Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ucz się z Blogerami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ucz się z Blogerami. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 czerwca 2015

Nie taki język straszny... #6 Ku przestrodze

Czasami zdarza się tak, że pewne sprawy nas wciągają, pochłaniają i sprawiają, że wszystko inne przestaje się liczyć. W obliczu pracy, studiów, niespodziewanych zdarzeń losowych lub zwykłego lenistwa decydujemy się na ograniczenie aktywności, a ofiarą takich działań jest najczęściej to, co mogłoby nas rozwijać. W moim przypadku, gdy tylko więcej spraw spadło na moją głowę, na pierwszy ogień spraw "do odstawki" poszła nauka języka. Mimo że poznawanie nowych słówek i coraz lepsze rozumienie rosyjskiego bardzo mi się podobało, zaczęło mi brakować samozaparcia, czyli niezbędnego elementu wszelkich aktywności. Po swoje kartoniki sięgałam coraz rzadziej, a jednorazowemu podejściu poświęcałam coraz mniej czasu. Skończyły się słówka, które znałam z wiedzy ogólnej. Byłam zmęczona, rozkojarzona i nic nie wchodziło mi do głowy.

Fiszki są metodą prostą, łatwą i przyjemną, ale w zamian za lekką formułę wymagają jednego - systematyczności. Jeśli nie jesteśmy w stanie poświęcać na nie czasu często, nauka wraz z nimi mija się z celem, bowiem sensem metody nie jest przyswajanie na raz dużych partii materiału, a dawkowanie go połączone z częstym powtarzaniem. To właśnie wracanie do przerobionych już słówek sprawia, że zaczynamy lepiej je kojarzyć i łatwiej nam ich używać w bardziej skomplikowanych konstrukcjach. To powtarzanie jest rzeczywistą nauką. Niestety, raz powstałe braki trudno jest nadrobić, bo zdobyta, a nieugruntowana wiedza praktycznie znika z naszego umysłu.

Co zatem dzieje się, kiedy z jakichś powodów zaniechamy nauki w samym środku i odłożymy nasz zestaw na dłuższy czas? Efekty będzie widać przede wszystkim po przejściu do drugiej i trzeciej przegródki, kiedy rozpoczną się quizy z już opracowanych słówek. Kiedy spróbowałam tej metody po przerwie, po prostu się załamałam - nie pamiętałam niemal nic, więc przy pierwszym podejściu drugą przegródkę opuściło ledwie kilka lichych kartoników. Spadła moja motywacja, zniechęciłam się. Dopiero kolejne próby pokazały mi, że wciąż jestem w stanie cokolwiek przyswoić i że w pamięci pozostały jakieś ślady z wcześniejszych fiszek. Co prawda nauka po takiej przerwie zajęła mi dwa razy więcej czasu, niż by to było w przypadku regularnego powtarzania, ale poziom udało się odbudować, a ja sama dostałam nielichą nauczkę na przyszłość.


W najbliższych dniach kończę Starter, więc wrzucę trochę czasowo-słówkowych statystyk; zobaczycie także moją deklarację dalszej, systematycznej nauki. Mam też w planach kilka postów okołorosyjskich, które, mam nadzieję, zwrócą Waszą uwagę. Nade wszystko proszę jednak o trzymanie za mnie kciuków, tak, aby już nie zabrakło mi motywacji do nauki i systematyczności.


wtorek, 28 kwietnia 2015

Nie taki język straszny... #4 Początki nauki rosyjskiego

Dzisiaj zapraszam Was na odrobinę praktyki czyli opowieść o początkach mojej przygody z Fiszkami. Starter, czyli zestaw od którego zaczęłam, to komplet 300 kartoników do nauki rosyjskiego umiejscowionych na poziomie pre-A1 i stanowiących niezbędną bazę dla dalszego poznawania języka. Każda fiszka zawiera konkretne słówko, przykład jego użycia w zdaniu lub odmianę, a niektóre także krótką informację gramatyczną.


