poniedziałek, 4 listopada 2013

Andrzej Sapkowski - "Sezon Burz"

„Wiedźmina” czytałam dość dawno i, muszę przyznać, zakończyłam raczej przepełniona irytacją niż zachwytem. O ile losy samego Geralta wciągnęły mnie niesamowicie, o tyle skupiająca wokół siebie końcową fabułę Ciri nie wzbudziła już u mnie tak dużej sympatii. Zapewne gdyby „Sezon burz” zapowiedziany był jako kontynuacja, nie sięgnęłabym po niego tak chętnie. Szczęśliwie przed złożeniem zamówienia nie sięgnęłam również do pierwszego, udostępnionego w Internecie rozdziału – muszę przyznać, że napędził mi on sporo strachu. Język, bliższy panu Forysiowi niż Sapkowskiemu, miał chyba na celu zniechęcenie potencjalnych czytelników. Na szczęście w reszcie książki wszystko wraca do wiedźmińskiej normy, momentami mam nawet wrażenie, że słowa są bardziej barwne i historyczne niż dotychczas.

Jak nietrudno się domyślić dzięki okładkowemu opisowi, cała zabawa kręci się wokół zaginionych wiedźmińskich mieczy. To ona trzymają Geralta w miejscu, gdzie co i rusz wpada w nowe kłopoty, oraz zmuszają do wykonywania zadań, których normalnie by się nie podjął. Mało w tej książce zabijania potworów, więcej intryg i sporów międzyludzkich. Po raz kolejny na jaw wychodzi paskudna natura czarodziejów, których brudne sprawki w połączeniu z dewizą „cel uświęca środki” są przyczynkiem do śmierci ludzi. Znów dowiadujemy się, że tak naprawdę nie wolno ufać nikomu. I, jak to w zwykłym świecie, drobne sprawiedliwe gesty przeplatają się z globalną niesprawiedliwością. Trafiamy na dwór królewski, do domu czarodziejki i wielkiego, magicznego laboratorium, odwiedzamy także wielu zwykłych, prostych ludzi i mieszańców. A wszystkie te wydarzenia, osadzone według głównego trzonu czasoprzestrzennego, wspaniale się przeplatają i uzupełniają.

Prawdę mówiąc jedyną kwestią, która nie pasuje i którą tak naprawdę nie do końca rozumiem, są dwie wstawki z przyszłości, usytuowane 150 lat po opisywanych w książce wydarzeniach. Nie jest to raczej nowy wątek, który kiedyś się rozwinie, bardziej wskazanie na nieśmiertelność legendy o Białym Wilku. Wprowadza lekki zamęt i pytanie – co stało się dalej? Gdzie kończą się losy słynnego wiedźmina?

Wciąż zastanawiam się, czy pan Sapkowski uraczy nas jeszcze krztyną losów Geralta z Rivii. Obecne przedsięwzięcie pokazało, że zarobić się na tym da (w przedsprzedaży poszło więcej egzemplarzy, niż niejedna książka ma nakładu całkowitego…), a i czytelnicy będą zapewne w większości zadowoleni z tego, co otrzymali. Dla mnie losy Białego Wilka są tak niewyczerpane, że mogłabym bez końca czytać o krótkich epizodach z jego życia, takich jak ten opisany w „Sezonie Burz”.  Czekam zatem na więcej i jestem przekonana, że czekać warto.

2 komentarze:

  1. A, ja się trochę bałam i w sumie nadal boję sięgnąć po "Sezon burz", bo całą wiedźmińską sagę cenię sobie wysoko. Nie chcę się rozczarować, ale skoro twierdzisz, że sama miałaś obawy, które okazały się być nie na miejscu, to może i ja w końcu się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu górę wzięło uwielbienie dla sagi i musiałam spróbować. Moim zdaniem jeśli podejdzie się do tematu na luzie i potraktuje się to jako odnalezioną gdzieś w czasoprzestrzeni historię uzupełniającą o losach Geralta, nie powinno być rozczarowania. Z resztą zawsze warto próbować! (:

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.