tag:blogger.com,1999:blog-33245119779539508022024-02-08T02:57:27.466+01:00Czworgiem OczuKaś & Sylwekhttp://www.blogger.com/profile/03562164271950131944noreply@blogger.comBlogger872125tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-1043393441946339902022-04-07T06:53:00.000+02:002022-04-07T06:53:22.290+02:00Sayaka Murata – „Dziewczyna z konbini”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgZF_596t6-nnj9ZHwqQBELSFrzhnEhXrz_UKdi4BAxkGLSVNe4mNpzFYZSLLbp63Y-iy0BLSYxLJcwq1HaB999QtE9YYFPRE-0MVIpvQwocMmrHNaqr69VGfcXR-K8_J1c0-jawuZZMKhMQex0SjI6mAWgtwR2DWPzbyl-adyl4FrlTXnXorX547u/s898/dziewczyna-z-konbini.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="898" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgZF_596t6-nnj9ZHwqQBELSFrzhnEhXrz_UKdi4BAxkGLSVNe4mNpzFYZSLLbp63Y-iy0BLSYxLJcwq1HaB999QtE9YYFPRE-0MVIpvQwocMmrHNaqr69VGfcXR-K8_J1c0-jawuZZMKhMQex0SjI6mAWgtwR2DWPzbyl-adyl4FrlTXnXorX547u/s320/dziewczyna-z-konbini.jpeg" width="214" /></a></div><div style="text-align: justify;">Keiko ma 36 lat i od dzieciństwa próbowała dostosować się do oczekiwań innych. Mimo trudności z rozumieniem reguł rządzących społeczeństwem, mimo tego, że nie przeżywa i nie rozumie emocji, mimo absolutnego braku systemowego wsparcia znalazła swoje miejsce: pracuje dorywczo w sieciowym sklepiku i czuje się potrzebna. Sztywny regulamin i powtarzalność czynności służą jej i przynoszą spokój. Jednak dla społeczeństwa to wciąż za mało, a znajomi, rodzina i nowo poznani obcy nie traktują jej jak równej sobie.</div><p></p><p style="text-align: justify;">„Dziewczynę z konbini” przeczytałam na raz. Z resztą nie ma w tym nic dziwnego, bo liczy sobie ona niecałe 150 stron. Jednak ta nowelka, choć niepozorna, kryje w sobie wiele treści. Widzimy nie tylko codzienne życie bohaterki, ale też jej wspomnienia z kluczowych momentów dzieciństwa, dające nieco pełniejszy obraz niezrozumienia, z jakim musi się mierzyć od najmłodszych lat. Obserwujemy również, w jaki sposób na życie Keiko wpływa pojawienie się pewnego mężczyzny <span style="text-align: left;">–</span> to za jego sprawą kobieta zaczyna zauważać, jak naprawdę postrzegają ją inni i w jaki sposób ich zachowanie zmienia się, gdy kobieta zaczyna odpowiadać ich wzorcom normalności. </p><p style="text-align: justify;">Ciekawie było obserwować świat z perspektywy Keiko, mając wgląd w jej myśli i odczucia. Dla człowieka takiego jak ja, który czasem odczuwa aż nazbyt wiele emocji, chłodny racjonalizm bohaterki był niezwykle interesujący. Wydaje mi się, że autorce udało się oddać to, w jaki sposób osoby czujące tak jak Keiko postrzegają rzeczywistość. A z pewnością perfekcyjnie oddała ona reakcje społeczeństwa na jakiekolwiek odstępstwa od normalności. I choć opis okładkowy głosi, że to „(…) opowieść o tym, co kryje się za fasadą japońskiego społeczeństwa”, tak naprawdę opisywana tu historia jest niezwykle uniwersalna. Bo ocenianie innych, odrzucanie jednostek niedopasowanych i lęk przed odmiennością to uczucia uniwersalne chyba na wszystkich szerokościach geograficznych.</p><p style="text-align: justify;">Bez zająknięcia przyznaję, że w „Dziewczynie z konbini” niczego konkretnego mi nie brakowało, a książka jest świetnie dopracowana. Mimo to nie zagrała w moim sercu tak, jakbym tego chciała. Doceniam tę nowelkę za autentyczność, ważną treść i wszystkie refleksje, które we mnie wywołała. A jednak zwyczajnie nie była czymś, co lubię. Wydaje mi się, że literatura azjatycka jest dla mnie zbyt oszczędna, zbyt prosta i nie do końca umiem ją docenić. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s320/ka%C5%9B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="61" data-original-width="320" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s320/ka%C5%9B.png" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-78715630493072455702022-04-02T08:26:00.002+02:002022-04-02T08:26:53.949+02:00Jakub Małecki – „Święto ognia”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWi1w80CpT3-AlmWUptCtUnkAvBXjO11v-NpLaBcRp0r38owOTNAoO1QJAyECoX-9aggt4C-4Y7YckY_7oSIlzf1IWFjnfI2vYtx-rcD_onrRytLIyOF1otB9c59JwU_2QHMwwBwTTttkPxKaC9q1hCklva5mDjAuD4Umbp3DG9NSMvQw3QcCfod8x/s500/959724-352x500.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWi1w80CpT3-AlmWUptCtUnkAvBXjO11v-NpLaBcRp0r38owOTNAoO1QJAyECoX-9aggt4C-4Y7YckY_7oSIlzf1IWFjnfI2vYtx-rcD_onrRytLIyOF1otB9c59JwU_2QHMwwBwTTttkPxKaC9q1hCklva5mDjAuD4Umbp3DG9NSMvQw3QcCfod8x/s320/959724-352x500.jpeg" width="225" /></a></div><div style="text-align: justify;">Do tej pory z książkami Jakuba Małeckiego było mi wybitnie nie po drodze. Wydawało mi się, że styl nie będzie mi odpowiadał, a gdy czytałam streszczenia fabuł, żadna tak naprawdę mnie nie interesowała. Przechodziłam więc obojętnie obok kolejnych premier i pewnie byłoby tak nadal, gdyby ktoś nie opowiedział mi o „Święcie ognia” <span style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;">–</span> tak prawdziwie, bezpośrednio, wskazując na to, o czym dokładnie ta książka jest.</div><p></p><p style="text-align: justify;">Punktem wyjścia dla całej opowieści jest codzienność Nastki <span style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;">– </span>dziewczyny z porażeniem mózgowym. W pierwszych rozdziałach patrzymy na świat jej oczami i jest to perspektywa wywołująca wiele emocji. Czasem wręcz zawstydzająca czytelnika, bo w życiu Nastki akcenty są rozłożone zupełnie inaczej, a małe rzeczy, o których często zapominamy, urastają do rangi celebrowanych wydarzeń. Dziewczyna nie jest samodzielna; mieszka z ojcem, który zajmuje się nią w pełnym wymiarze godzin i zaangażowania. Rodzinny obrazek dopełnia siostra Nastki, Łucja, która spełnia się jako baletnica, pnąc się po szczeblach artystycznej kariery.</p><p style="text-align: justify;">To właśnie perspektywy Łucji oraz ojca są kluczowe dla całej opowieści i stopniowo, rozdział po rozdziale, nadają jej charakteru. Czytelnik szybko orientuje się, że optymistyczny obrazek, który tak ładnie kreśli dla nas Nastka, to zaledwie drobna część życia Łabendowiczów. Historia rodzinna jest bowiem naznaczona jakąś skazą, niewypowiedzianą tragedią, która stopniowo jest przed nami odkrywana. </p><p style="text-align: justify;">Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autor stopniowo wzbogaca swoją książkę o nowe perspektywy i jak splata je w całość. Bohaterowie, choć połączeni więzami krwi, różnią się od siebie diametralnie. Każde z nich doświadcza zupełnie innych trudności i inaczej od nich ucieka. Wiele problemów wynika z uporczywego milczenia i absolutnego nie radzenia sobie z emocjami. A rodzinny sekret, który ewidentnie wpływa na wszystkich, najpierw znaczy karty powieści domysłami, by stopniowo wychylać się coraz bardziej. </p><p style="text-align: justify;">Z pewnością „Święto ognia” nie jest książką, która pochwyci czytelnika zawrotnym tempem akcji czy porywającą fabułą. To raczej opowieść z tych nieśpiesznych i angażujących emocjonalnie. Podczas czytania co i rusz to uśmiechałam się przy monologach Nastki, to walczyłam z galopadą myśli, kiedy uderzaliśmy w poważne tony. I bardzo mi się to podobało, podobnie jak ogromna wrażliwość autora i jego delikatny styl. Pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Małeckiego zdecydowanie zaliczam do udanych i z niecierpliwością szykuję się do kolejnego.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s320/ka%C5%9B.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="61" data-original-width="320" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s320/ka%C5%9B.png" width="320" /></a></div><br /><div><br /></div>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-995078901541795152022-03-30T05:07:00.003+02:002022-03-30T06:59:52.952+02:00Klara Hveberg – „Oprzyj swoją samotność o moją”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyAUxRsE0BNn7J-ToYwBX8A694DIyW2h4KArwUAs-CpUY8uEPtMpZ5qoqSfRthB4_XCiPHkqxK5z1V2RIiLFCxWU0aqm-0E28mIQ5RqPqETpEkIwlA0XHdnm3kMUS-3opYy1mHpdOCgYaP6Z2ynbWq2XFwMt-VVvqAjvRoB5-ZvfbMd19fUZ_8qIhN/s500/oprzyj-swoja-samotnosc-o-moja.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyAUxRsE0BNn7J-ToYwBX8A694DIyW2h4KArwUAs-CpUY8uEPtMpZ5qoqSfRthB4_XCiPHkqxK5z1V2RIiLFCxWU0aqm-0E28mIQ5RqPqETpEkIwlA0XHdnm3kMUS-3opYy1mHpdOCgYaP6Z2ynbWq2XFwMt-VVvqAjvRoB5-ZvfbMd19fUZ_8qIhN/s320/oprzyj-swoja-samotnosc-o-moja.jpeg" width="225" /></a></div><div style="text-align: justify;"><i>Czy miłość można zamknąć w matematycznym wzorze? Czy każdy związek dwojga ludzi jest wyjątkowy? A może losy zakochanych powtarzają się zawsze jak refren w muzyce? Czy miłość jest darem, czy chorobą, z której trzeba się wyleczyć?</i> (z opisu wydawcy)</div><p></p><p style="text-align: justify;">Książka zbudowana jest w oparciu o klasyczną historię miłosną. Oto młoda studentka wdaje się w romans ze starszym od siebie, żonatym wykładowcą. Znamy tę opowieść aż za dobrze i podczas czytania mamy pewność, jak się skończy; dostrzegamy drobne sygnały, gesty, przesłanki, których Rakel nie umie lub nie chce zauważać. Jest w takim czytaniu coś fatalistycznego, bo choć widzimy to samo, co główna bohaterka, nasza perspektywa nie jest zachwiana emocjami i przekonaniem, że tym razem wszystko będzie zupełnie inaczej. Możemy tylko patrzeć, jak Rakel zmierza ku nieuniknionemu i towarzyszyć jej w tej trudnej drodze.</p><p style="text-align: justify;">Jednak mimo tej bardzo klasycznej osi fabularnej, powieść Klary Hveberg ma w sobie coś wyjątkowego: jest pełna wewnętrznych nawiązań. Ważnym elementem jest tutaj biografia Sofii Kowalewskiej, XIX-wiecznej matematyczki i pisarki, której umysł zachwycał wielkich tamtej epoki. Losy tej postaci przeplatają się z losami Rakel i nakładają się na nie w miarę upływu kolejnych stron. Gdy bohaterka zdaje się tracić własne życie, biografia Sofii wysuwa się na pierwszy plan. </p><p style="text-align: justify;">Bardzo dawno nie miałam w rękach książki, która byłaby tak przepięknie napisana (i przetłumaczona, oczywiście). Choć autorka posłużyła się narracją trzecioosobową, na świat patrzymy z perspektywy Rakel, a więc również z jej nieprzeciętną wrażliwością. Bohaterka opisuje rzeczywistość przez pryzmat matematyki i muzyki, stosując mnóstwo porównań do rytmu, taktów, żonglując naukową terminologią tak zręcznie, że brzmi to jak poezja. I choć kierunek, w jakim powieść podążyła w drugiej części nie za bardzo mi się podobał, byłam w stanie nad tym przejść właśnie dzięki wspaniałemu stylowi autorki.</p><p style="text-align: justify;">„Oprzyj swoją samotność o moją” było dla mnie przede wszystkim literacką ucztą, a zaraz po tym ciekawą, skłaniającą do refleksji lekturą. Bo powieść ta, podobnie jak wydawca w opisie, a ja za nim we wstępie do tego tekstu, zadaje mnóstwo pytań dotyczących relacji. Czy relacje, które tworzymy, są wyjątkowe, tak jak wyjątkowi jesteśmy my? Czy możemy liczyć na łut szczęścia, gdy budujemy je na lichych fundamentach, a świat nie dałby nam szans powodzenia? A może wszystko jest kwestią perspektywy i wystarczy odsunąć się odpowiednio daleko <span style="text-align: left;">–</span> mentalnie, emocjonalnie, umysłowo – by zobaczyć całość obrazka i schematy rządzące światem? </p><p style="text-align: justify;">Chyba chciałabym kiedyś przeczytać tę książkę jeszcze raz, żeby spojrzeć na nią świeżym okiem. I wrócić do wszystkich przepięknych cytatów, które sobie zaznaczyłam. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s615/ka%C5%9B.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibEzXqaUuhFwrOh67UaQl4-KFWlcAZD5tONev6nv9DQtjbXQL6AjogteUTg5C03OUS-Qg7R7VP3-yTl1yCPlPBKMgkX5NKgtDSnaz4eaT0UCCVXTni_Dbu-zcBnhcT06_7foQZAEYlu1iqXoTQjKHh2SQG5iAPfpKxXg39fJ1t2gYM2RnBz3pweKcL/s320/ka%C5%9B.png" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-24738274908365185042022-01-30T19:54:00.005+01:002022-03-30T07:00:14.143+02:00Kevin Wilson – „Nic tu po was”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiKSLOs4p5GwvkAFMkCx8v398qhktFr6mxKuc0luNfpQsDjYOWhXDqxbePS7NJxcOWJQvcRNxgM_62__5h1Ga1rZwtlBvssyvQAcv1eMIU7wRXid4HrkvacQzl-d9W95hRrG2kI6OIOjPhjfuX_lN3mPKfR1UsokkRIZj6tCdigB7sISd9kfBQacVsW=s1200" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="771" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiKSLOs4p5GwvkAFMkCx8v398qhktFr6mxKuc0luNfpQsDjYOWhXDqxbePS7NJxcOWJQvcRNxgM_62__5h1Ga1rZwtlBvssyvQAcv1eMIU7wRXid4HrkvacQzl-d9W95hRrG2kI6OIOjPhjfuX_lN3mPKfR1UsokkRIZj6tCdigB7sISd9kfBQacVsW=s320" width="206" /></a></div><div style="text-align: justify;">Ręka do góry, kto wzburzył się kiedyś, rozedrgał albo zdenerwował tak bardzo, że miał poczucie, że emocji jest za dużo, za bardzo wychodzą na zewnątrz, a za chwilę jak pożar ogarną wszystko i wszystkich dookoła? Ogień stanowi wyjątkowo trafną, choć oczywiście wyolbrzymioną metaforę tego, co dzieje się z uczuciami, które uznajemy za negatywne i usilnie próbujemy stłumić albo wręcz wyprzeć. Kevin Wilson, autor książki „Nic tu po was”, skorzystał z niej, by pokazać niepohamowane dziecięce emocje i to, w jaki sposób reaguje na nie otoczenie. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Główna bohaterka otrzymuje z pozoru proste zadanie: ma zaopiekować się pasierbami swojej dawnej przyjaciółki. Problem polega na tym, że dzieci dręczy pewna nietypowa przypadłość: mają tendencję do spontanicznego samozapłonu. Gdy przeżywają silne emocje, po prostu stają w płomieniach; nie krzywdzą w ten sposób siebie, ale są destrukcyjne dla otoczenia. Dorosłych niezbyt interesują przyczyny takiego stanu rzeczy. Głównym celem Lillian ma być okiełznanie maluchów, by nie stanowiły przeszkody na drodze ich ojca do politycznej kariery. On sam ma już nową rodzinę: piękną żonę i syna, który nigdy nie robi nic głupiego. Bliźnięta stanowią więc mroczny sekret, niechciany relikt przeszłości, skazę na idealnym obrazie, wymykają się bowiem wszelkim schematom postępowania. </p><p style="text-align: justify;">Mimo że książka liczy sobie nieco ponad 300 stron, a marginesy i interlinie ma tak duże, że uczciwie trzeba by ją raczej nazwać nowelką niż powieścią, mieści w sobie całkiem sporo wątków i treści. Mamy dzieci, które żyją na marginesie własnej rodziny, odrzucone i nieakceptowane, cierpiąc i okopując się powoli na pozycji czarnych owiec. Mamy związany z nimi motyw dziecięcej emocjonalności i tego, że nie można wymagać, by maluchy myślały, czuły, reagowały i rozumowały jak dorośli. Mamy „wystarczająco dobre rodzicielstwo”, czyli obraz tego, jak niewiele trzeba, by stworzyć dzieciom bezpieczną przestrzeń. