Dawno nie czułem się tak perfidnie oszukany. Okładkowe opisy obiecywały grozę na najwyższym poziomie autorstwa najlepszych polskich twórców horroru. Nazwisko Roberta Cichowlasa miało gwarantować może niekoniecznie znakomitą, ale przynajmniej dobrą rozrywkę, a że Kazimierz Kyrcz Jr. jest jego najczęstszym współpracownikiem, to mój apetyt został jeszcze bardziej podsycony. Tym większe też było rozczarowanie...
Antologia na pierwszy rzut oka prezentuje się całkiem przyzwoicie - elegancka okładka z białym tłem, na którym znajdują się białe i czerwone napisy oraz grafiki utrzymane w ciemnej tonacji, jest intrygująca i miła dla oka. Pod względem technicznym wnętrze książki utrzymane jest również na wysokim poziomie (nie licząc małej wpadki z błędnym umieszczeniem kilku kartek, ale to może jedynie wina mojego egzemplarza). Inaczej jest niestety w kwestii treści: otrzymujemy 22 opowiadania, które podzielić można na trzy kategorie ze względu na autorstwo, i tak też należy je oceniać.
Pierwszą grupą utworów są te napisane przez Kazimierza Kyrcza Jr. Jest ich najwięcej, bo aż dziesięć, są to jednak w zdecydowanej przewadze bardzo krótkie teksty. I całe szczęście, bo autorstwo niemal wszystkich najgorszych moim zdaniem opowiadań w tej antologii przypadło właśnie panu Kyrczowi. Po pierwszym, otwierającym książkę, utworze (ciężko nazwać go opowiadaniem zważywszy na fakt, że zajmuje dwie strony formatu a5) byłem naprawdę zniechęcony do dalszego czytania. Drugie jego dzieło było już nieco lepsze, aczkolwiek zdecydowanie uznałem, że autor powinien zrezygnować z pisania w pierwszej osobie. Po kilku kolejnych opowiadaniach Kyrcza zdecydowanie stwierdziłem, że już nigdy nie sięgnę po książki tego autora. Dopiero trzy ostatnie jego utwory nieco zrehabilitowały go w moich oczach, dzięki czemu uznałem, że sporadycznie mogę czytywać jego teksty.
Czemu taka negatywna ocena? Po pierwsze: kreacja postaci. Bohaterowie w opowiadaniach Kazimierza Kyrcza Jr. są tworzeni w uproszczony sposób - oparci niemal wyłącznie na wulgaryzmach czy degeneracji, przypominają bardziej wycięte z kartonu postaci niż realne istoty. Na dodatek często postępują w bezsensowny, nielogiczny sposób. Co gorsze, w opowiadaniach pisanych z trzeciej perspektywy również narrator posługuje się prostym językiem, charakterystycznym dla bohaterów kreowanych przez Kyrcza. Problemem są też same pomysły autora: albo pozbawione są głębszego sensu, albo sposób ich rozwinięcia zupełnie pozbawia czytelnika przyjemności. Brak też w nich jakiegoś silnego, wyraźnego, oddziałującego na wyobraźnię elementu grozy.
Drugą kategorię tworzą opowiadania Roberta Cichowlasa, które w antologii zaprezentowały się zdecydowanie najlepiej. Autor o wiele lepiej posługuje się słowem niż jego kolega po fachu, a pomysły zrodzone przez jego umysł są nie tylko ciekawsze, ale też, co najważniejsze, dopracowane od początku do samego końca. Tak samo jest z bohaterami - postaci wykreowane przez Cichowlasa posiadają głębokie i różnorodne osobowości, a ich czyny bezpośrednio wynikają zarówno z cech charakteru, jak i okoliczności, w jakich się znalazły. Z sześciu opowiadań autora tylko jedno było według mnie słabe: pozbawione głębszego sensu, chaotyczne i niezrozumiałe.
Robert Cichowlas jest także twórcą opowiadania, które w całej antologii podobało mi się najbardziej. "Maria", choć w żadnym wypadku nie zasługuje na zaklasyfikowanie do gatunku horroru, jest nie tylko znakomita pod względem języka oraz kreacji bohaterów, ale także pod kątem fabuły. Utwór, będący swego rodzaju wizją ukazującą życie po śmierci, poprawił mi humor na bardzo długi czas.
Muszę przyznać, że historie stworzone przez duet Cichowlas&Kyrcz wywołały we mnie mieszane uczucia. Żadne ze stworzonych przez nich opowiadań nie zasługuje na miano wybitnego, wszystkie jednak są dobre lub nawet bardzo dobre. Język, którym są one napisane, jest o wiele lepszy niż ten w opowiadaniach samego Kyrcza - zamiast topornych czy wręcz prostackich zdań, otrzymujemy proste i przyjemne w lekturze sformułowania, którym jednak daleko do stylu, jaki reprezentuje Cichowlas w swoich samodzielnie tworzonych utworach. Wszystkie napisane w duecie opowiadania mają wyraźną i sensowną fabułę, w której nie brak też grozy (za wyjątkiem utworu "Z czaszki", który utrzymany jest w konwencji humorystycznej).
Na wzmiankę zasługują również ilustracje zdobiące wnętrze książki. Grafiki stworzone przez Małgorzatę Śliwkę są klimatyczne i mroczne, zawsze idealnie dopasowane do opowiadania, które poprzedzają (a niekiedy miałem nawet wrażenie, że były od nich bardziej przerażające!).
Ciężko mi jednoznacznie ocenić "Twarze szatana". Opowiadania napisane wspólnie przez obu autorów oraz te stworzone w pojedynkę przez Roberta Cichowlasa są w większości na przyzwoitym poziomie i z reguły dostarczają tego typu emocji i rozrywki, jakiej oczekiwać można po horrorze. Niestety, obraz antologii psują utwory Kazimierza Kyrcza, z których w zdecydowanej większości nie wyniosłem nic poza rozczarowaniem. I o ile jeszcze nie raz chętnie sięgnę po dzieła autorstwa Cichowlasa, to przynajmniej przez kilka miesięcy będę unikał książek z nazwiskiem Kyrcza na okładce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.