Zaczynanie kryminalnych serii od środka lub końca to już moja świecka tradycja – nie pamiętam kiedy ostatnio miałam styczność, jak normalny człowiek, z otwarciem jakiejś historii. Nie inaczej jest tym razem, choć w przypadku Poza sezonem mogę zrzucić odpowiedzialność na Smak Słowa (nareszcie nie jest to po prostu moja wina...), gdyż na polskim rynku mamy w tej chwili jedynie trzy ostatnie części cyklu o Williamie Wistingu. Nie dziwcie się zatem, że dziś na tapetę idzie tom 7 – nie umniejsza to w żaden sposób jej wartości, a i ja nie żałuję takiego kontaktu z pisarstwem Horsta.
Sezon wakacyjny dobiega końca, a dzielnica domków letniskowych powoli pustoszeje. Dla drobnych złodziejaszków jest to idealny moment, aby rozpocząć działalność i sprawdzić, jak wiele wartościowych rzeczy pozostało w miejscach wypoczynku. Jednak czym innym jest kradzież, a czym innym morderstwo; sprawa fali włamań nabiera zupełnie innego charakteru, gdy w jednym z domków letniskowych znalezione zostaje ciało mężczyzny. Co wspólnego ze sprawą mają narkotykowi dilerzy i pewien znany dziennikarz? Na to pytanie będzie musiał odpowiedzieć komisarz William Wisting.
Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać kryminał, w przypadku którego powolną akcję uznałabym za zaletę. Tutaj żadna sprawa nie umknie opisowi i na pewno zostanie należycie zanalizowana, tempo akcji jest dość niskie, a mimo to przez cały czas czujemy ten cudowny rodzaj napięcia charakterystyczny dla dobrego kryminału. Nie ważne ile pisałby Horst – każde słowo czyta się z przyjemnością, a podczas lektury opisów wyobraźnia czytelnika pracuje na pełnych obrotach; jesteśmy w stanie wyobrazić sobie w równym stopniu miejsce zbrodni, krajobraz i wewnętrzne przeżycia bohatera, bowiem kunszt literacki autora utrzymuje naprawdę wysoki poziom.
Kolejną wielką zaleta jest merytoryczne przygotowanie Horsta. Jako były śledczy doskonale zna kulisy działania policji, a swoją wiedzę aktywnie wykorzystuje podczas pisania. W powieści nie ma miejsca dla bezsensownych zbiegów okoliczności, bo całość jest spójna, przemyślana i doskonale umotywowana – to nie jest oderwany od rzeczywistości kryminał i jestem święcie przekonana, że podobna sytuacja mogłaby mieć miejsce naprawdę. Horst nie stara się operować skrajnościami, jak na przykład Kallentoft; on ze zwykłych zdarzeń splata interesującą i misterną intrygę, która niesamowicie wciąga czytelnika.
Niesamowicie podobało mi się również ukazanie kontrastu światów – Norwegii i Litwy; bogatego, cywilizowanego i uporządkowanego narodu wraz z krajem biednym i pełnym różnie pojętej anarchii. Gdy Wisting odwiedza inny kraj, nie może otrząsnąć się z szoku – poziom życia, ceny, sposoby zarobkowania i stosunek ludzi do prawa budzą w nim wiele sprzecznych uczuć. Dzięki tej płaszczyźnie kryminał nabiera również ciekawej płaszczyzny społeczno-obyczajowej, co dodatkowo nadaje mu wartości.
Po pierwszym spotkaniu z twórczością Horsta jestem zachwycona. Kolejny raz skandynawski kryminał bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i chyba mogę już powoli dołączać do grona fanów tego specyficznego gatunku. Najchętniej poznałabym od razu wszystkie pozostałe książki autora, ale niestety jest to niemożliwe; póki co musi mi wystarczyć egzemplarz Psów gończych, który czeka na mojej półce na swoją kolej. Nie mogę się doczekać!
Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Business and Culture oraz wydawnictwu Smak Słowa.
Mnie akurat ta książka Horsta najmniej przypadła do gustu, wolę pozostałe dwa tomy.
OdpowiedzUsuńTym bardziej nie mogę się doczekać ich poznania!
UsuńWłaśnie skończyłem "Poza sezonem" - jutro się zapewne pojawi coś ode mnie, chociaż aż tak mocno wychwalać nie będę. :)
OdpowiedzUsuńJuż kilka zachwalających recenzji czytałam i mam ochotę sięgnąć po książkę.
OdpowiedzUsuń