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim toczy się subtelna relacja między główną bohaterką i jej szkolną przyjaciółką – naznaczona olbrzymim uczuciem, a jednocześnie pełna niewypowiedzianych uraz.</p><p style="text-align: justify;">Surrealistyczna, zabawna, czasem absurdalna, a jednocześnie szczera, ciepła i czuła – taka właśnie jest książka Kevina Wilsona. Podczas lektury dostarcza mnóstwo radości (czyta się ją doskonale, sama pochłonęłam ją w jeden wieczór), a po przeczytaniu zostawia nas z wieloma tematami do przemyślenia. Choć główny problem wychowawczy, jaki opisuje, jest nierealny, sama opowieść jest osadzona w rzeczywistości mocniej niż większość romansów czy kryminałów, jakie miałam okazję czytać. Wydaje mi się też, że możemy wyciągnąć z niej naprawdę wiele wniosków dotyczących wychowania, czy w ogóle stosunku do najmłodszych. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjp6BR4M0hydVBABoppU9kSm09qOkCehEivXvj1V3WRA79qP4b8ufNe3QxGX0LoSpP0CrPAVtEZNUNZ4brZxRmXdHwOoblkfR3epqq0Uy0St3BkVW2V7bw7UiNW-dcAo6UqsYv6DE2870Vr0VwJiRvn2h7TtT-jEnxm6kPBGzsV6a3PRDLtKdCpCVSY=s615" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjp6BR4M0hydVBABoppU9kSm09qOkCehEivXvj1V3WRA79qP4b8ufNe3QxGX0LoSpP0CrPAVtEZNUNZ4brZxRmXdHwOoblkfR3epqq0Uy0St3BkVW2V7bw7UiNW-dcAo6UqsYv6DE2870Vr0VwJiRvn2h7TtT-jEnxm6kPBGzsV6a3PRDLtKdCpCVSY=s320" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-69346126019703899292022-01-23T08:45:00.002+01:002022-01-23T20:56:04.743+01:00Anna Ciarkowska – „Pestki” <p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjmka4d2RDx3fzCPIdLUj91-V4cKG9cRf5CHz-yuMXZm3627S9phTmii92d7QPlUb3xb1LYj7m1LkXtcTewoaWgUyp81H1uWGbYMFWj2U0UK09HRGakjOKeN5uJaDB9C60J0hfkH72GJchGU1IlirUS9biw8S3f-ox3eeIo-hGWlMBfMdrwmVWg06jZ=s775" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="775" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjmka4d2RDx3fzCPIdLUj91-V4cKG9cRf5CHz-yuMXZm3627S9phTmii92d7QPlUb3xb1LYj7m1LkXtcTewoaWgUyp81H1uWGbYMFWj2U0UK09HRGakjOKeN5uJaDB9C60J0hfkH72GJchGU1IlirUS9biw8S3f-ox3eeIo-hGWlMBfMdrwmVWg06jZ=s320" width="206" /></a></div><i><div style="text-align: justify;"><i>Podziękuj ładnie. No, weź i zjedz. Taka duża panna, a tak się zachowuje! Takie to niegrzeczne, takie dziewuszysko nieusłuchane, niedobre, płaczliwe. Ja za tobą płakać nie będę, jak chcesz, to tu sobie siedź. Nie udawaj, nie mazgaj się, nie histeryzuj. Ludzie patrzą. Pan cię zabierze. Ale kto by cię chciał. Ale będzie wstyd…</i></div></i><p></p><p style="text-align: justify;">Wystarczyło mi 40 stron książki Anny Ciarkowskiej, aby zebrać przykłady do powyższego akapitu. Choć tak naprawdę nie musiałam ich szukać, bo, podobnie jak większość znanych mi dziewczyn, jestem w stanie sypać nimi z głowy jak z rękawa. Te zdania są bowiem naszym dziedzictwem i smutną codziennością, z którą musimy sobie radzić – same w swoich głowach, na babskich spotkaniach albo na terapii. Można je nazwać różnie: po psychologicznemu przekonaniami, po ludzku krzywdzącymi zdaniami albo tak pięknie jak autorka – pestkami. To wyjątkowo trafna metafora, bo pestki są bardzo niepozorne, malutkie, niby ostre, ale w pojedynkę właściwie nie robią nikomu krzywdy. Jednak zasiewane, podlewane i regularnie nawożone kiełkują, rozpychają się, a jeśli roślina jest wyjątkowo agresywna – szybko przejmują kontrolę.</p><p style="text-align: justify;">Co więcej, pestka to też twardy środek owocu, na którym możemy sobie nieopatrznie połamać zęby, jeśli wgryziemy się zbyt łapczywie i nieostrożnie. I my również te nasze pestki często chowamy przed światem pod gładką skórą, kolorowym uśmiechem, słodkim zapachem. Ukrywamy je latami, pozwalamy im rosnąć, aż przybiorą ogromne rozmiary. I aż ktoś (my albo nasi najbliżsi) w końcu połamie sobie na nich zęby, serce, życie. </p><p style="text-align: justify;">No dobra, poszłam w te metafory, ale o czym tak naprawdę jest książka Anny Ciarkowskiej? To zbiór krótkich wpisów, przeżyć dziecka, dorastającej dziewczyny, a następnie młodej kobiety. To jej droga przez świat zaprojektowany i utkany słowami innych kobiet – tytułowymi pestkami. Punktem wyjścia dla kolejnych części są zdania usłyszane w różnych okolicznościach: raniące, karzące, ściągające w dół, stawiające nierealne lub sprzeczne oczekiwania i ganiące za ich niespełnianie. To opowieść o wzrastaniu w poczuciu niespełnienia, o kobiecej rywalizacji, do której jesteśmy przygotowywane od najmłodszych lat, o samotności. I o smutku tak wielkim, że w którymś momencie odbiera człowiekowi resztki sił. </p><p style="text-align: justify;">Na początku nie byłam do końca przekonana co do formy, w jakiej zostały stworzone <i>Pestki</i>: dwustronicowych rozdziałów, krótkich myśli, szatkowanych scen. Jednak ostatecznie uważam, że jest to zabieg bardzo udany. Czytelnik nie potrzebuje więcej danych, bo historia składa się bez problemów w spójną całość, a dzięki takiej formie tytułowe pestki są znacznie lepiej wyeksponowane i mają szansę wybrzmieć w sposób pełniejszy. Widzimy tylko to, co jest nam niezbędne: akcję i reakcję w postaci przemyśleń głównej bohaterki. A kilka stron dalej możemy obserwować, jak zasiane ziarno kiełkuje i przynosi smutny plon.</p><p style="text-align: justify;">I tak sobie myślę, kto powinien tę książkę przeczytać. I dochodzę do wniosku, że każdy. Choćby dla zyskania lub odświeżenia świadomości, że to my kształtujemy świat i codzienność dla przyszłych pokoleń. A pestki, którymi dysponujemy, to naprawdę potężna broń. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh2J2QyIF_aVVH_sL6MQK48q7nc5QTQqX7nrNch2qfBA8Jr8Z9z7y-ms2pQ92z25OUcG2nWh5b2_WWJSDhki24CreHtJ6lD68bf8p0kY-c1A037B4xnvI_70M6QLcXMcp5IFmaxgtHIaCGPNTJc4WS8r_E77-9273UUHJMZmR39tmFTUHRcUPQORm21=s615" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh2J2QyIF_aVVH_sL6MQK48q7nc5QTQqX7nrNch2qfBA8Jr8Z9z7y-ms2pQ92z25OUcG2nWh5b2_WWJSDhki24CreHtJ6lD68bf8p0kY-c1A037B4xnvI_70M6QLcXMcp5IFmaxgtHIaCGPNTJc4WS8r_E77-9273UUHJMZmR39tmFTUHRcUPQORm21=s320" width="320" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-63419065732375384902022-01-22T06:52:00.000+01:002022-01-22T06:52:27.426+01:00Sarah Langan – „Dobrzy sąsiedzi” <p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgtASHP9hCg2qSiJZu6UhpRw2Y3flFFxUmoUJf1_FytfPo8Ftx41TqdPiTsubD2euANhiZLlnBwS0gA_lUrg_gtZTGNpacgWde-ONHNeryiW0BCO74kVf5n8VThp11ONlFLMeQCea6TPFrJtCOIYBsTOSR17bB-40R_aWKnpCdKeoJiuZ_kGEkEp1ko=s500" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="350" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgtASHP9hCg2qSiJZu6UhpRw2Y3flFFxUmoUJf1_FytfPo8Ftx41TqdPiTsubD2euANhiZLlnBwS0gA_lUrg_gtZTGNpacgWde-ONHNeryiW0BCO74kVf5n8VThp11ONlFLMeQCea6TPFrJtCOIYBsTOSR17bB-40R_aWKnpCdKeoJiuZ_kGEkEp1ko=s320" width="224" /></a></div><div style="text-align: justify;">Pod koniec 2021 roku przeczytałam kilka bardzo dobrych książek, które, jak pokazała próba ostatnich tygodni, zostały mi w głowie na dłużej. Jedną z nich są <i>Dobrzy sąsiedzi</i> – ni to kryminał, ni to thriller, ni to powieść psychologiczna. Po prostu ciekawy i dający do myślenia miks. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Historia opisywana w książce dotyczy jednego z pozornie idealnych osiedli, na których mieszkają pozornie idealnie ludzie. Uśmiechnięci, otwarci, zaangażowani w życie społeczności, uczęszczający do stabilnej pracy, odstawiający dzieci do dobrych szkół i na angażujące zajęcie pozalekcyjne. Obraz jak z reklamy dewelopera burzy jednak wprowadzenie się na Maple Street rodziny outsiderów, którzy zupełnie nie pasują do sielankowego obrazka. I choć na początku żaden z mieszkańców nie przyznaje się otwarcie do swojej niechęci wobec nich, kolejne wydarzenia - stresujące, nietypowe, a ostateczne też tragiczne – sprawiają, że emocje społeczności narastają i szukają ujścia.</p><p style="text-align: justify;"><i>Dobrzy sąsiedzi</i> mają trzy ważne warstwy fabularne. Pierwsza dotyczy całej społeczności Maple Street, którą dosięga klasyczne zbiorowe szaleństwo. Im więcej myślę o tej powieści, tym lepiej przypominam sobie pracę o Salem, którą pisałam na studiach. W obu przypadkach niechęć narastała stopniowo i powodowała coraz większe napięcie, a trudne doświadczenia, niepewność i strach przed tym, co nieznane, doprowadziły grupę do jej eskalacji. Tu i tu potrzebny był kozioł ofiarny, który poniesie symboliczną winę i przyniesie ulgę grupie, a to, czy był winny, czy nie, tak naprawdę nie miało żadnego znaczenia. Co więcej, w obu przypadkach zbiorowość decyduje się na czyny, których pojedynczy jej przedstawiciele nigdy by nie popełnili, a jednak wszyscy brną w to dalej, podtrzymując iluzję i festiwal usprawiedliwień; budując fałszywy obraz rzeczywistości, który jest niezwykle ważny dla zaangażowanych jednostek.</p><p style="text-align: justify;">Drugim elementem jest kontrast między rodzicami a dziećmi – ich spojrzeniem na świat, radzeniem sobie z emocjami i wypowiadaniem własnych sądów. Z jednej strony widzimy, jak uprzedzenia i poglądy rodziców przesączają się z przez mury domów za pośrednictwem najmłodszych, z drugiej zaś, o ile prostszy i bardziej szczery jest świat widziany oczami dzieci. Podczas lektury warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób obie grupy rozwiązują swoje problemy, jak podchodzą do szczerości i jak rozumieją solidarność. To tak naprawdę dwie równoległe społeczności, przy czym dzieci po raz kolejny zdają się być znacznie bardziej racjonalne. Wolne od wielu, często nieuzasadnionych, lęków, które są codziennością dorosłych, mogą sobie pozwolić na wybaczenie, prostolinijność i prawdę, od której starsi zdają się z każdą chwilą oddalać. </p><p style="text-align: justify;">A trzecia warstwa? O tej nie będę Wam opowiadała, bo jest najbardziej spoilerowa. Zdradzę tyle, że odkrywana na przestrzeni książki historia jednej z bohaterek jest naprawdę ciekawa, choć jednocześnie przerażająca. No i doskonale pasuje do całej reszty wątków z powieści Sarah Langan. Dzięki niej <i>Dobrzy sąsiedzi</i> stają się też powieścią o winie i karze, o tym, że nie można wciąż uciekać przed przeszłością, a także o mrocznych sekretach, które, niewyjawione, mogą zrujnować życie więcej niż jednej osoby. </p><p style="text-align: justify;">Gdy czytałam <i>Dobrych sąsiadów</i>, miałam wrażenie, że to będzie dość przeciętna powieść. Po skończeniu odłożyłam nawet egzemplarz z myślą o pozbyciu się go z biblioteczki. Jednak jeszcze tej samej nocy, a potem przez kilka kolejnych dni myślałam o tej książce coraz intensywniej i myślę o niej nadal, mimo upływu kolejnych tygodni. Chociaż nie jest to najbardziej dynamiczna książka na świecie i ma specyficzną konstrukcję (pół-powieściową, pół-reporterską), uważam, że warto po nią sięgnąć i doczytać do końca, bo obraz całości skłania do ciekawych refleksji. Ze mną książka Sarah Langan na pewno zostanie na dłużej.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgD1BzSSksgmeZaFEuJaR3QCdlOOXFoU59hlD83CZBHWxS-lbLyPQftO5OFyxf5B4tXgDgQg7ETTQCACuQEDLQTBuErlhHa9NBG6nL8vKfHI9s1DK2UX1gAffvPZc54AHmENhuKp4qbzrTy6_Td6Jr7j_lIwbJGwKgRx_aGylTxO5BpWb8BTVgmnpMk=s615" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgD1BzSSksgmeZaFEuJaR3QCdlOOXFoU59hlD83CZBHWxS-lbLyPQftO5OFyxf5B4tXgDgQg7ETTQCACuQEDLQTBuErlhHa9NBG6nL8vKfHI9s1DK2UX1gAffvPZc54AHmENhuKp4qbzrTy6_Td6Jr7j_lIwbJGwKgRx_aGylTxO5BpWb8BTVgmnpMk=s320" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-14206462391156739432021-11-25T08:56:00.001+01:002022-01-22T06:46:30.653+01:00Maciej Marcisz – „Książka o przyjaźni”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheQy7TaZtcmx0GfGgGR8s2ZNp23SuLiYZqC6L2aX9zu-JxKNibrxx2k6fmdore6PiYuNVGS5PsgTSlbN9wJHZ95Ah7e_pMUnd4dOG77wAX7lxYMIKerDP9K4P6zK_AHxHBJLMbR6hLFlw/s1200/ksiazka-o-przyjazni-b-iext97742006.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="834" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheQy7TaZtcmx0GfGgGR8s2ZNp23SuLiYZqC6L2aX9zu-JxKNibrxx2k6fmdore6PiYuNVGS5PsgTSlbN9wJHZ95Ah7e_pMUnd4dOG77wAX7lxYMIKerDP9K4P6zK_AHxHBJLMbR6hLFlw/s320/ksiazka-o-przyjazni-b-iext97742006.jpeg" width="222" /></a></div><div style="text-align: justify;">W kwietniu 2020 roku przeczytałam <i>Taśmy rodzinne</i> Macieja Marcisza. A właściwie pochłonęłam je niemal na raz, bo świat głównego bohatera wciągnął mnie od pierwszej strony. Czułam, że jest to opowieść pokoleniowa, ale nie pod względem klimatu, a treści. Po prostu o ludziach takich jak ja: około trzydziestoletnich, wychowywanych w Polsce, rozczarowanych. W dodatku było to napisane tak fenomenalnym językiem! Ostatecznie <i>Taśmy…</i> znalazły się w moim zestawieniu najlepszych książek ubiegłego roku. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Debiut Macieja Marcisza postawił poprzeczkę naprawdę wysoko, a fakt, że jego kolejna książka miała dotyczyć przyjaźni (nie jest to mój ulubiony temat), wywołał we mnie lekką nieufność. Teraz się tego wstydzę, bo były to obawy całkowicie bezpodstawne. <i>Książka o przyjaźni </i>w niczym nie ustępuje bowiem swojej poprzedniczce. To historia trojga bohaterów, którzy poznali się w liceum i od tej pory idą przez życie w pewnym sensie wspólnie. Poznajemy ich już jako dorosłych, w momencie kryzysu relacji, a narracja równocześnie nakreśla nam historię ich przyjaźni oraz bieżące wydarzenia.</p><p style="text-align: justify;">Podobnie jak w przypadku <i>Taśm rodzinnych</i>, tutaj również najważniejsza zdaje się być nie historia, a bohaterowie, ich przemyślenia, doświadczenia i spojrzenie na świat. Maciej Makselon nazwał niedawno Macieja Marcisza „polską Sally Rooney” i ja się z tą opinią zgadzam. Tutaj również, podobnie jak na przykład w <i><a href="https://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/04/o-co-tyle-haasu-sally-rooney-normalni.html" target="_blank">Normalnych ludziach</a></i> ogromną rolę odgrywa pewna rzeczywistość komunikacyjna między postaciami, to jak bardzo różni się obraz sytuacji z perspektywy poszczególnych jej uczestników oraz niekoniecznie konstruktywne sposoby rozwiązywania problemów. I podobnie jak w przypadku książek Rooney, jestem pewna, że powieści Macieja Marcisza będą zbierały skrajne opinie. Moim zdaniem są świetne, ale mam świadomość, że wynika to w dużej mierze z faktu, że w jakimś sensie doświadczyłam tych braków, które mają ich postaci i nie mam zamiaru udawać, że owe braki nie istnieją.