Przyznam szczerze, że początki miałam trudne. Po otwarciu pudełka moim oczom ukazały się kartoniki, których rosyjska strona zadrukowana jest... cyrylicą, bez żadnego zapisu fonetycznego. Do tego kilka lichych karteczek z zasadami wymowy i alfabetem... Możecie mi wierzyć, że miałam ochotę jedynie siąść i płakać z przekonaniem, że sobie nie poradzę. Powiedziałam jednak: Dość! To miała być twoja przyjemność. I podjęłam próbę.

Szybko okazało się, że większość moich obaw była nieuzasadniona, bo nauka z Fiszkami jest dużo prostsza, niż mi się wydawało. Przede wszystkim ucząc się nowych słówek mogę wykorzystać wiedzę, którą już posiadam - czy to z życia, czy z wcześniejszych kartoników - bo cała metoda opiera się na stosowaniu powtórek.

Jak się uczę? W pierwszej kolejności, patrząc jeszcze na polską stronę, staram się odgrzebać dane słówko w pamięci. Odwracam kartonik, sprawdzam rosyjską wersję i próbuję ją odczytać na głos przy pomocy tabelki z alfabetem. Dzięki temu zapamiętuję i łatwiej kojarzę zapis z wymową, co przy nauce rosyjskiego stanowi jedno z podstawowych wyzwań. Dopiero po własnej próbie uruchamiam nagranie i z jego pomocą koryguję wymowę. W ten sposób działam zarówno przy nowych słówkach, jak i tych, których nie pamiętałam podczas quizu.

Pudełka jeszcze nie skończyłam, ale przyznaję, że większość rzezcy wchodzi mi do głowy dość łatwo. Wzrokowo coraz lepiej radzę sobie z językiem i podpowiedź w postaci alfabetu nie jest już tak potrzebna. Powtarzając pełne zdania stopniowo opanowuję też proste konstrukcje. Starter rzeczywiście daje bazę i "rozpędza" przed dalszą nauką, to mogę powiedzieć na pewno. Teraz wyzwaniem będzie nie tylko jego ukończenie, ale też takie opanowanie alfabetu, żeby korzystać z niego w drugą stronę, podczas samodzielnego zapisywania słów...





Za meteriały niezmiennie dziękuję wydawnictwu Cztery Głowy.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Nie taki język straszny… #3 Wprowadzenie do nauki; Sebastian Leitner – „Naucz się uczyć”

No i stało się – rozpoczęłam. Z małym opóźnieniem, z różnymi zawirowaniami, ale udało mi się w końcu podjąć wyzwanie i ruszyć z nauką. Choć od kilku dni ćwiczę już z Fiszkami, na dobry początek chciałabym Wam powiedzieć o małej rewolucji, której musiałam dokonać w swoim myśleniu po lekturze podręcznika będącego częścią mojego zestawu. Naucz się uczyć nie jest pozycją nową, a jednak wciąż niesie za sobą wiele pomysłów, których nie spotyka się na co dzień, mimo że prowadzą do efektywnej edukacji.


W pierwszej kolejności musiałam zdać sobie sprawę z faktu, że jak dotąd miałam mylne pojęcie o nauce języka. Przyznam szczerze, że po otwarciu paczki z wydawnictwa Cztery Głowy zastanawiałam się, czy aby na pewno jest kompletna – w końcu fiszki służą do nauki słówek, a osią jest przecież gramatyka… Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Jak dowodzi Leitner, aby nauczyć się porozumiewania w danym języku wystarczy skuteczna nauka zwrotów i wyrażeń, dzięki którym reguły gramatyczne przyswoimy całkowicie naturalnie. Trudno się z tym nie zgodzić, tym bardziej że widzę sens tych słów, jednak wciąż odczuwam dyskomfort, kiedy nie mogę oprzeć się na treści jakiegoś opasłego tomiszcza…

