W zeszłym roku miałam przyjemność poznać niezwykłą powieść o miłości, związku budowanym na kłamstwie i narastających konsekwencjach zatajania faktów. Fatum i furia, bo o niej mowa, podzieliła środowiska literackie na całym świecie – jest to powieść bardzo specyficzna, która mało kogo pozostawi obojętnym: kocha się ją lub nienawidzi. Mnie zachwyciła do tego stopnia, że uważam ją za jedną z najlepszych książek 2016 roku. Nic dziwnego, że po takim zachwycie aż zapiszczałam, gdy okazało się, że na rynku pojawi się nowa powieść autorki. Dla takiej książki byłam w stanie się poświęcić i wziąć z wydawnictwa e-booka, byle tylko poznać ją jak najszybciej. Niestety daleko mi do zatonięcia w tej historii.
Historia głównego bohatera powieści sięga czasu hipisów, którzy marzyli o lepszym życiu tworząc własną, wielką komunę zwaną Arkadią. Lutek był dzieckiem niezwykłym, dla wielu wręcz cudownym, ponieważ jako pierwszy urodził się w nowym miejscu. Tam dorastał, uczył się, wychowywał aż do momentu, gdy wszystko się posypało, a ludzie zaczęli uciekać. Wtedy zabrano go do cywilizacji, gdzie… No cóż, musiał sobie jakoś poradzić.
Arkadia to teatr wielu aktorów w różny sposób związanych z tematem tytułowej hipisowskiej komuny. Oprócz Lutka, który musiał nauczyć się żyć w świecie niebezpiecznym, którego całkowicie nie znał, są jeszcze inni: jego rodzice przeżywający odwrotny dylemat, zawiedzeni życiem, wykorzystani, pełni dawnych ideałów, których serce rwie się z powrotem do Arkadii; ukochana Lutka, niespokojny duch; jego córka, która dzieciństwo spędziła w zwykłym świecie i Arkadię odkryła dopiero u progu dorosłości… Każda z tych postaci ma własną opowieść i zupełnie inny stosunek do wspólnoty, do ideałów, inaczej mierzy się z przeciwnościami losu, bo też inne przeciwności ma lub miała kiedyś na swojej życiowej drodze.
Podoba mi się ukazanie wspólnoty, która balansuje gdzieś na granicy sekty: mimo głoszonej równości ma przywódcę, który prowadzi hulaszcze życie nic nie robiąc, podczas gdy pozostali ciężko pracują, by społeczność miała co jeść. Ma tajemnice, układy i konflikty, których nie powinno być. Ci z jej mieszkańców, którzy instynktownie starają się trzymać pewnych zasad moralnych, napotykają ścianę, bo ich pomysły kłócą się z przekonaniami grupy. Do tego dochodzi specyfika ruchu hipisów: przyzwolenie dla narkotyków, naturyzmu, „wolnej miłości”… W takich warunkach wychowywane są dzieci. Mimo to Groff nie ocenia społeczności, wręcz przeciwnie, stara się odpowiedzieć na pytania o aktualność przekonań hipisów i ewolucję ruchu.
Zdecydowanie jest to książka, nad którą trzeba swoje odsiedzieć, bo autorka niewiele rzeczy mówi nam wprost: musimy przysiąść, zatrzymać się na chwilę i zastanowić, by odkryć wszystkie metafory kryjące się w tej opowieści. To żmudna praca. Pierwsza część książki opisująca dzieciństwo Lutka – mniej więcej 2/3 tekstu – ciągnie się niemiłosiernie; to wprowadzenie konieczne i ważne, ale trudne do przyswojenia. Styl autorki nie jest dobry dla osób, które lubią szybko czytać: brak zaznaczenia dialogów (są elementem ciągłego tekstu) może być czynnikiem wybijającym ze zwyczajnego rytmu i czasem utrudniającym zrozumienie. Jeśli temat nas pochłonie, wszystko jest w porządku; gorzej gdy treść nie będzie nam do końca pasowała. Z drugiej strony taka narracja mocno skraca dystans, zbliża nas do bohatera; mamy poczucie, że słyszymy jego myśli.
W przeciwieństwie do Fatum i furii, którą – jestem pewna – będę odkrywała na nowo jeszcze nie raz, Arkadia nie daje moim zdaniem tyle, by odczuwać satysfakcję po jej zakończeniu. To równie trudna opowieść napisana w stylu, do którego musimy przywyknąć: niespieszna, skupiona na relacjach, kładąca nacisk na nietypowe elementy. Tym razem jednak treść jest nieco mniej ciekawa, a ostateczne konkluzje nie zaskakują. W gruncie rzeczy po zamknięciu książki miałam poczucie, że to całkiem zwyczajna opowieść, niepotrzebnie ubrana w udziwnione ramy. Być może tym razem jestem w gronie osób, którym coś ważnego w tej historii umknęło – z niecierpliwością wyczekuję opinii na jej temat, bo jestem ciekawa, czy pozostało coś do odkrycia, czy warto próbować drugi raz.
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak.
Premiera 11 kwietnia!
Na pierwsze spotkanie z autorką wybiorę raczej "Fatum i Furię", wtedy zdecyduję, czy chcę sięgać po jej kolejne powieści ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja właśnie lubię czytać szybko, nie lubię ślamazarnego stylu...
OdpowiedzUsuńJest może nie tyle ślamazarny, co nietypowy, wybijający z rytmu.
UsuńMam na razie Fatum i furię na półce. Jesli mi się spodoba sięgnę i po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak ocenisz "Fatum i furię", bo zdania są podzielone. :)
UsuńSkoro nie ma satysfakcji, nie ma sensu po nią sięgać. Sama nie wiem, jednak wolę jakieś fajerwerki na koniec lektury xD
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze wypada słabiej, ale ja mimo wszystko się skuszę :)
OdpowiedzUsuń