</p><p style="text-align: justify;">Cóż jeszcze mogę Wam powiedzieć… Pochłonęłam <i>Książkę o przyjaźni</i> w jeden wieczór. Zaznaczałam cytaty jak szalona. Wysyłałam znajomym zdjęcia fragmentów, bo znów czułam całym sercem, że jest to książka o nas: o naszych doświadczeniach i naszym spojrzeniu na świat. Jest to coś bardzo nieuchwytnego: z jednej strony nie utożsamiam się z bohaterami, ich historiami i przeżyciami (a przynajmniej nie zawsze), a i tak czuję z nimi więź, a niektóre z ich myśli są niebezpiecznie bliskie moim. </p><p style="text-align: justify;">I tak sobie myślę, że znów cienka jest granica między świetną powieścią, a czczą gadaniną. Na szczęście Maciej Marcisz znajduje się po tej pierwszej stronie. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="61" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-3488591513904091542021-01-28T11:47:00.001+01:002023-11-05T10:31:33.545+01:00Wojciech Mann, Katarzyna Kubisiowska – „Głos”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizXyQXAT9M62xSv7FF8iIzIK2rzJYUmSikaTYf7zxBisGdUcTSPOGbMfopsazjZ39xifsfzTPCXlEpU3-iFuOswQ4lj3LV-V8jrjuuXXweRaAQsWl7AABkG2Bahry9KzwukceQe9Ml16M/s1014/glos_wojciech_mann_700.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1014" data-original-width="700" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizXyQXAT9M62xSv7FF8iIzIK2rzJYUmSikaTYf7zxBisGdUcTSPOGbMfopsazjZ39xifsfzTPCXlEpU3-iFuOswQ4lj3LV-V8jrjuuXXweRaAQsWl7AABkG2Bahry9KzwukceQe9Ml16M/s320/glos_wojciech_mann_700.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">O rozmowie Katarzyny Kubisiowskiej z Wojciechem Mannem opowiadałam już co nieco <a href="https://www.instagram.com/ignotumque/">na Instagramie</a>, chciałabym jednak również tutaj odnotować kilka zdań. Trzeba Wam wiedzieć, że nie jestem wielką fanką wywiadów. Życie i poglądy znanych osób zwykle nie interesują mnie na tyle, by poświęcać im uwagę. Jednak tym razem czułam, że bohater jest na tyle ciekawy, że lektura przyniesie mi realną wartość.</div><p></p><div style="text-align: justify;">Nie myliłam się!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Już od pierwszej strony zachwyciłam się. Najpierw podejściem autorki do samej postaci Wojciecha Manna, o którym opowiada we wstępie. Potem sposobem prowadzenia tej rozmowy. Aż wreszcie samą treścią, do której z pewnością jeszcze nie raz wrócę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W <i>Głosie</i> podoba mi się wiele rzeczy. To, że na kolejnych stronach widać zmieniającą się relację między rozmówcami. Sposób, w jaki Katarzyna Kubisiowska towarzyszy Wojciechowi Mannowi, sprytnie zachęcając go do rozwijania myśli i tematów, a jednocześnie ustępując pola, by jasne było, kto jest gwiazdą tej książki. Opowieści WM o młodości, początkach kariery w radiu, komunistycznej rzeczywistości, ścieżkach kariery, zawodowych dylematach, ale też o życiu prywatnym i prywatnych przemyśleniach. Dobra energia między autorami, którą można wyczuć w słowach. Naturalne i urocze wtręty żony Pana Wojciecha, która pozostaje gdzieś obok podczas rozmów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A nade wszystko podoba mi się, że <i>Głos</i> jest taki w sam raz pod względem treści i objętości. Nie ma tu szukania taniej sensacji, a gdy temat się wyczerpuje – zanika. Książka nie jest za długa, a na pewno nie jest sztucznie wydłużana, jak to często z wywiadami-rzekami bywa.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Lekturę polecam z całego serducha. Na pewno do podsunięcia rodzicom czy dziadkom, którzy Pana Wojciecha lubią i pamiętają początki jego kariery. Ale też dla nas, z pokolenia jego syna, jako namiastkę kontaktu z tak inteligentnym, doświadczonym, wyważonym i interesującym człowiekiem.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: start;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: start;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: start;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px; text-align: start;">Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie <a href="http://www.znak.com.pl/" style="color: #7f7f7f; text-decoration-line: none;">Wydawnictwu Znak</a>.</i></div><br /><div><br /></div>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-21676996669214915762021-01-05T19:43:00.000+01:002021-01-05T19:43:10.903+01:00 Katarzyna Nosowska – „Powrót z Bambuko”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiuZgwKZ6RzLWc2SPN4e32DQYy4cPY1NRIlJ4dX_Uq4BhNDKVMPyAhzrX1doSPnF7DvnOfAiiD_-_Q1T55P-0X5YrxggF0-ajNgQZfPeiT9vYUofaeCYkeWfFVgwmyGWF7crYzDfy45Rg/s1200/powrot-z-bambuko-b-iext66193854.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="746" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiuZgwKZ6RzLWc2SPN4e32DQYy4cPY1NRIlJ4dX_Uq4BhNDKVMPyAhzrX1doSPnF7DvnOfAiiD_-_Q1T55P-0X5YrxggF0-ajNgQZfPeiT9vYUofaeCYkeWfFVgwmyGWF7crYzDfy45Rg/s320/powrot-z-bambuko-b-iext66193854.jpg" /></a></div><i><div style="text-align: justify;"><i>W bambuko robi się nas, a czasem my robimy innych, gdy tylko podejdziemy do stołu, przy którym gra się w życie. Ja wyobrażam sobie, że Bambuko to kraina, która rozpościera się poniżej Krainy Przytomności. Spadamy do Bambuko, a konkretniej jesteśmy strącani, przez specjalizujące się w strącaniu do Bambuko jednostki typu rodzina, znajomi lub twory systemowe, takie jak szkoła, Kościół, państwo.</i> [s. 6]</div></i><p></p><p style="text-align: justify;">Do <i>Powrotu z Bambuko</i> zasiadłam tuż przed Świętami. Jak co roku pełna sprzecznych emocji, nie do końca zadowolona z tego, jak będą wyglądały najbliższe dni, tęskniąca za nie-wiadomo-czym. Słowem: w nienajlepszej formie. Mając w pamięci poprzednią książkę Katarzyny Nosowskiej, żywiłam cichą nadzieję, że i ta podniesie mnie na duchu, a może nawet rozbawi. </p><p style="text-align: justify;">Jeśli pamiętacie <i><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2018/07/katarzyna-nosowska-ja-zem-jej-powiedziaa.html">A ja żem jej powiedziała...</a></i>, możecie być tą lekturą lekko zaskoczeni. Struktura właściwie jest ta sama: to felietony o różnorodnej tematyce, mam jednak wrażenie, że tym razem Katarzyna Nosowska wchodzi znacznie głębiej i dotyka lepiej ukrytych ludzkich warstw. Mniej tu ironizowania (nawet rozdziały mają "zwykłe" tytuły), a więcej gorzkich prawd, które musimy przełknąć podczas lektury.</p><p style="text-align: justify;">Czy to wada? Absolutnie nie! Autorka te trudne tematy opracowuje z klasą i empatią, a jednocześnie bez ogródek. Lektura nie dołuje czytelnika, choć potrafi dostarczyć trudnych refleksji. Ja jednak lubię, gdy autorzy felietonów rzucają mi temat, a czasem również punkt widzenia, który w normalnych warunkach nie przyszedłby mi do głowy. A tu mamy mnóstwo interesujących treści: od internetowych gwiazd, poprzez rozliczenie z dzieciństwem i kult posiadania, na przygodach z kotem sąsiada (które z resztą są punktem wyjścia do rozważań o granicach wolności) kończąc.</p><p style="text-align: justify;">Czyta się to fantastycznie, absolutnie nie gorzej niż poprzednią książkę Katarzyny Nosowskiej. Jestem bardzo ciekawa, czy podobnie jest w wersji audio!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /><p><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-9933005962136846542020-12-30T09:47:00.003+01:002021-11-07T08:37:45.534+01:003 najlepsze książki wydane w 2020 roku i 2, które polecam, choć są stare i zapomniane przez Boga i ludzi<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhBlYjMxHdUwGiH-qCZaVKhTuLwUCh6bzWTt4GD-O3_FR8YvwNWKvqfHdguxZ6AOtdWStkMj1djQV_XokpsGQczdZD91WxOxK1_x-DI9cXmrFqyCAJEwqLTz-Luh8p01ftplQbI8ulfqo/s1629/20201230_093643.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="818" data-original-width="1629" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhBlYjMxHdUwGiH-qCZaVKhTuLwUCh6bzWTt4GD-O3_FR8YvwNWKvqfHdguxZ6AOtdWStkMj1djQV_XokpsGQczdZD91WxOxK1_x-DI9cXmrFqyCAJEwqLTz-Luh8p01ftplQbI8ulfqo/s16000/20201230_093643.jpg" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;">Pamiętam jak w marcu, na samym początku pandemii, wraz z innymi czytelnikami gromadziłam zapasy książek na kwarantannę i planowałam pobijać rekordy. Rok 2020 jawił się wtedy jako szansa na wyczyszczenie stosów wstydu i nadrobienia wszystkich zaległości. Jednak życie szybko zweryfikowało te pomysły. Marzec i kwiecień spędziłam z książką w dłoni. W maju zachłysnęłam się słońcem. Wakacje spędziłam wyrywając się z domu i ciesząc każdą chwilą poza nim. Jesień przepłakałam. </p><p style="text-align: justify;">Ledwo, ledwusieńko i tylko dzięki grudniowej mobilizacji udało mi się przeczytać 52 książki. Większość z nich nie została wydana w 2020 roku, więc w tym roku moja topka składa się z różnych książek, nie tylko nowości. Standardowo zdjęcia i tytuły są linkami do recenzji - chyba że akurat takowa się nie ukazała...</p><hr /><p style="text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/03/janina-bak-statystycznie-rzecz-biorac.html">Janina Bąk – „Statystycznie rzecz biorąc”</a></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/03/janina-bak-statystycznie-rzecz-biorac.html" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1511" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik9jYlLprfIGrBzw7H7eXknjnGh0UH2CxipG74xNjHXUoA815R-bUCjiUiRI7_uBQVId-CQyOjlL_sY-M3yeai-oc1TAotC20bzuy0UexP6wCfyEv8oLjw2ktDG06MH-7Mp97SxWsePYM/s320/6899906632968.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zacznijmy od pozycji, która znalazła się w tym zestawieniu jeszcze zanim pojawiła się na rynku. Zanim ją napisano. Ba, zanim została pomyślana! Kiedy tylko usłyszałam, że JANINA WYDAJE KSIĄŻKĘ, od razu wiedziałam, że znajdzie się wśród tych najlepszych. I co? I MIAŁAM RACJĘ, moi mili, bo to jest absolutne mistrzostwo pisania o nauce.</div><p></p><p style="text-align: justify;">Janina w swojej książce odpowiada na szereg pytań kluczowych dla rozwoju ludzkości. Czy masło przedłuża życie? Czy szczęście można zmierzyć linijką? I – co szczególnie bliskie mojemu sercu psychologa – dlaczego powinniśmy się cieszyć, że Stanley Milgram nigdy nie spotkał Philipa Zimbardo?! Tłumaczy też nam, czym jest korelacja, zmienna, jak powinien wyglądać dobry wykres, a jak wygląda taki, za który trafia się prosto do piekła. A to wszystko w otoczeniu wszechobecnego żartu, który, wymieszany w odpowiednich proporcjach z faktami, daje mieszankę zwiększającą chłonność naszych umysłów. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><hr /><p style="text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/12/andres-barba-swietlista-republika.html">Andrés Barba – „Świetlista republika” </a></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/12/andres-barba-swietlista-republika.html" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOAtB3T1gK2zzkbk85UATM4LASO4GkxeONhdWDd8iYDYiaGCYdL8O9ZOrLKIN8hWPYU_Ptt-2m4C5IesFvT5Vc7Ix5-lGl1V3QF2An7tfppQCUAI67Kdh9Golbmq-UguZCI-Lb2R_ulEs/s320/832586-352x500.jpg" /></a></div><p><span style="text-align: justify;">Teraz moje odkrycie z grudniowego rzutu czytelniczego, wielki zachwyt i jeszcze większe zaskoczenie. Niepozorna opowiastka o prostej fabule. Ot, w pewnym prowincjonalnym miasteczku, które rządzi się ukonstytuowanymi zasadami, pewnego dnia pojawia się banda dzikich dzieci. Początkowo tylko są, z czasem jednak stają się bardziej agresywne. Aż w końcu dochodzi do tragedii. </span></p><p></p><p style="text-align: justify;">Nieco ponad 200 stron retrospektywnej opowieści później kończymy lekturę i rozpoczynamy festiwal interpretacji i odczytywania metafor. Po czym orientujemy się, że mamy przed sobą dzieło znacznie bardziej złożone, niż nam się wydawało. Nie tylko pod względem intelektualnym, choć to zawsze przyjemne, móc pogłowić się nad interpretacjami i odkryć tak wiele płaszczyzn tej samej opowieści. Najważniejsze jednak, że powieść Barby skłania nas do refleksji, zaskakująco aktualnych i konkretnych, dotyczących społeczeństwa, prawa i... nas samych. Bo odbicie jednostki można znaleźć zarówno w marzeniach klasy średniej o ładzie, spokoju i pewności, jak i w dziecięcym dążeniu do niczym nieskrępowanej wolności.</p><p></p><hr /><p style="text-align: center;">Maciej Marcisz – „Taśmy rodzinne”<br /><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbL6qMcVBNrUfYBsSg6eB4l492MTBz7rPx_iieHsGji8hjhizmdLRJtOJfJBuN9nSZIemhFFzV9RM3wzXkorOd937jkVxUX1Qu67rQwT7ik0t-G7O2SArtQGQZ1e0W3OqPQ1tQMbzTD-g/s500/732814-352x500.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbL6qMcVBNrUfYBsSg6eB4l492MTBz7rPx_iieHsGji8hjhizmdLRJtOJfJBuN9nSZIemhFFzV9RM3wzXkorOd937jkVxUX1Qu67rQwT7ik0t-G7O2SArtQGQZ1e0W3OqPQ1tQMbzTD-g/s320/732814-352x500.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">No i mamy naszego gagatka, tego, który nie doczekał się wpisu na blogu, a nawet (o, zgrozo!) kilku zdań na Instagramie... Nie wierzę, że zostawiłam tę powieść ot tak, bez słowa, choć wewnątrz czułam (i nadal czuję!) wiele emocji z nią związanych. Pierwsza to zazdrość w stosunku do autora, bo to się przecież nie godzi mieć tak dobre pióro, tak składać zdania! Dalej jest już tylko poruszenie samą treścią, która niesamowicie do mnie trafiła. </div><p></p><p style="text-align: justify;"><i>Taśmy rodzinne</i> są w gruncie rzeczy powieścią o związkach z krewnymi. O historii, która lubi zataczać koło, nawet (a może przede wszystkim!) , gdy chcemy się od niej odciąć. O tym, że nasi rodzice, których błędy wychowawcze widzimy jak na dłoni, też mieli rodziców, a ci z kolei... Wiadomo, o czym mowa. Jednak przede wszystkim podczas lektury czułam, że jest to po prostu powieść o naszym pokoleniu. Nie bezpośrednio, jak na przykład w <i>Latach poniżej zera</i>, gdzie kultura lat 90-tych przesłoniła fabułę. Raczej w warstwie emocjonalnej, doświadczeniach bohatera i jego typowym, a jednocześnie wyjątkowym losie. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><hr /><p style="text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/01/wojciech-chmielarz-zmijowisko.html">Wojciech Chmielarz – „Żmijowisko”</a></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/01/wojciech-chmielarz-zmijowisko.html" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="225" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2BaXI3uQdrKI6dmHQr7IjE0TqPwVCXr1FTN_nClfVRoAWc34KG_2U5RZT6I6T8XtKCS_FjQrqrVfobpHdA1tndiV0D_86x1c0NxS1ahPGGdPm8nsYvEqMkZpgJHrkn_Ix0qirAFzozjo/s320/zmijowisko-w-iext52788818.jpg" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Zanim przejdę do ostatniej książki, muszę oddać sprawiedliwość i zasłużone miejsce najlepszemu kryminałowi/thrillerowi, jaki poznałam w 2020 roku. Długo zastanawiałam się, która z książek z mojego ulubionego gatunku powinna się tu znaleźć. Chciałam wybrać coś z premier (<a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/01/bartosz-szczygielski-krok-trzeci.html"><i>Krok trzeci</i> Szczygielskiego</a>, a może <a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/01/robert-maecki-zadra-przedpremierowo.html"><i>Zadrę </i>Małeckiego</a>...), jednak zrozumiałam, że to byłoby niesprawiedliwe, bo moim zdaniem najlepsze pozostaje właśnie <i>Żmijowisko</i>.</div><p></p><p style="text-align: justify;">Choć nie ma tutaj emocjonalnego rollercoastera i akcji pędzącej na łeb na szyję, to właśnie powieść Wojciecha Chmielarza zachwyciła mnie misternie utkaną fabułą pełną zaskoczeń. Podczas lektury czułam się, jakbym stopniowo zanurzała się w bagnie niedopowiedzeń, brudnych gierek i paskudnych emocji, a moje próby oceny bohaterów i rozwiązania zagadki były skazane na porażkę. Choć na lekturę musiałam poświęcić nieco czasu, był to świetnie spędzony czas. I myślę, że jeszcze długo czegoś podobnego w literaturze nie doświadczę.</p><p style="text-align: justify;"><br /></p><hr /><p style="text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/04/o-co-tyle-haasu-sally-rooney-normalni.html">Sally Rooney – „Normalni ludzie” </a><br /><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/04/o-co-tyle-haasu-sally-rooney-normalni.html" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="802" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEtM9rQ3p1ntrEtmxuutiavjKFxT-zoc53IXdHxSXLDQbtR1d7ibF98kAE_ZB8cA-61v1gCs92o4D0J-mB27hkR0afaYp2cDeW60qJyeEstAkjBpCwsNLsq2LcDwlnqwVOCdgmou9cgp8/s320/normalni-ludzie-b-iext56153879.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">Na sam koniec zostawiłam sobie powieść najbardziej kontrowersyjną, ale też moim zdaniem najlepszą, wśród tych, które w 2020 roku wpadły w moje ręce. <i>Normalni ludzie </i>zebrali w sieci wiele skrajnych opinii i choć mnie zachwycili, rozumiem każdy krytyczny głos. Po pierwsze dlatego, że po wybuchu zachwytów łatwo było wyrobić sobie wysokie oczekiwania. A po drugie ze względu na to, że odbiór tej książki uważam za sprawę nie tylko subiektywną, ale wręcz intymną. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Mnie zachwyciła przede wszystkim kruchym poczuciem, że nawiązałam z bohaterami relację i dzięki niej staję się uczestnikiem zdarzeń, które nie powinny być moim udziałem. Spodobał mi się ten teatr dwojga aktorów, precyzyjne oddzielenie wątków i tła, okazja do przyjrzenia się tym samym sytuacjom z różnych perspektyw. Zdarzenia i odczucia bohaterów poruszyły we mnie jakąś znajomą strunę, przez którą książka dotknęła mnie do żywego. Tak bardzo, że nawet nietypowa narracja zakrawająca momentami o strumień świadomości kompletnie mi nie przeszkadzała. Tak bardzo, że 8 miesięcy po lekturze nadal mam ciarki na myśl o tej historii. Tak bardzo, że z pewnością kiedyś do niej wrócę. </p><p><br /></p><p style="text-align: left;"><b>A Wy, co dobrego przeczytaliście w 2020? Koniecznie dajcie znać, rozkręćmy razem tę karuzelę polecanek!</b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /><p style="text-align: right;"><br /></p><p></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-24527590000980569092020-12-26T16:26:00.000+01:002020-12-26T16:27:27.767+01:00Andrés Barba – „Świetlista republika” <p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCe3HzCK2BBi3-mKiQQJcD1N-Q579ppNPFCx5fPopZkGiiSWga5f-bamiB_2wkGwzoXMF4A_iwLAUnQb_GNg22vB7UkqWW7VmGCpPogD_6suOtylgjw8ihjDvN2VSLhb_0aH1M9AYB_pQ/s500/832586-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCe3HzCK2BBi3-mKiQQJcD1N-Q579ppNPFCx5fPopZkGiiSWga5f-bamiB_2wkGwzoXMF4A_iwLAUnQb_GNg22vB7UkqWW7VmGCpPogD_6suOtylgjw8ihjDvN2VSLhb_0aH1M9AYB_pQ/s320/832586-352x500.jpg" /></a></div><i><div style="text-align: justify;"><i>Gdzieś na skraju dżungli, w fikcyjnym miasteczku San Cristóbal wciąż piszczy bieda, ale powoli tworzy się już klasa średnia, koegzystująca – nie bez napięć – ze rdzenną populacją Indian, która z oporami przechodzi na stronę „cywilizacji”. W tym nowym ładzie, gdzie asfaltowe drogi przecinają połacie błota, nagle pojawia się grupa dzieci w wieku od 9 do 13 lat. Początkowo nic nie robią, po prostu są, wprowadzając niepokój samą swą innością – porozumiewają się w nieznanym języku i prowadzą życie rządzące się niepojętymi dla obywateli San Cristóbal prawami. Dzieci pozbawione opieki dorosłych są brudne, bezdomne i głodne, zdają się jednak szczęśliwe i wcale nie chcą być na łono społeczeństwa przywracane. Ich odrębność, odczuwana jako prowokacyjna, burzy kruchą równowagę zbiorowości, która dopiero co zdobyła swoje przywileje i umościła się we względnym komforcie. Zaburzona dynamika wspólnoty w konsekwencji prowadzi do tragedii.</i> (opis wydawcy)</div></i><p></p><p style="text-align: justify;">Trudno ująć w jednym zdaniu o czym tak naprawdę jest <i>Świetlista republika</i>, a pełna interpretacja zależy wyłącznie od nas. Można ją czytać jako kolejną utopię, która nie miała szansy się ziścić. Nie doczekała jednak wewnętrznego rozpadu – jej piękno zdusiło zewnętrze, w pewnym sensie zazdrosne o wolność, jak jest się zazdrosnym o noszone dumnie błyskotki. To również metafora dzikości, pragnień, które odrzucane i wypierane zaczynają kąsać i ujawniać bardzo dużo zła. Można też spojrzeć na tę historię jako na powiastkę społeczną o marzeniach klasy średniej, kurczowo trzymającej się kruchego ładu, wypracowanego na przestrzeni lat. To również tekst o tym, jak politycy i media, ramię w ramię dbają, by społeczeństwo otrzymywało informacje konkretne, ukierunkowane na wzbudzanie emocji. Bo czy drobna manipulacja faktami to kłamstwo, jeśli działamy w imię wyższych celów? </p><p style="text-align: justify;">I to właśnie w interpretacjach tkwi moim zdaniem największa siła książki Barby. To niewielka, w gruncie rzeczy prosta opowiastka, zamknięta na nieco ponad 200 stronach. Czyta się doskonale i bardzo szybko, zwłaszcza gdy motywuje nas chęć poznania prawdy. O tym, że dzieci z San Cristóbal nie żyją, dowiadujemy się już w pierwszym zdaniu, lecz niemal do samego końca nie wiemy, co było bezpośrednią przyczyną tej tragedii. Podskórnie czujemy rosnące napięcie, które było udziałem mieszkańców miasteczka i wciąż zastanawiamy się, jak potoczy się fabuła, co tak naprawdę się zdarzyło. Przez kolejne wydarzenia mkniemy szybko, a gdy skończymy lekturę... zaczynamy rozważania, przed którymi nie da się chyba uciec. </p><p style="text-align: justify;">Jeszcze w trakcie czytania, zbliżając się do końca, nie byłam pewna, co sądzę o <i>Świetlistej republice</i>. Skupiałam się na fabule, która, jak już wspomniałam, nie należy do skomplikowanych. Dopiero gdy dałam sobie czas na oddech i wróciłam do poszczególnych elementów tej historii, dotarła do mnie jej wartość. Nie tylko intelektualna, choć to zawsze przyjemne, móc pogłowić się nad interpretacjami i odkryć tak wiele płaszczyzn tej samej opowieści. Najważniejsze jednak, że powieść Barby skłania nas do refleksji, zaskakująco aktualnych i konkretnych, dotyczących społeczeństwa, prawa i... nas samych. Bo odbicie jednostki można znaleźć zarówno w marzeniach klasy średniej o ładzie, spokoju i pewności, jak i w dziecięcym dążeniu do niczym nieskrępowanej wolności.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /> <p></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-29266870627491393052020-12-08T17:07:00.002+01:002020-12-08T17:07:19.739+01:00Marek Krajewski – „Moloch”<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0NPU6SI9hjTgPHZG_L0EQIOujeCwM1F3oH3oXR_qoG-bbyKUmYkj_l2Z4ypW12VZ_90Q-u2FkBGDiC2Amd3ubB0p6zckjZw1NL4MjuyK7Zf2lgm4_Kl4e2VKJMETP_85YEsz0tMrzFg0/s500/moloch-b-iext65435099.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="342" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0NPU6SI9hjTgPHZG_L0EQIOujeCwM1F3oH3oXR_qoG-bbyKUmYkj_l2Z4ypW12VZ_90Q-u2FkBGDiC2Amd3ubB0p6zckjZw1NL4MjuyK7Zf2lgm4_Kl4e2VKJMETP_85YEsz0tMrzFg0/w219-h320/moloch-b-iext65435099.jpg" width="219" /></a></div><div style="text-align: justify;"><i>Breslau, 1928, szpital psychiatryczny przy Kletschkau Strasse. Eberhard Mock staje twarzą w twarz ze swą dawną kochanką. Jej córka i syn zostali porwani, a ślad po nich zaginął. Od śmierci ukochanej Sophie nic nie wstrząsnęło Mockiem równie mocno jak to spotkanie. Hedwig postradała zmysły: o morderstwo dzieci oskarża własnego męża.</i></div><p></p><p style="text-align: justify;"><i>Krok po kroku Mock odkrywa upiorne powiązania między tajnym stowarzyszeniem okultystycznym a budowniczymi miasta przyszłości w centrum Wrocławia. Nawet nie domyśla się, jak potężne siły śledzą każdy jego krok. </i>(opis wydawcy)</p><p style="text-align: justify;">Rok 2020 był na tyle trudny i obfitował w tak wiele dziwnych zdarzeń, że niemal całkowicie przestałam czytać kryminały. Po prostu nie potrzebowałam dodatkowej dawki adrenaliny, a perspektywa babrania się w rynsztokach umysłów morderców, podczas gdy sama balansowałam na cienkiej linii emocji, zupełnie mnie nie przekonywała. Na szczęście grudzień przyniósł uspokojenie, a ja wróciłam do mojego ukochanego literackiego gatunku. I to od razu z przytupem, bo zaczynając od autora, z którym nie miałam nigdy wcześniej do czynienia. Tak, tak, <i>Moloch</i> to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego! Jak zatem wypadło i, co najważniejsze, czy będą kolejne?</p><p style="text-align: justify;">Muszę przyznać, że odczucia po lekturze mam mieszanie. Na pewno już na samym początku zachwyciłam się doskonałym językiem, jakim posługuje się autor. I nie chodzi już nawet o stylizowanie go na dawny (powieść rozgrywa się głównie w międzywojniu, choć ma wstawki z różnych okresów), ale o samo bogactwo i zręczność konstrukcji zdań. Opisy zarówno miejsc, jak i postaci czy emocji wychodzą Markowi Krajewskiemu świetnie, a jego proza jest bardzo intrygująca. Pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu, ale dla mnie lektura była przyjemnością.</p><p style="text-align: justify;">Bardzo podobała mi się również sama zagadka kryminalna: powiązania na wysokim szczeblu przeplatane z życiem prywatnym głównego bohatera, a do tego wątki okultystyczne... Bardzo udana mieszanka! Czytając, byłam ciekawa, co wydarzy się dalej i jakie rozwiązanie przygotował dla nas autor. Byłam zaintrygowana w trakcie i zaskoczona pod koniec, czyli dokładnie tak, jak powinno być. Dodatkowym atutem jest to, że zagadka jest wielowymiarowa, a skutki całej sprawy sięgają znacznie dalej, niż mogłoby się wydawać.</p><p style="text-align: justify;">Mimo tych zalet, podczas czytania miałam kilka zgrzytów. Powieść pełna jest brutalnych scen (co mnie osobiście nie przeszkadza, ale może ktoś z Was tego nie lubi, wiec ostrzegam) i nie wszystkie są moim zdaniem opisane zręcznie. Gdy bohaterowie zaczynali działać w nerwach, a poziom emocji rósł, wszystko stawało się jakby zupełnie nienaturalne. Zmieniał się język opisu, dialogi toporniały, a przez to punkty fabuły, które powinny najbardziej przyciągać uwagę, zatrzymywały mnie i cały impet wygasał. Być może to kwestia samego języka (nie wiem, czy czytałam kiedyś tak stylizowany kryminał, więc chyba nie mam punktu odniesienia), a może faktu, że jestem przyzwyczajona do innych form. Cokolwiek by to nie było, sprawiło, że lektura nie była tak płynna, jakbym tego chciała. </p><p style="text-align: justify;">Czy sięgnę zatem jeszcze po którąś z książek o Eberhardzie Mocku? Prawdopodobnie tak. Skutecznie zachęca do tego sam autor, który, dzięki skrupulatnym przypisom, przypomina nowym odbiorcom serii, jak wiele wspaniałych przygód przeżył jego bohater. Gdy tylko któraś z postaci wraca myślą lub słowem do jakichś wydarzeń z innych książek z serii, na czytelnika czeka odnośnik, który informuje o jaką dokładnie powieść chodzi. Przyznaję zatem: kilka wątków zaintrygowało mnie na tyle, że chciałabym poznać je lepiej. Poza tym Mock to naprawdę ciekawy gość!</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s615/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-11281053804956952262020-04-14T07:07:00.000+02:002020-04-14T07:07:26.668+02:00Niewiele jest rzeczy, których naprawdę mamy powód się obawiać || Chiara Parenti – „Sztuka sięgania gwiazd” [przedpremierowo]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9z9PZT3uSxUyi-aVSY3NWdpGFTR8UJCXkW8lND8SjrGk2nm2MoFZXYBnOiBhB3IIY68F09J7PQCiYtbhtYMXRNIHVWgjBtc_Bhklk-J0K5-s-alY_4Uy3FAD7mK317a8LiQ_eWBv4pi0/s1600/6799906637667.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1125" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9z9PZT3uSxUyi-aVSY3NWdpGFTR8UJCXkW8lND8SjrGk2nm2MoFZXYBnOiBhB3IIY68F09J7PQCiYtbhtYMXRNIHVWgjBtc_Bhklk-J0K5-s-alY_4Uy3FAD7mK317a8LiQ_eWBv4pi0/s320/6799906637667.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Sole żyje w świecie pełnym schematów. Mieszka z rodzicami i w dużej mierze od nich uzależnia decyzje. Czyta w kółko tę samą książkę. Pracuje w niewielkim supermarkecie, u człowieka, którego zna od dziecka, spotykając na swojej drodze wciąż te same osoby. Jada zawsze w tym samym lokalu i dostaje specjalne, bardzo okrojone danie. Zdaje się, że ma wszystko pod ścisłą kontrolą, nieprawdaż? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety życie pisze własne scenariusze. Gdy przyjaciółka Sole, spontaniczna i energiczna dziewczyna, ginie w tragicznych okolicznościach, gruby mur otaczający bohaterkę zaczyna powoli pękać. Podążając za ostatnim prezentem, reakcjami otoczenia i coraz głośniejszym głosem wewnętrznym, Sole postanawia podjąć wyzwanie i zacząć robić rzeczy, których do tej pory panicznie się bała. Jedną po drugiej. Dzień po dniu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sztuka sięgania gwiazd </i>to jedna z tych opowieści, które dosłownie mnie pochłonęły. Przeczytałam ją niemal na raz, właściwie od razu po tym, jak wpadła w moje ręce, a na dodatek na pewno zostanie ze mną na dłużej. Historia Sole, która stworzyła listę 100 lęków i każdego dnia stara się przełamywać jeden z nich, jest z jednej strony abstrakcyjna, z drugiej zaś całkowicie możliwa do zrealizowania. Uważam, że takie historie wyjątkowo chwytają za serce, bo właściwie wiemy, że nigdy nie przydarzą się nam, a z drugiej strony podskórnie czujemy, że MOGŁYBY nam się przytrafić! I nagle chcemy być trochę jak główna bohaterka, która wciąż się boi (jak my!), ale nie pozwala swoim lękom dłużej nad sobą dominować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym właśnie zawiera się subiektywne poczucie, że książka jest "inspirująca", które stoi za fenomenem <i>Sztuki sięgania gwiazd</i>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sama historia Sole zawiera kilka dość oklepanych schematów: bohaterkę, która wszystkiego się boi, szereg konfrontacji, których musi dokonać, by doszło do wielkiej przemiany, a to wszystko okraszone stratą i tym, jak możemy się z nią pogodzić. Podczas lektury widziałam klisze, ale, prawdę mówiąc, miałam je totalnie gdzieś. I moim zdaniem w tym miejscu przebiega granica między pozytywną, a negatywną oceną tej powieści. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uważam, że książka Chiary Parenti ma wszelkie szanse, by stać się światowym bestsellerem (o ile jeszcze nim nie jest). Podejmuje nośne tematy, z którymi każdy z nas kiedyś będzie musiał się zmierzyć. Pokazuje życie, które wiele z nas chciałoby wieść (mam tu na myśli to, w którym nie dajemy się własnym lękom, nie to, w którym skaczemy ze spadochronem. ;)). Daje nadzieję, że choć wszyscy bardzo się boimy, większość z naszych lęków dotyczy bardzo niegroźnych spraw. I wskazuje, jak wiele możemy sobie odebrać, gdy pozwolimy, by rządził nami strach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla mnie historia Sole była jak powiew ciepłego, wiosennego wiatru – niosła nadzieję i dużo energii. Polecam ją wszystkim, którzy, jak ja, motywacji szukają na zewnątrz i muszą wciąż się stymulować odpowiednimi treściami, by działać. Polecam też tym, którzy lubią historie o wyzwaniach i bohaterki, które biorą sprawy w swoje ręce i stają życiu naprzeciw. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie <a href="http://www.znak.com.pl/" style="color: #7f7f7f; text-decoration-line: none;">Wydawnictwu Znak</a>.</i><br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Premiera 15 kwietnia!</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-84642150528871622152020-04-10T18:15:00.000+02:002020-04-10T18:15:44.904+02:00Nathan H. Lents – „Człowiek i błędy ewolucji” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRzNodqS_SdS5Nbt87Rb1iewhHoEPxj-N4IuAermQtIpcgXgLFKf2ln0M_ZzByq3qJ8NAjN8pOZdqoizumkt6EAIE6Gvd9Jq653IeOZNiMF-ztkBcL-FkxYszoBa5YvQmOMsi8vAA1sRE/s1600/miniature-194x308.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="308" data-original-width="194" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRzNodqS_SdS5Nbt87Rb1iewhHoEPxj-N4IuAermQtIpcgXgLFKf2ln0M_ZzByq3qJ8NAjN8pOZdqoizumkt6EAIE6Gvd9Jq653IeOZNiMF-ztkBcL-FkxYszoBa5YvQmOMsi8vAA1sRE/s1600/miniature-194x308.png" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka dni temu pisałam o <a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2020/04/tom-phillips-ludzie-krotka-historia-o.html">świetnej książce Toma Phillipsa</a>, który ze swadą i humorem opisywał dzieje ludzkości z perspektywy jej największych porażek. Pozostając w temacie wielkich przegrywów, postanowiłam sięgnąć po kolejną pozycję, która, przynajmniej w zamyśle, zbija człowieka z piedestału najdoskonalszego ze stworzeń. Tym razem w ujęciu bardziej biologicznym niż antropologicznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Człowiek i błędy ewolucji</i> to niewielkich rozmiarów (niespełna 300-stronicowa) książka popularnonaukowa, której treść jest właściwie zawarta w tytule, dotyczy bowiem tych słabości ludzkiego ciała i umysłu, które są wynikiem wielu miliardów lat ewolucji naszego gatunku. Wydawać by się mogło, że tak długi proces prowadzi do wysokiej specjalizacji i że genom człowieka, jako najwyższej rozwiniętego organizmu, będzie stanowił <i>crème de la crème</i> cech wszystkich jego przodków. Nathan H. Lents przekonuje jednak, że jest zgoła odwrotnie. Nasze DNA to zbitek przypadkowych pozostałości po minionych tysiącleciach, a budowa anatomiczna... cóż, pozostawia wiele do życzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W kolejnych rozdziałach autor prezentuje nam struktury ludzkiego ciała, które nie do końca spełniają swoją funkcję, a także geny sabotujące zdrowe funkcjonowanie. Osobny rozdział poświęca na niedociągnięcia związane z rozmnażaniem, a także na uproszczenia stosowane na co dzień przez nasz mózg. Na kolejnych stronach rozprawia się z mitem człowieka jako najdoskonalszej z istot (niejednokrotnie podkreślając, w czym jesteśmy gorsi od innych zwierząt), a przy tym wciąż podtrzymuje, że piękno człowieka jako istoty tkwi właśnie w tym, jaki jest. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co ważne, autor podchodzi do prezentowanych faktów bardzo racjonalnie. Nie przekonuje nas za wszelką cenę, że dana struktura jest ewolucyjnym bublem i tyle. Wręcz przeciwnie - większość analiz odbywa się na zasadzie bilansu zysków i strat – Lents omawia dokładnie przyczyny powstania danego rozwiązania (o ile są znane) i tłumaczy, w jaki sposób nam pomaga lub co otrzymaliśmy w zamian. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszelkie informacje zaprezentowane w książce zaprezentowane są lekko i z humorem. Nie jest to może poziom żartu jak u Toma Phillipsa czy Adama Kaya, ale książkę czyta się płynnie i przyjemnie, z uśmiechem na ustach. Nathan H. Lents zdecydowanie ma talent do przekazywania wiedzy i potrafi zainteresować czytelnika. Mam nadzieję, że jego poprzednia książka (o tym, co łączy nas ze światem zwierząt i że więcej niż podejrzewaliśmy) też ostatecznie zostanie wydana w Polsce. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-65699637113918984842020-04-08T07:06:00.000+02:002020-04-08T07:08:41.998+02:00O co tyle hałasu? || Sally Rooney – „Normalni ludzie” <div class="gmail_default">
</div>
<div class="gmail_default">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif2YoutpYQzvMqSWsavn2sY0TWwnBA8aTA0ZHhCj1v0e5cnY4e3FLZY1l_RbJ6nRrQuF8a4aDa8_Vyyg0LlHojT4ZahGXh329r8dVqPKj-XMwE8CxT0ErdKeOMA0XszBHRRGzLdC4k4MU/s1600/20200402_115401.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 6px; margin-left: -3px;"><img border="0" data-original-height="803" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif2YoutpYQzvMqSWsavn2sY0TWwnBA8aTA0ZHhCj1v0e5cnY4e3FLZY1l_RbJ6nRrQuF8a4aDa8_Vyyg0LlHojT4ZahGXh329r8dVqPKj-XMwE8CxT0ErdKeOMA0XszBHRRGzLdC4k4MU/s1600/20200402_115401.jpg" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
Ona i on: dwoje nastolatków, reprezentujących przeciwległe bieguny szkolnego życia. Sportowiec i outsiderka, gwiazdor i dziwaczka, dziewczyna z bogatej rodziny i chłopak, który nigdy nie znał swojego ojca. Dzieli ich wszystko, a jednak w wyniku mieszaniny rozmaitych zdarzeń i emocji, ich drogi łączą się po raz pierwszy, by krzyżować się nieustannie na przestrzeni kolejnych lat. </div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
O <i>Normalnych ludziach </i>napisano już wiele. A dziś ja postanowiłam dołożyć swoje trzy grosze. </div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
Przede wszystkim książka Sally Rooney nie jest typową młodzieżówką, której fabuła poprowadzi nas przez szkolne korytarze i boiska sportowe, która z wyczuciem opowie zarówno o zabawie na imprezie, jak i sprzeczkach z rodzicami czy rodzeństwem. <i>Normalni ludzie</i> to teatr dwojga aktorów i opowieść wyłącznie o nich. Gdy inne tematy się pojawiają, stanowią tło lub służą do zobrazowania konkretnych emocji; nie angażują czytelnika i nie odwracają uwagi od sedna sprawy. Niezależnie w jakiej scenerii się znajdujemy, reflektory pozostają nieruchome: jasnym światłem wskazują, że chodzi o Connella i Marianne. </div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
I choć tak zaprezentowana książka może wydawać się nudna, absolutnie tak nie jest, a przynajmniej ja tego nie odczułam. <i>Normalnych ludzi</i> przeczytałam na raz – zaczęłam rano, skończyłam po południu i nie zrobiłam właściwie żadnej dłuższej przerwy. Kiedy weszłam w świat bohaterów, nie chciałam go opuszczać nawet na chwilę; być może jakoś podświadomie bojąc się, że zburzę atmosferę intymności, jaka stała się moim udziałem. Nie wiem, czy znacie takie uczucie, gdy ktoś, kto nie jest Wam jakoś bardzo bliski, nagle zaczyna opowiadać o czymś ważnym i macie wrażenie, że łączy Was cienka nić, której nie chcecie przedwcześnie zerwać. Zdarzyło mi się doświadczać tego w prawdziwym życiu i coś podobnego czułam podczas czytania książki Sally Rooney.</div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
Kolejnym ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autorkę są przeskoki czasowe. Generalnie opowieść toczy się linearnie, kolejne rozdziały przedstawiają następujące po sobie wydarzenia, ale czasem zdarza się, że bohaterowie we wspomnieniach wracają do pewnych scen, które wcześniej nie zostały do końca nakreślone. Mamy wtedy długie, retrospektywne akapity, które nakreślają nam sytuację między postaciami i pozwalają lepiej zrozumieć moment, w którym się znaleźli. I tak jak zwykle nie lubię podobnych zabiegów, tym razem pasowały one do narracji, idealnie wpasowywały się w jej rytm.</div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<i>Normalni ludzie </i>są powieścią nietypową również ze względu na zapis dialogów, a konkretnie brak ich wyodrębnienia. Jeśli czytacie angielskie książki, możecie być przyzwyczajeni do pomijania myślników na początku wypowiedzi bohaterów, jednak tutaj nie ma nic – ani kresek, ani cudzysłowów, ani ostrych nawiasów. Cytaty zapisywane są jeden pod drugim, mamy też narratora, więc wiemy doskonale, która z postaci jest aktualnie przy głosie. A przez pominięcie dodatkowych znaków, opowieść toczy się nad wyraz płynnie i rytmicznie, jak strumień świadomości. Osobiście miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się po prostu w czyjejś głowie, zdanie po zdaniu, scena po scenie. </div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
I tak naprawdę mogłabym zakończyć swój tekst na wychwalaniu technicznej strony tej powieści. A jednak jest jeszcze jeden, najważniejszy moim zdaniem aspekt – emocjonalny. Pewne sceny <i>Normalnych ludzi </i>zrobiły na mnie ogromne wrażenie - jedne ze względu na wyjątkową bliskość do moich przeżyć, inne dlatego, że są po prostu mocne. I choć na samym początku, czytając dialogi bohaterów myślałam sobie: "Rany, jak oni świetnie się komunikują!", szybko wyszłam z tego błędu i zrozumiałam, jak wiele w ich relacji pozostaje niewypowiedziane. Im dalej podążamy za Marianne i Connellem, tym bardziej widzimy, jak się miotają, jak często godzą się na coś, czego nie chcą, pozwalają, by ktoś inny kierował ich losem, gdy oni sami są sparaliżowani strachem czy oczekiwaniami. Wchodzimy coraz głębiej w ich życie i zaglądamy w coraz ciemniejsze miejsca. To boli, a przynajmniej mnie bolało w niemal namacalny sposób. </div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="gmail_default">
<div style="text-align: justify;">
I właśnie dlatego uważam <i>Normalnych ludzi </i>za fenomenalną powieść.</div>
</div>
<div class="gmail_default">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<div class="gmail_default">
<br /></div>
Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-30218103407164793752020-04-06T07:03:00.001+02:002020-04-06T07:03:59.838+02:00Malcolm Gladwell – „Punkt przełomowy” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5aCzYKtflqbF7hDIFzfRrkidQqiFal6o_Kab9VXj3qaW8qYnofKFAN23056M1JyimDzPeZ2pNM0Y5a6k-LOgZwq5Qb4e2f1Ec38Bs1c9qjrMvEkkBaMVFkOHc_mqv_lDPirrZw0zQh-o/s1600/punkt-przelomowy-o-malych-przyczynach-wielkich-zmian-w-iext53801527.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="226" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5aCzYKtflqbF7hDIFzfRrkidQqiFal6o_Kab9VXj3qaW8qYnofKFAN23056M1JyimDzPeZ2pNM0Y5a6k-LOgZwq5Qb4e2f1Ec38Bs1c9qjrMvEkkBaMVFkOHc_mqv_lDPirrZw0zQh-o/s320/punkt-przelomowy-o-malych-przyczynach-wielkich-zmian-w-iext53801527.jpg" width="205" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Malcolm Gladwell – jeden z najbardziej znanych myślicieli współczesności, nieustraszony tropiciel schematów i prawd rządzących światem, obserwator i komentator rzeczywistości. Jego książki polecano mi już z naprawdę różnych stron: w kontekście marketingu, mody, sprzedaży, budowania marki osobistej, socjologii, filozofii czy nawet psychologii. <i>No dobra </i>– pomyślałam zatem – <i>sprawdźmy, co i jak</i>. Skoro tylu moich znajomych jest nim zachwyconych, co może pójść nie tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie będę Was okłamywała – stwierdzenie, że <i>Punkt przełomowy </i>pochłonął mnie od pierwszej strony i nie wypuścił aż do ostatniej, byłoby sporym nadużyciem. Prawdę mówiąc przy pierwszym podejściu odłożyłam tę książkę już na samym początku i nie miałam zamiaru nigdy do niej wracać. Kwarantanna zrobiła jednak swoje i ostatecznie, z braku lepszych pomysłów, zrobiłam drugie podejście. Przemogłam się, a po około 100 stronach zaczęło mi się nawet podobać!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pod względem treści <i>Punkt przełomowy</i> jest bardzo interesującą książką. Autor nie tylko przekonuje w nim, że wiele społecznych zjawisk cechuje się dynamiką podobną do epidemii, ale też opisuje czynniki, które są niezbędne, by taka "epidemia" miała szansę wybuchnąć: prawo garstki, czynnik przyczepności oraz siłę wpływu środowiska. Na przykładzie zmniejszenia przestępczości w Nowym Jorku, rosnącej popularności pewnego modelu obuwia czy tworzenia idealnego programu dla dzieci (a także wielu innych), omawia kluczowe elementy prowadzące do tzw. punktu przełomowego. Czyli tego, w którym zmiany stają się widoczne i spektakularne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne rozdziały książki odsłaniają przed czytelnikiem mnóstwo nowych faktów. Wraz z autorem podróżujemy w miejscu i czasie, poznajemy szereg barwnych postaci i wyciągamy wnioski, które mogą posłużyć nam zarówno do zrozumienia spraw wielkich, jak i w codziennym życiu. Malcolm Gladwell z dużą płynnością przeskakuje między ważnymi i wzniosłymi tematami społecznymi a perspektywą zwykłych odbiorców. Podając przykłady, odwołuje się do wyobraźni przeciętnego człowieka, co sprawia, że poruszane tematy, choć bardzo naukowe, są nam bliskie i w pełni zrozumiałe. