery, ale jeśli już to robię - oczekuję efektu "wow". Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie ta historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa, czy Ci się spodoba. :)

      Usuń
  2. Uwielbiam ten gatunek książek i właśnie się niedawno zastanawiałam nad tym tytułem, bo gdzieś tam mi cały czas ta Abbott widniała przed oczyma. No i mnie zainteresowałaś! :)

    Pozdrawiam,
    www.ebookoholic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie te małe "spoilery" mogą trochę ochłodzić lekturę i zmniejszyć napięcie, ale z drugiej strony to tak powszechny zabieg (często pojawiający się w tej starej literaturze), że można go autorce wybaczyć. Jestem szalenie ciekawa, o co chodziło z tym porwaniem, nawet teraz mam swoją teorię na ten temat. Chętnie sięgnę po ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to wybieganie w przyszłość jest dość charakterystyczne w starej literaturze i może powinnam się przyzwyczaić, ale wciąż czuję to jako małe, wkurzające szpileczki wbijane w moją czytelniczą duszę. :D W każdym razie skoro już tworzysz sobie teorie, książka na bank Cię wciągnie.

      Usuń
  4. Ja kocham zarówno kryminały, jak i thrillery, ale nie raz się zawiodłam. Pan Abbott zbiera bardzo pozytywne opinie, a Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zaintrygowała tą książką. Nawet jeżeli niektóre sceny są niedopracowane, to chętnie się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że kryminały i thrillery to dość wymagające gatunki pod względem ogólnej spójności i stąd tak łatwo można się na nich zawieść. Mam nadzieję, że jeśli sięgniesz po prozę Abbott, będziesz równie zadowolona, jak ja. :)

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.