wtorek, 8 października 2019

Anna Kańtoch – „Pokuta”

Rok 1986 w niewielkiej, opustoszałej już po sezonie, miejscowości nad polskim morzem. Gdy na plaży zostaje odnalezione ciało pewnej na pozór idealnej nastolatki, wydarzenia toczą się szybko – milicja w błyskawicznym śledztwie znajduje sprawcę, który przyznaje się do winy i trafia do aresztu, gdzie będzie oczekiwał na proces. Idealnie, prawda? Wszystko zaczyna się jednak mieszać, gdy na komendzie pojawia się starszy mężczyzna w zniszczonych ubraniach, który przyznaje się do zabicia nie jednej, a sześciu kobiet na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. W tym oczywiście tej, którą niedawno znaleziono.

Kim jest tajemniczy człowiek, który podaje się za mordercę? Co tak naprawdę działo się w ostatnich latach? I dlaczego nikt się nie zorientował, że z metodyczną dokładnością (co 7 lat) z miasteczka znikały młode dziewczyny?

Historię w Pokucie obserwujemy z dwóch perspektyw. Z jednej strony mamy oficera milicji, który stara się rozwiązać sprawę zaginionych dziewcząt mimo pojawiających się zewsząd przeciwności i wyraźnej niechęci przełożonych. Krzysztof Igielski to klasyczny śledczy z rysą na życiorysie, który nie do końca potrafi sobie poradzić z codziennością, a zwłaszcza z utratą narzeczonej, która odeszła od niego jakiś czas temu. Drugą ważną bohaterką jest Pola - młoda dziewczyna z wieloma problemami, funkcjonująca na towarzyskim marginesie i żyjąca pod dyktando matki. Próba rozwiązania zagadki dawnej koleżanki jest dla niej w pewnym sensie odskocznią od codziennych trudności. 

Oba "śledztwa" toczą się równolegle, dostarczając nam nowych informacji, by następnie zgrabnie połączyć się w spójną i ciekawą całość.

Kryminał Anny Kańtoch był pierwszym, jaki przeczytałam po naprawdę długiej przerwie. I muszę przyznać, że autorce udało się na nowo rozpalić we mnie miłość do tego gatunku. Zdążyłam już zapomnieć, jak przyjemne jest analizowanie faktów i próby samodzielnego rozwiązania danej sprawy; jak wiele satysfakcji mamy, gdy trafnie ocenimy jakiegoś bohatera, ale też kiedy zostaniemy umiejętnie oszukani. Po lekturze Pokuty mogę stwierdzić, że Anna Kańtoch bez wątpienia ma do kryminałów talent. Udało jej się stworzyć wielowątkową powieść, która ani przez moment nie nudzi, a wręcz przeciwnie - w napięciu trzyma do ostatniej strony (dosłownie, bo nawet w zakończeniu wyjaśniony zostaje jeden z wątków, który zdawał się nie pasować do układanki). Co ważne, prezentowana historia jest spójna, a motywy bohaterów przekonujące i autentyczne.

Jakby tego było mało, Pokuta to przykład książki wyjątkowo dobrej pod względem literackim. Autorka zgrabnie operuje słowem zarówno w dialogach, jak i dłuższych opisach – ani jedne, ani drugie nie nudzą czytelnika. Mimo dość sporej objętości książki, nie czujemy znużenia. Wręcz przeciwnie, lektura jest prawdziwą przyjemnością. 

Nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po resztę kryminałów Anny Kańtoch, która do tej pory kojarzyła mi się wyłącznie z fantastyką (zapewne przez swoją obecność na licznych konwentach)...


2 komentarze:

  1. Lubię ten mrok, jaki wyziera z książek Kańtoch, więc po "Pokutę" sięgnę na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jest mrocznie. Ale w akceptowalnym stopniu. :)

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.