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo podobała mi się również konstrukcja książki przypominająca nieco wykład, a raczej cykl wykładów oscylujących wokół głównego tematu. W kolejnych rozdziałach Malcolm Gladwell stosuje szereg zabiegów retorycznych, które mają na celu podtrzymanie spójności wypowiedzi, nawiązanie do wcześniej prezentowanych faktów oraz powtórzenie ich, co pozwala czytelnikowi na lepsze zapamiętywanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skoro temat i zamysł książki są ciekawe w czym leży problem, który wywołał mój początkowy dystans? Chodzi mi o styl, w jakim napisany jest <i>Punkt przełomowy</i>. Wiele się nasłuchałam o tym, jak lekko i wciągająco pisze Malcolm Gladwell i nastawiałam się na naprawdę luźną lekturę. Później jednak uświadomiłam sobie, że opinie te pochodziły od osób, które czytały autora w oryginale. Nie wiem (i raczej nie będzie już mi dane sprawdzić), czy angielska wersja <i>Punktu przełomowego</i> jest bardziej przystępna. Mogę tylko powiedzieć, że polskie tłumaczenie jest raczej sztywne i dość akademickie (przynajmniej w moim odczuciu). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że każda książka Gladwella wydana w Polsce jest tłumaczona przez kogoś innego. Jest to dla mnie zabieg kompletnie niezrozumiały, jednak w tym przypadku cieszę się bardzo, bo być może następne podejście przyjdzie mi nieco łatwiej. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-554316323041432352020-04-04T08:03:00.000+02:002020-04-04T08:05:55.256+02:00Tom Phillips – „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKySjR0MgXR5ptATWAzTOxppFmlGyNI2LnRK3ei1A_afT8rHhSegkXoxmrDGDZEz6-LOvKCV2AqK2cJFHKLmlTS-zhVEQuEgUuL58bUTQPNDM4x3_T5sdsR4qMaWXPd3vx4mQqCd1e4c8/s1600/20200404_075329.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-left: -3px; margin-right: 6px;"><img border="0" data-original-height="803" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKySjR0MgXR5ptATWAzTOxppFmlGyNI2LnRK3ei1A_afT8rHhSegkXoxmrDGDZEz6-LOvKCV2AqK2cJFHKLmlTS-zhVEQuEgUuL58bUTQPNDM4x3_T5sdsR4qMaWXPd3vx4mQqCd1e4c8/s1600/20200404_075329.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Zwykle, gdy myślimy o historii ludzkości, przychodzą nam do głowy pozytywne skojarzenia: często zapominamy o krwawych represjach kolonializmu, ale chętnie wspominamy o rozwoju technologii, wynalazkach, wysłaniu człowieka w kosmos i tym podobnych sprawach. Pamiętamy wielkich wodzów (nawet jeśli w końcu przegrali), ważnych myślicieli, bohaterskich odkrywców. A o królach przegrywu nie pamięta nikt.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Nieważne, ilu wyzwaniom dajemy radę sprostać, katastrofa zawsze czyha tuż za rogiem. Przykład historyczny: w jednej chwili jesteś Sigurdem Potężnym (nordyckim jarlem Orkadów z dziewiątego wieku), triumfalnie wracającym do domu po bitwie, z przytroczoną do siodła głową wroga, Máela Brighte'a, ksywka Wystający Ząb.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W następnej jesteś... cóż, kilka dni później jesteś Sigurdem Potężnym, umierającym na skutek infekcji spowodowanej przez wystające zęby Máela Brighte'a, które podczas twojej triumfalnej jazdy ocierały ci się o nogę.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>To prawda: Sigurd Potężny zasługuje na wątpliwe wyróżnienie w historii wojskowej jako człowiek zabity przez wroga, którego dekapitował kilka godzin wcześniej. </i>[s. 13]</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tom Phillips w swojej książce zabiera nas z wyjątkową podróż przez porażki ludzkości, prezentując zarówno krótko-, jak i długofalowe skutki Bardzo Złych Decyzji. Zaczynamy od pewnego wodza, który zginął śmiercią idiotyczną (nie bójmy się tego słowa), lecz w kolejnych rozdziałach poznamy nie tylko przywódców i polityków, ale również odkrywców, wynalazców, podróżników i inne osoby, które swoje karty historii zapisały dość niechlubnymi czynami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy wniosek, jaki nasunął mi się po lekturze tej książki, a właściwie dopadł mnie już w trakcie czytania to: komicy częściej powinni pisać (oczywiście o rzeczach, na których się znają). Adam Kay zrobił fenomenalną robotę w swoim <i><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2018/10/adam-kay-bedzie-bolao.html">Będzie bolało</a></i>, ubierając wspomnienia z kariery młodego lekarza w formę dziennika pełnego zabawnych anegdot. I poniekąd podobną rzecz zrobił Tom Phillips z antropologią. Już od pierwszych stron jesteśmy w stanie zauważyć, jaki ton będzie miała opowieść: bardzo, bardzo lekki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście poczucie humoru autora (sarkastyczne, złośliwe, bezustannie kierujące przytyki do millenialsów, brytyjczyków i Donalda Trumpa) nie każdemu będzie się podobało. Jestem w stanie to zrozumieć i uszanować. Sama jednak momentami miałam łzy w oczach ze śmiechu - ewidentnie dogadałabym się z Tomem Phillipsem, gdyby nasze drogi kiedykolwiek się skrzyżowały.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak nawet pomijając wszelkie żarty, książka Toma Phillipsa stanowi nie lada gratkę dla wszystkich fanów popularnonaukowych opowieści. Poszczególne rozdziały aż kipią od ciekawostek o władcach, którzy zostali pokonani na własne życzenie (no dobra, Montezumę chyba wszyscy kojarzymy, ale czy słyszeliście kiedyś o Imperium Chorezmijskim?), rozpieszczonych bogaczach, których decyzje niszczą środowisko (króliki nie dostały się do Australii na własnych statkach) czy wynalazcach, którzy czasem nie mieli złych intencji, a czasem zanadto skupili się na zysku i przymykali oczy na to, co ważne (moim absolutnym faworytem jest Thomas Midgley, człowiek, który w pojedynkę zmienił ziemską atmosferę; wygooglujcie go sobie, albo najlepiej po prostu przeczytajcie tę książkę!). Wszystkich łączy jedno: nieumiejętność długofalowego planowania i przewidywania konsekwencji swoich działań.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A może by tak zacząć uczyć się na błędach poprzednich pokoleń?</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-35288549023443407262020-04-02T15:59:00.000+02:002020-04-02T15:59:11.950+02:00Katarzyna Miller, Joanna Olekszyk – „To Twoje życie. Pokochaj je!” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8vbERzXrQZUm9lvrvDUymSknsMgSVDaeolx1_LmnZ8lYhUSjG_HamXpYUojsNfjBFqvKIyGyur5lL4kLh9GGD7zNd8aSKi4kGKiKWryukoPLYofx6Ek0qSyamHmwCq4BsXWRLjgZn8xk/s1600/8399906625283.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1439" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8vbERzXrQZUm9lvrvDUymSknsMgSVDaeolx1_LmnZ8lYhUSjG_HamXpYUojsNfjBFqvKIyGyur5lL4kLh9GGD7zNd8aSKi4kGKiKWryukoPLYofx6Ek0qSyamHmwCq4BsXWRLjgZn8xk/s320/8399906625283.jpg" width="222" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jest wielką tajemnicą, że uwielbiam książki Katarzyny Miller. Jej spojrzenie na świat, sposób przekazywania wiedzy i podejście do życia niezwykle do mnie przemawiają i sprawiają, że przekaz każdej kolejnej opowieści szybko i łatwo do mnie trafia. Moim zdaniem jest to równie ważne w relacji terapeutycznej (serio, każdy z nas może znaleźć psychologa, z którym się dogada i jest to kluczowe dla całego procesu), jak i podczas lektury poradników. Jeśli będziemy czuli, że przekazywana wiedza nie współgra z nami (tak wewnętrznie), ciężko nam będzie cokolwiek z lektury wynieść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chcę to podkreślić na samym początku, ponieważ uważam, że żaden rodzaj książek nie dzieli czytelników tak mocno, jak poradniki. Każdą lekturę oceniamy subiektywnie, wiadomo, ale w tym przypadku do głosu dochodzi jeszcze nasza ocena informatywnej zawartości tekstu. Słowem: czego się z danej książki nauczyłam, co mi ona dała? Nie każdemu sprawdzi się to samo i nie każdy będzie w stanie wziąć coś dla siebie z danego poradnika. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To tak gwoli wstępu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dygresja jeszcze przed rozpoczęciem opowieści, brawo Kaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przechodząc do sedna: <i>To Twoje życie. Pokochaj je!</i> jest zbiorem rozmów Katarzyny Miller z Joanną Olekszyk, redaktor naczelną miesięcznika Sens. W 24 krótkich rozdziałach Panie podejmują rozmaite życiowe tematy zamknięte w 6 głównych blokach: dorosłość, autentyczność, empatia, miłość, spokój ducha oraz przyjemność. Całość przestawiona jest w formie płynnych i przyjemnych w odbiorze dialogów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle teorii, a jak prezentuje się praktyka? Gdybym miała samodzielnie powiedzieć, jakie są główe wątki tej książki, wskazałabym na akceptację – zarówno siebie, jak i zdarzeń, które spotykają nas na co dzień. Autorki przekonują, że doświadczenia, które traktujemy jako wyjątkowe i indywidualne, są znacznie bardziej powszechne, niż nam się wydaje. Zachęcają, by nabrać dystansu zarówno do negatywnych, jak i pozytywnych zdarzeń. Wskazują na wielką wartość poczucia humoru. A jednocześnie podkreślają, w jaki sposób kształtuje się tak stabilną osobowość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Główne przesłanie książki jest właściwie zawarte w jej tytule – kluczem do szczęśliwego przejścia przez życie jest zaakceptowanie tego, co już mamy, a dopiero potem praca nad ewentualnymi zmianami. Przytrafia nam się wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie – nie możemy wybrać sobie rodziców, kolegów z podwórka czy środowiska szkolnego. Nie ma więc sensu porównywać się z ludźmi, którzy dorastali w innych warunkach i dziś mają zupełnie inny kontekst życiowy, niż my. Nie oznacza to jednak, że praca nad sobą, czy dążenie do zmiany nie mają sensu. Po prostu warto czasem spojrzeć na swoje życie z większą życzliwością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I choć żadna z tych spraw nie jest odkryciem na miarę Nagrody Nobla, to mam wrażenie, że bardzo często o takich podstawach zapominamy. Sama łapię się na tym, że choć wiele pracy nad sobą już wykonałam, wciąż wracam do pewnych tematów i wciąż są one dla mnie zaskoczeniem. Dlatego lubię co jakiś czas sięgnąć po podobny dialog. Za pośrednictwem książki autorki zapraszają nas do nieco innego świata – takiego, w którym dbanie o siebie jest sprawą normalną, można z wyrozumiałością patrzeć na swoje przywary, a życzliwość skierowana do wewnątrz pozwala inaczej patrzeć również na otoczenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co by było, gdyby takie zachowania stały się standardem?</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<div>
<br /></div>
Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-20711432885765697872020-03-18T18:17:00.000+01:002020-03-18T18:17:13.069+01:00Gary W. Small, Gigi Vorgan – „Spod kozetki” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOpgCW0mSMhEaVGuQfA4D2NXyrlnkDCP4DSBvrKg8NGf-grrngLOAlDVp6h9IKWRftVZuWHISzsAGkFbrjwIbK6GKVL-orBsv4JOYkActfjfX38jwpskAsUhvaWGqjnLsFrKT1Ieu3ukg/s1600/spod-kozetki-b-iext55935728.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="771" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOpgCW0mSMhEaVGuQfA4D2NXyrlnkDCP4DSBvrKg8NGf-grrngLOAlDVp6h9IKWRftVZuWHISzsAGkFbrjwIbK6GKVL-orBsv4JOYkActfjfX38jwpskAsUhvaWGqjnLsFrKT1Ieu3ukg/s320/spod-kozetki-b-iext55935728.jpg" width="205" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Świat ludzkiej psychiki jest bardzo złożony i często zaskakujący. Wiemy już, że to, co dzieje się w naszej głowie, jest w stanie wpływać na ogólne funkcjonowanie ciała (stąd szereg schorzeń psychosomatycznych), a jednocześnie wciąż odkrywamy nowe, ważne elementy pozostające całkowicie poza naszą świadomością. To chyba główny powód, dla którego choroby psychiczne tak bardzo nas przerażają. A jednocześnie wielu z nas się nimi interesuje. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gary Small, światowej klasy psychiatra, korzystając z doświadczeń swojej ponad trzydziestoletniej kariery wybrał i opisał najciekawsze przypadki, z którymi przyszło mu pracować. W krótkich, napisanych w lekkim stylu rozdziałach przybliża nam sylwetki pacjentów z rozmaitymi problemami, często zupełnie innymi, niż można by się spodziewać na pierwszy rzut oka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To jednak coś więcej niż tylko wybór studiów przypadku. Mamy tu bardzo wiele wstawek opowiadających po prostu o drodze zawodowej Gary'ego Smalla. Trochę jak u Adama Kaya (tego od <i><a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2018/10/adam-kay-bedzie-bolao.html">Będzie bolało</a></i>) – jedno ściśle się z drugim wiąże, a opisywane osoby stanowią też w pewnym sensie kamienie milowe w zawodowym życiu autora. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Takie ujęcie ma swoje plusy i minusy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mnie akurat bardzo spodobała się opowieść o pracy psychiatry. Gary Small odczarowuje nieco ten zawód i pokazuje nam wiele aspektów, do których przeciętny człowiek nie ma dostępu. Opowiada o tym, jak młodzi lekarze są wrzuceni na głęboką wodę i niejednokrotnie muszą improwizować w kontakcie z żywym pacjentem, jak ważna jest intuicja i słuchanie tego, co podpowiada nam umysł, a także jak ciężko jest współpracować psychiatrze z lekarzami innych specjalności, gdy ci uważają go za kogoś w rodzaju wróżbity albo szamana. I choć Gary Small zaczynał swoją praktykę naprawdę wiele lat temu, pewne rzeczy pozostają niezmienne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o sam dobór przypadków prezentowanych w książce, również jestem zadowolona. Dla mnie były to ciekawe i niebanalne opowieści, z których można nie tylko czegoś się dowiedzieć, ale również wyciągnąć wnioski, które przydadzą się w naszym własnym życiu. Za to kocham książki o psychologii. Szanse, że spotkamy na swojej drodze człowieka, który będzie nienawidził swojej ręki tak bardzo, że zapragnie ją sobie odciąć, są niewielkie. A jednak uważny czytelnik może wziąć z jego historii coś, co zostanie z nim na zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po przeczytaniu pierwszych stron <i>Spod kozetki </i>nie sądziłam, że będzie to książka tak dobra. Nie od razu wczułam się w styl autora, albo po prostu we wstępie był on nieco bardziej lakoniczny niż w kolejnych rozdziałach. Ostatecznie jednak przyjemnie było towarzyszyć Gary'emu Smallowi we wspomnieniach i obserwować, jak zmieniało się jego życie zawodowe, podejście do pacjentów oraz jakie lekcje przyszło mu odbierać na przestrzeni lat. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-1618096868369359422020-03-14T09:44:00.000+01:002020-03-14T09:44:25.735+01:00Jennifer Wright – „Co nas (nie) zabije” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgihZWtaj0sk9Airn1m7K0IWiMvNqOPEE7LysvCA17QL9WZdgzoH9z69ZVldHxjv7Gfs7Wu1DyV7Cv_DP8HkDoh3q4KbJRpvWMBC2K1R3zDcITtyPHSVdW1P-SbZaa9nJd_cIOW9F_KKQ8/s1600/442292-co-nas-nie-zabije-jennifer-wright-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="527" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgihZWtaj0sk9Airn1m7K0IWiMvNqOPEE7LysvCA17QL9WZdgzoH9z69ZVldHxjv7Gfs7Wu1DyV7Cv_DP8HkDoh3q4KbJRpvWMBC2K1R3zDcITtyPHSVdW1P-SbZaa9nJd_cIOW9F_KKQ8/s320/442292-co-nas-nie-zabije-jennifer-wright-1.jpg" width="210" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