Kolejnym przekonaniem wyniesionym ze szkoły było to, że aby skutecznie się porozumiewać, musimy znać język perfekcyjnie, ze wszystkimi szczegółami. Chciałoby się za każdym razem odpowiadać na pytania idealnie, płynnie, wręcz „podręcznikowo”. Rezultat tego jest taki, że po 11 latach nauki niemieckiego wciąż nie jestem w stanie wydukać z siebie ani jednego sensownego zdania, bo gdy ktoś zadaje mi pytanie, spędzam koszmarnie dużo czasu na wyszukiwaniu w głowie odpowiedzi. Tymczasem nauka powinna opierać się na gromadzeniu skojarzeń, które pozwolą na szybką i skuteczną reakcję.

Podręcznik przygotowuje nas również do pracy z samymi Fiszkami. Leitner szczegółowo opisuje co, gdzie, jak i kiedy robić, aby ćwiczyć prawidłowo, a jednocześnie pozostawia nam pewne możliwości uelastycznienia systemu i dopasowania go do naszych potrzeb oraz możliwości. Co istotne – każdy z nas ma inny poziom skupienia i to głównie ten aspekt powinniśmy brać pod uwagę przy planowaniu nauki. Tu również popełniałam błąd – narzucałam sobie mordercze tempo, najlepiej godzinę każdego dnia, tymczasem nie każdy jest w stanie pozwolić sobie na taki poziom skupienia. Nierealne oczekiwania powodują zawód i spadek motywacji, należy zatem dopasować program do samych siebie. Nie oznacza to, że nie mamy podnosić poprzeczki, wręcz przeciwnie – nasze zdolności mogą rozwijać się wraz z nami, a czas i/lub częstotliwość pracy stopniowo się zwiększać.

Co ważne – informacje zawarte w tej książce mogą służyć wszelkim tematom nauki. Oczywiście główny nacisk położony jest na języki obce, jednak Leitner nie ogranicza się tylko do nich; wręcz przeciwnie – przekonuje, że za pomocą kartoników możemy uczyć się dosłownie wszystkiego i daje nam narzędzia, które zdecydowanie to ułatwią. Dla mnie była to na pewno świetna powtórka z psychologii poznawczej – ilość informacji, które mniej lub bardziej kojarzę z zajęć z pierwszego roku była naprawdę spora. :)


To byłoby na tyle, jeśli chodzi o techniczne zagadnienia. W przyszłą niedzielę oczekujcie kolejnej relacji z placu boju, czyli pierwszych wniosków z nauki z Fiszkami!

piątek, 27 marca 2015

Nie taki język straszny... #2 Nowe możliwości


Czasem zdarza się tak, że pewne plany ulegają zmianie pod wpływem innych - w moim przypadku nie dzieje się to zbyt często, ale jednak. Tym razem zupełnie niespodziewanie okazało się, że będę miała możliwość nauki języka, który fascynował mnie w dawnych, zamierzchłych czasach, a o którym zupełnie zapomniałam; mowa o rosyjskim!


Dzięki uprzejmości wydawnictwa Cztery Głowy będę miała możliwość udziału w programie dla blogerów, który docelowo ma nas doprowadzić do komunikatywnej znajomości języka za pomocą metody fiszek. Wychodzę z założenia, że podstaw nigdy za wiele, a umiejętność porozumiewania się w różnych językach może przydać się w naprawdę nieoczekiwanych sytuacjach. Do nauki wybrałam rosyjski - język Bułhakowa i Dostojewskiego, ale też pokolenia moich rodziców, którzy już nie raz chwalili się jego podstawami. Kilka dni temu odebrałam materiały i już nie mogę się doczekać weekendu, kiedy to będę miała czas na zapoznanie się z samą metodą i przygotowanie pracy. Oczywiście na bieżąco będę Wam opowiadała o postępach. :)