To, co mamy okazję obserwować na świecie w ostatnich tygodniach, nie jest dla społeczeństwa sytuacją nową. Wszak koronawirus nie jest pierwszym, któremu udało się wywołać ogólnoświatowa epidemię! Od zarania dziejów ludzkość musiała mierzyć się z niewidzialnymi zagrożeniami, które niejednokrotnie dziesiątkowały populację.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I właśnie o tym jest ta książka!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jennifer Wright, amerykańska dziennikarka, bierze na tapet rozmaite plagi, które dotykały ludzkość od czasów starożytnych, aż po końcówkę XX wieku. Wiele z nich to opowieści powszechnie znane (epidemia dżumy, cholery, polio czy grypa hiszpanka), ale kilka z nich potrafi naprawdę zaskoczyć (ja na przykład nie wiedziałam, czym była zaraza antoninów albo taneczna plaga roku 1518). W rozdziałach poświęconym konkretnym chorobom opisuje początki danej plagi, jej naturę, skutki, a także to, w jaki sposób ludziom udało się ją wyeliminować (lub uśpić). Wspomina o ważnych osobach, które przyczyniły się do zwalczania epidemii, bądź przeciwnie – zasłynęły niechlubnie przy jej rozprzestrzenianiu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To, co bardzo podobało mi się w książce Jennifer Wright, to podkreślanie społecznych wymiarów epidemii, a także udziału zwykłych ludzi zarówno w jej rozprzestrzenianiu, jak i wygaszaniu. To bardzo szeroki temat obejmujący otwartość społeczeństwa na nowe informacje (i metody leczenia), skłonność do kierowania się zabobonami, przepływ informacji (oraz to, czy media oraz władze w ogóle mówią nam, co się dzieje), ale również zwykłą, ludzką życzliwość, która potrafi zdziałać bardzo wiele w sytuacji kryzysowej. Podawane przykłady wskazują jednoznacznie, w jak straszne rejony potrafi doprowadzić nieufność, ciemnota i dyskryminacja połączone razem. To ważna lekcja dla nas wszystkich. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I choć <i>Co nas (nie) zabije</i> zawiera naprawdę solidną dawkę wiedzy na temat historii epidemii i zawiera mnóstwo ciekawostek, mnie osobiście lektura pozostawiła z pewnym poczuciem niedosytu. Ciągle było mi mało informacji i miejscami miałam wrażenie, że pozostało sporo niedopowiedzeń, zupełnie jakby jakieś myśli nie były dokańczane. Niejednokrotnie postaci pojawiały się na chwilę, hasłowo, by pokazać ich rolę, ale nie wdawać się w szczegóły. Zabrakło mi też informacji stricte epidemiologicznych, choć to akurat zrozumiałe, bo autorka, jak sama podkreśla, nie ma związków z medycyną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Właśnie z tego powodu nie będzie to moja ulubiona książka o epidemiach (w tym miejscu niezmiennie polecam Wam zeszłoroczny hit, czyli <i>Epidemię </i>Soni Shah, o której pisałam <a href="http://czworgiem-oczu.blogspot.com/2019/05/sonia-shah-epidemia.html">tutaj</a>). Jest to jednak lektura przyzwoita i, co najważniejsze, bardzo lekka. Autorka sprawnie żongluje makabrą i humorem – to moje ulubione połączenie! I choć złośliwe docinki nie każdemu się spodobają (na pewno nie spodobają się antyszczepionkowcom), dla mnie stanowiły ogromny plus całej opowieści i pozwoliły nie popaść w marazm przy najtrudniejszych jej fragmentach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli jesteście fanami książek popularno-naukowych, nie możecie przejść obojętnie obok tej pozycji. Nie uważam, że książka Jennifer Wright nadaje się dla każdego. Osoby, które mają skłonność do nadmiernego zamartwiania się i starają się unikać niepokojących tematów, powinny trzymać się od niej z daleka. Pozostałym jednak polecam tę pozycję z całego serducha, w nadziei, że spędzą przy niej równie przyjemne wieczory, jak ja.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Poznańskiemu.</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-23161495888825192662020-03-12T18:45:00.000+01:002020-03-12T18:45:14.282+01:00Trylogia „O chłopcach” Jenny Han, czyli jak znów zaczęłam czytać książki dla przyjemności <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0dwXGHmbBVZXgRBijwGByT5SYFzbZd10UtQba38QWNFPENjLmxxK3dCJI_W9UrGhvean19XMeWAi0uFmqVzTBU5j8gya5LsoPOD9DtipMWgSj1Ok7iLoS5zF0MMf8V_tAuj65dp7RKeE/s1600/20200312_094848.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-left: -3px; margin-right: 6px;"><img border="0" data-original-height="801" data-original-width="1600" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0dwXGHmbBVZXgRBijwGByT5SYFzbZd10UtQba38QWNFPENjLmxxK3dCJI_W9UrGhvean19XMeWAi0uFmqVzTBU5j8gya5LsoPOD9DtipMWgSj1Ok7iLoS5zF0MMf8V_tAuj65dp7RKeE/s1600/20200312_094848.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Moje ostatnie czytelnicze przygody przypominały raczej drogę przez mękę niż karuzelę śmiechu. Wzięłam na siebie za dużo zobowiązań, nakupowałam zbyt dużo nowości i ostatecznie nie byłam w stanie się zebrać, żeby po którąkolwiek sięgnąć. Postanowiłam więc dać sobie spokój, zresetować umysł i po prostu odpocząć. Przestałam zabierać ze sobą książki do pracy, żeby nie czuć wyrzutów sumienia i cierpliwie czekałam, aż znów zapłoną mi oczy i pojawi się ochota do sięgnięcia po jakiś konkretny tytuł. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pojawiła się z zupełnie niespodziewanej strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęło się od zwiastunów II części netfliksowego filmu – były tak urocze, że od razu chciałam poznać tę historię. A potem okazało się, że powstała na podstawie książek. I choć powieści dla nastolatek to dla mnie dość drażliwy temat (od jakiegoś czasu nie należę do ich grupy docelowej i trudno mi znaleźć takie, które w ogóle dam radę czytać, o podobaniu się nie wspominając), tym razem nabrałam ogromnej ochoty na lekturę. Ostrożnie kupiłam tylko pierwszy tom, nie wierząc, że mi się spodoba. A potem przepadłam na dobrych kilka dni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkie trzy książki z serii stanowią zamkniętą opowieść o uczuciowych perypetiach Lary Jean, uczennicy amerykańskiego liceum. Gdy ją poznajemy, ma 17 lat i jak do tej pory nigdy nie miała chłopaka. Nie oznacza to jednak, że nie była zakochana! Wręcz przeciwnie, w ciągu swojego życia 5 razy marzyła o którymś z kolegów. Nigdy jednak nie przyznała się przed nimi, a każdą z tych relacji w symboliczny sposób kończyła, pisząc do ukochanego list, który następnie chowała w swoim pokoju. I pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że pewnego dnia... listy zostają wysłane.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym miejscu zaczyna się cała seria świetnie wymieszanych zdarzeń, które dotyczą nastoletniej miłości i nie tylko. Chłopcy, w których podkochiwała się Lara Jean, zdążyli się już zmienić. Do tego, jak to w życiu bywa, na wydarzenia sprzed lat mają zupełnie inne spojrzenie, niż bohaterka powieści. Uciekając przed konsekwencjami, dziewczyna wchodzi w nietypowy układ, którego konsekwencje są zupełnie nie do przewidzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się, co takiego wyróżnia książki Jenny Han spośród innych. I myślę, że powody są dwa: romans nie jest tu jedynym wątkiem, a do tego historia jest poprowadzona bardzo autentycznie. To nie tylko opowieść o budowaniu damsko-męskich relacji. Próba odnalezienia się w nowej sytuacji, rozterki związane z byciem na świeczniku, presja otoczenia by postępować w określony sposób, pierwsze poważne wybory, które zaważą na całym późniejszym życiu – to wszystko bliskie nastolatkom tematy. W dodatku zostały zaprezentowane ciekawie i z odpowiednią (moim zdaniem) wrażliwością.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem też zachwycona sposobem, w jaki została wykreowana główna bohaterka. Lary Jean chyba nie da się nie lubić. Środkowa z sióstr, z jednej strony pełna kompleksów, a z drugiej urocza, oryginalna i bardzo sympatyczna. Kibicowałam jej niemal od pierwszej strony i bardzo się cieszę z rozwiązań, jakie przygotowała dla niej autorka. Na przestrzeni kolejnych książek widać wyraźnie zmiany, jakie zachodzą w psychice Lary i to, w jaki sposób dojrzewa, poszukując własnej drogi. A przy tym wszystkim pozostaje sobą! Nie zostaje gwiazdą rocka, nie odkrywa w sobie wyjątkowych talentów, które przyniosą jej sławę. Po prostu żyje i podejmuje decyzje właściwe dla jej wieku i możliwości – dokładnie tak, jak większość z nas.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy są to książki infantylne? W jakimś stopniu na pewno. Czy niektóre wątki są przesłodzone? Owszem. A jednak ostatecznie nie mdli nas od różu i nie przewracamy oczami przy każdej nowej scenie. Wręcz przeciwnie - całość prezentuje się naprawdę dobrze. Cieszę się, że autorka nie poszła torem trudnych doświadczeń z dzieciństwa (które zawsze dobrze się sprzedają) i zafundowała swojej bohaterce porządny support w postaci dobrze funkcjonującej rodziny. Opowieść o siostrach Song i ich niezwykłej więzi, a także ojcu, który stara się zapewnić dzieciom wszystko, co niezbędne, to właściwie powieść w powieści, a w dodatku wyjątkowo ciepły akcent. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-29110676496298768172020-03-05T09:30:00.000+01:002020-03-05T09:30:01.089+01:00Janina Bąk – „Statystycznie rzecz biorąc” [przedpremierowo]<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FktrTgl9bCAq9CMAe76MaYi0iStEm0jZ1rSQd-2PNFJhRxc_qqd0W8TIl84mDMnoHDLrNYVVHNd3Ct0f6EvfcJ35_pkoa16N3tpIdxilOjtITMJDWJTcRQMNTlhrxsQxxaEWSh7-wSE/s1600/6899906632968.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1511" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FktrTgl9bCAq9CMAe76MaYi0iStEm0jZ1rSQd-2PNFJhRxc_qqd0W8TIl84mDMnoHDLrNYVVHNd3Ct0f6EvfcJ35_pkoa16N3tpIdxilOjtITMJDWJTcRQMNTlhrxsQxxaEWSh7-wSE/s320/6899906632968.jpg" width="211" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie będę owijała w bawełnę – akademicki przedmiot o wdzięcznej nazwie "Metodologia badań psychologicznych i statystyka" nie należał do moich ulubionych (i to wcale nie dlatego, że jestem z tych osób, które na pytanie o ulubiony przedmiot z czasów szkolnych odpowiadają "dzwonek", ewentualnie "kanapka"). Dwa planowe semestry przypominały przedzieranie się przez dżunglę amazońską niezrozumiałych zwrotów (i to bez maczety!), a kolejne dwa (bo zaliczyłam powtórkę, tak bardzo chciałam przeżyć to jeszcze raz) spacer po rozżarzonych węglach. Dopiero na końcu tego festiwalu śmiechu i zabawy zaczęłam cokolwiek kojarzyć (bo przecież nie rozumieć) i chyba dzięki temu udało mi się w ogóle skończyć studia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten przydługi wstęp miał prowadzić do prostego wniosku: gdybym przeczytała<i> Statystycznie rzecz biorąc</i> wcześniej, miałabym tak dobrą bazę do dalszej edukacji, że prawdopodobnie przepłynęłabym przez wspomniany przedmiot gładko, niczym puchata kaczuszka przez osiedlowe jeziorko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz serio. Mam nadzieję, że wszyscy kojarzycie Janinę Bąk – prowadzi <a href="https://janinadaily.com/blog/">bloga</a>, a także przewspaniałe <a href="https://www.facebook.com/janinadaily/">social media</a>, w których opowiada trochę o świecie, trochę o własnym życiu, a trochę o statystyce, bo tym z tym związane jest jej wykształcenie i droga zawodowa. Jej styl pisania jest nie do podrobienia, a humor przyciąga rzesze fanów. Sama obserwuję Janinę od lat i gdy tylko zobaczyłam, że wydaje książkę, od razu wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Co prawda spodziewałam się papierowej instrukcji wyplatania koszy z kiełbasy, a nie jakichś wywodów o cyferkach, ale bądźmy szczerzy: nie o treść tu chodzi, a o formę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Prawda jest taka, że czytając <i>Statystycznie rzecz biorąc</i> dajemy się wciągnąć w bardzo niebezpieczną grę, w której na jednej szalce jest nasza dotychczasowa ignorancja, a na drugiej złoty laur wiedzy. Czytamy sobie te wszystkie anegdoty, śmiejemy się pod nosem z żartów o kotach i Wojtkach, aż w końcu orientujemy się, że te wszystkie informacje podstępnie wpełzają do naszej głowy, by zostać tam na zawsze. Janina w swojej książce odpowiada na szereg pytań kluczowych dla rozwoju ludzkości. Czy masło przedłuża życie? Czy szczęście można zmierzyć linijką? I – co szczególnie bliskie mojemu sercu psychologa – dlaczego powinniśmy się cieszyć, że Stanley Milgram nigdy nie spotkał Philipa Zimbardo?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dużym atutem jest to, że książka jest wprost fenomenalnie napisana. Kto zna social media Janiny, ten wie, czego mnie więcej może się spodziewać – <i>Statystycznie rzecz biorąc</i> to właściwie taki bardzo długi (NAPRAWDĘ długi, nawet jak na standardy autorki) post pełen rozmaitych żartów i przytyków (głównie pod adresem tych, którzy na statystyce się nie znają, a powinni). W książce znajdziemy też świetne ilustracje Beaty Smugaj, czyli autorki Lisich Spraw. Jej wizualizację powiedzenia "hold your horses" zamówiłabym bez mrugnięcia w wielkim formacie do powieszenia przy biurku w pracy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaprawdę powiadam Wam, że warto sięgnąć po tę książkę, bo zmieni ona Wasze życie na zawsze. Zaczniecie odróżniać dobre żarty od złych. Zabłyśniecie w towarzystwie, opowiadając o stronach, które gromadzą ładne i przydatne wykresy. Wreszcie znajdziecie swoją drugą połówkę, a wszelkie szczęście zacznie Wam sprzyjać. Choć to ostatnie może być wyłącznie korelacją pozorną. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Za możliwość poznania książki dziękuję serdecznie <a href="http://sklep.gwfoksal.pl/" style="color: #929292; text-decoration-line: none;">wydawnictwu W.A.B.</a></i><br style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;" /><i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;">Premiera 25 marca!</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-25482668084617632962020-02-14T11:48:00.000+01:002020-02-14T11:48:54.112+01:00Sophie Anderson – „Dom na kurzych łapach” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd744wzT52kfbn3n8wOOXftRtGDsxYNGjQcQouVZ2SyIDjomV2mY1FBHOsTCSrMXwDmzP44LkqkGjsC8StcuzzuLps7_M6LY-tTa9rp6y-US71GlayT2lPSnrEnwUdOII1n-qyDawSuZA/s1600/dom-na-kurzych-lapach-b-iext55588101.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="791" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhd744wzT52kfbn3n8wOOXftRtGDsxYNGjQcQouVZ2SyIDjomV2mY1FBHOsTCSrMXwDmzP44LkqkGjsC8StcuzzuLps7_M6LY-tTa9rp6y-US71GlayT2lPSnrEnwUdOII1n-qyDawSuZA/s320/dom-na-kurzych-lapach-b-iext55588101.jpg" width="210" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Im jestem starsza, tym bardziej dostrzegam wartość naprawdę dobrej baśni. Takiej, która zdobędzie i utrzyma dziecięcą uwagę, ale też spodoba się rodzicowi, który może być zmuszony czytać ją setki razy. Poruszającej trudne tematy w sposób jednocześnie dosadny, ale też nie przerażający. Zawierającej morał – a najlepiej kilka, odnoszących się do ważnych, życiowych spraw. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, wśród współczesnych książek niełatwo jest taką perełkę odnaleźć. Tym bardziej zachęcam Was, byście w swych poszukiwaniach zwrócili uwagę na książkę Sophie Anderson, bo gdy już raz trafi w Wasze ręce, nie będziecie chcieli jej wypuścić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dom na kurzych łapach</i> to historia dwunastoletniej Marinki, która jest wnuczką Baby Jagi – tej samej, którą wszyscy postrzegają jako straszliwą wiedźmę. Staruszce nie przeszkadza taka reputacja, bo pozwala utrzymywać w tajemnicy to, czym naprawdę się zajmuje: przeprowadzanie ludzkich dusz na drugą stronę po śmierci. Przeznaczeniem Marinki jest zajęcie miejsca babki, gdy ta sama będzie musiała przekroczyć próg wieczności, jednak dziewczynka nie godzi się z tym, co zostało jej zapisane. Ma własny pomysł na życie i zrobi wszystko, by postawić na swoim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie da się w jednym zdaniu ująć ogromnej wartości, jaką Sophie Anderson zmieściła na kartach tej książki. Z jednej strony to klasyczna opowieść o dylemacie następcy, który musi zmierzyć się z zewnętrznymi naciskami, by zrezygnował z własnych aspiracji i podążył wyznaczoną ścieżką. Dla dwunastoletniej dziewczynki, która zna cienie pracy Baby Jagi, taka sytuacja jest szczególnie przytłaczająca, zwłaszcza że jest w niej ogromna potrzeba kreowania losu według własnych wyobrażeń. Pozostaje jednak pytanie, czy jesteśmy w stanie wpływać na rzeczywistość, czy jednak przeznaczenie dogoni nas prędzej czy później, w tych czy innych okolicznościach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drugim ważnym aspektem <i>Domu na kurzych łapach</i> jest strata i radzenie sobie z nią. To motyw, bez którego niegdyś nie mogła obyć się żadna baśń, a który stopniowo zniknął z opowieści dla dzieci. Niestety w prawdziwym życiu ludzie nie przestali umierać, co oznacza, że trzymanie naszych pociech pod kloszem i udawanie, że śmierć nie istnieje, jest po prostu bezsensowne. Na szczęście Sophie Anderson nie przestraszyła się tego (tak ważnego i tak ludzkiego!) tematu, co więcej – poruszyła go z niezwykłą wręcz wrażliwością. W historii Marinki strata jest niezwykle istotna i służy do pokazania, że należy doceniać to, co mamy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To również przepiękna opowieść o tym, że stawianie na swoim ma swoją cenę, często taką, której nie potrafimy przewidzieć podczas podejmowania decyzji. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec, jak to przy książkach dla dzieci bywa, muszę wspomnieć dwa słowa o technicznej stronie wydania. Zachwycałam się już angielską wersją tej książki, ale Wydawnictwo Kobiece stanęło na wysokości zadania, dzięki czemu również polska odsłona jest prawdziwą perełką. Twarda oprawa, złocenia na okładce, gruby papier oraz ilustracje wewnątrz robią wspaniałe wrażenie i czynią z <i>Domu na kurzych łapach</i> ozdobę biblioteczki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i>Za egzemplarz książki dziękuję <a href="http://www.wydawnictwokobiece.pl/">Wydawnictwu Kobiecemu</a>.</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-49301520815949913522020-02-12T07:45:00.002+01:002020-02-12T07:45:46.514+01:00Federico Axat – „Amnezja” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbZ_tvrvf8Ef3KL87FT2m7YDtI-gPSvN4zJ-lRn7ILc2xQOO6xHMXKT8Pi8D_PhshAVlB5oZpDlvdZTTPCv0GxohJ3p0aqL-lsH8RT4CsN1wLOMU-ONgXzhYcStvSZoLbowRCX_IZXZQ/s1600/amnezja-b-iext56627887.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="280" data-original-width="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbZ_tvrvf8Ef3KL87FT2m7YDtI-gPSvN4zJ-lRn7ILc2xQOO6xHMXKT8Pi8D_PhshAVlB5oZpDlvdZTTPCv0GxohJ3p0aqL-lsH8RT4CsN1wLOMU-ONgXzhYcStvSZoLbowRCX_IZXZQ/s1600/amnezja-b-iext56627887.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Budzisz się we własnym domu – co prawda na podłodze, ale mogło być gorzej, prawda? Gdzieś obok leży butelka po wódce, a nieco dalej... ciało dziewczyny z dziurą ziejącą w piersi oraz pistolet. Nagły skok adrenaliny, myśli galopują Ci w głowie, zaczynasz panikować, bo nie możesz sobie przypomnieć niczego z ostatnich 24 godzin. Co się wydarzyło? Czy znów wpadłeś w alkoholowy ciąg? I kto zabił dziewczynę leżącą w Twoim salonie? A może – o nie, nawet tak nie myśl! – to po prostu Ty? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do lektury <i>Amnezji</i> zachęcił mnie opis, który otrzymałam od wydawcy. Niejasna sytuacja Johna, głównego bohatera, dawała nadzieję, że to kolejna z opowieści, w których bohaterowie tracą zmysły i nie są w stanie odróżnić wytworów swojej wyobraźni od rzeczywistości. Ostatnio bardzo polubiłam się z podobnymi wątkami i wciąż jestem ciekawa, w jaki sposób autorzy są w stanie wykorzystać je w swoich opowieściach. Pod tym względem Federico Axat nie zawodzi, serwując nam intrygującą fabułę, która z początku wydaje się prosta, by następnie skręcać w niespodziewanych kierunkach i zaskakiwać czytelnika. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym jednak miała ocenić<i> Amnezję</i> wyłącznie jednym słowem, powiedziałabym, że jest po prostu nierówna - raz intryguje i narzuca szalone tempo, by za chwilę zwolnić, a nawet lekko znużyć. Moim zdaniem to jedna z tych lektur, które warto czytać na raz i zmuszać się nieco, gdy akcja staje się mniej wartka. Jeśli odłożymy ją na później, jest spora szansa, że do niej nie wrócimy, a byłoby szkoda stracić naprawdę ciekawe rozwiązanie całej zagadki. Bo to nie jest tak, że finalnie żałujemy czasu spędzonego na lekturze. Zakończenie książki daje satysfakcjonujące odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powieść ma dwa oblicza również pod względem fabularnym. Z jednej strony jest to rasowy thriller psychologiczny z naciskiem na ten drugi człon. Mamy tu bohatera tragicznego, którego los doświadczył bardzo ciężko i który mierzy się stale z rozmaitymi traumami. Są momenty, gdy dosłownie babramy się w historii Johna i ogrom tragedii w jego życiu po prostu nas przytłacza. Jednak wszystko to ma swój sens i ostatecznie stanowi nie tylko zlepek informacji dających tło, ale również element niezbędny w obliczu całej fabuły. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z drugiej strony <i>Amnezja</i>, operując fikcją, zaprasza nas do świata wielkich korporacji i brudnych gierek, w których jednostka absolutnie się nie liczy. Choć powieść na początku wydaje się skupiona na jednym bohaterze, ma również intrygujące drugie dno. To świat, w którym John i inne osoby mierzące się z traumą są tylko pionkami w grze o wielką stawkę. Grze, która może mieć tragiczne konsekwencje. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mówiąc krótko: jest to ciekawa pod względem treści (zwłaszcza w kontekście finału), a jednocześnie dość nierówna powieść, której warto poświęcić kilka godzin, najlepiej bez większych przerw, żeby nie zgubić głównych wątków. Ze względu na retrospekcje oraz złożoną sytuację bohatera spodoba się raczej fanom thrillerów psychologicznych, w których tempo akcji ustępuje czasem pola większej uwadze przeniesionej na postaci. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #565656; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px;">Za egzemplarz książki dziękuję <a href="https://www.proszynski.pl/" style="color: #929292; text-decoration-line: none;">wydawnictwu Prószyński i S-ka</a>.</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3324511977953950802.post-42919981085076548312020-02-10T08:39:00.000+01:002020-02-10T08:39:20.606+01:00Hanna Greń – „Wioska kłamców” <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqc18BGzmKPreK3czGmXOM4SMXdeyRb1KFKIhUW-3InL7B9xDNr2fH9GJBUfpGzaqvZnojYsgYkpDy34FzsOYXDAiD7K96VZhlLgEUw3u8gujp21MLUlF6tJdYJNrO9SZuhrXi8k4ftRI/s1600/15783987876030392-jpg-gallery.big-iext56382231.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="783" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqc18BGzmKPreK3czGmXOM4SMXdeyRb1KFKIhUW-3InL7B9xDNr2fH9GJBUfpGzaqvZnojYsgYkpDy34FzsOYXDAiD7K96VZhlLgEUw3u8gujp21MLUlF6tJdYJNrO9SZuhrXi8k4ftRI/s320/15783987876030392-jpg-gallery.big-iext56382231.jpg" width="208" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Hanna Greń już od dawna pojawiała się na horyzoncie moich czytelniczych aspiracji (ależ ze mnie poetka!), jednak do tej pory brakowało mi dostatecznej motywacji (i jeszcze rym!), by zabrać się za którąś z jej powieści. Czekałam na dogodną okazję, najlepiej początek jakiejś nowej serii, która nie przerażałaby mnie perspektywą kilku tomów do nadrobienia. I proszę, wraz z początkiem roku taka szansa nadeszła, a ja z radością z niej skorzystałam. Udałam się w podróż do Wioski Kłamców, gdzie każdy zdaje się skrywać jakąś mroczną tajemnicę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy tutaj do czynienia z dość klasyczną historią: oto córka policjanta (która również miała swój epizod z tym zawodem), postanawia ruszyć w drogę i wyjaśnić okoliczności śmierci ojca. Co prawda pozornie sprawa jest już rozwiązana, a osoby podejrzane o popełnienie zbrodni zostały skazane, jednak Dionizie (cóż za cudne imię!) to nie wystarcza – jej zdaniem winni wciąż są na wolności. W poszukiwaniu prawdy kobieta udaje się do niewielkiej wioski, w której będzie próbowała odkryć nowe fakty. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cudowne jest to, że główka bohaterka, podobnie jak czytelnicy, nie spodziewa się zupełnie, jak zagmatwana i trudna będzie sprawa, którą będziemy wspólnie odkrywać. Strzygom to niepozorna miejscowość, jednak wszyscy jej mieszkańcy zdają się być uwikłani w jakąś niejasną i przerażającą historię. W pewnym momencie mamy wrażenie, że absolutnie każdy coś ukrywa, przez co wszyscy stają się podejrzanymi, a śledztwo zatacza coraz szersze kręgi. Dodatkowo obecność wątków fantastycznych, związanych z lokalnymi wierzeniami, dodaje całej książce ciekawego charakteru. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cały czas zastanawiam się, jak najtrafniej zaklasyfikować <i>Wioskę kłamców</i>. Niezaprzeczalnie jest to kryminał, bo w końcu mamy i trupa, i śledztwo, mające wyjaśnić okoliczności jego śmierci. Są tu również elementy thrillera. A jednak w odniesieniu do współczesnej "normy" obu tych gatunków, muszę wspomnieć, że książka Hanny Greń wypada wyjątkowo spokojnie i łagodnie. Próżno tu szukać galopującej na łeb na szyję akcji czy też miejsc zbrodni opisanych tak plastycznie, że zbiera nam się na wymioty. To raczej spokojna, klimatyczna książka dla tych osób, które nad adrenalinę przedkładają ciekawe tło społecznie i spokojniejsze tempo wydarzeń. Nie jest to absolutnie wada – mnie całkiem spodobało się takie podejście do gatunku. Ale jeśli jesteście jedną z osób, które piszą do Maxa Czornyja, że jego książki mogłyby być bardziej krwawe (w którymś z wywiadów wspominał, że są tacy czytelnicy), to tutaj możecie czuć się lekko zagubieni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy zatem uważam za udane moje pierwsze spotkanie z prozą Hanny Greń? Właściwie tak. Spodobał mi się jej styl i to, w jaki sposób snuje swoją historię, jestem zachwycona zagadką, jaką wykreowała i tym, jak sprawnie mieszała tropy, by jak najdłużej utrzymać nas z dala od rozwiązania. Nie wiem jednak, czy sięgnę po kolejne książki z serii. Główna bohaterka irytowała mnie niesamowicie (z tego, co widziałam w innych recenzjach, nie jestem w tym odczuciu sama), a poza tym wolę chyba jednak bardziej krwawe i brutalne opowieści. Znam jednak mnóstwo osób, którym z czystym sumieniem poleciłabym prozę Hanny Greń i zachęciła je do przeczytania poprzednich książek autorki. A może Ty jesteś jedną z nich?</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s1600/ka%25C5%259B.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="117" data-original-width="615" height="60" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmQMSsGSyFV_jKeBA06kZXj2cJDYOT_-Uek_S4z_QAYkjwq7xNP3nnqZP40nEQO0PYPhjB3HGRJhwqS8ZZHMZdH73drFvTnQeEP8uIVOwgsAApTYXhmRM08P4VGEvoFcr0umOmDdHx5Jo/s320/ka%25C5%259B.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;"><br /></i>
<i style="background-color: white; color: #666666; font-family: Georgia, Utopia, "Palatino Linotype", Palatino, serif; font-size: 15.4px; line-height: 21.56px;">Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie <a href="http://czwartastrona.pl/" style="color: #7f7f7f; text-decoration-line: none;">wydawnictwu Czwarta Strona</a>.</i>Kaśhttp://www.blogger.com/profile/12339120610452736273noreply@blogger.com0