Kiedy w końcu dostałam w swoje ręce kolekcjonerską edycję ‘Sukkuba’, książka niemal paliła mi się w rękach. Opinie o makabryczności i przekraczaniu granic, zasłyszane gdzieś w międzyczasie, jeszcze bardziej zaostrzały mój apetyt. Ze smutkiem muszę jednak stwierdzić, że nie został on w pełni zaspokojony, choć książka z pewnością zasługuje na pochwałę.
W ‘Sukkubie’ odwiedzamy, skonstruowany od podstaw przez autora, świat pradawnej, matriarchalnej sekty, która pod pozorami idealnie prosperującego miasteczka kryje swój krwawy i mroczny proceder. Wraz z główną bohaterką, prawniczką Ann Slavik, zostajemy wciągnięci w niezwykłą i groźną grę, gdzie fikcja i rzeczywistość zlewają się w jedno, a stawką jest nie tylko życie, ale też poznanie prawdy o sobie. Po drodze nie brak nam mocnych wrażeń – krew leje się strumieniami, połączona z wieloma innymi płynnymi substancjami, a my jesteśmy świadkami równie wielu rytuałów, co zbrodni dla zabawy. Jednak żaden z tych czynów nie pozostaje bez uzasadnienia. Edward Lee poza dosadnymi, bezwzględnymi opisami, funduje nam także podróż w psychikę bohaterów, co z pewnością niezwykle wzbogaca książkę i absolutnie nie pozwala myśleć o niej jako o pustej zbitce przypadkowych, szokujących scen.
Mimo wszystko moim zdaniem Edward Lee nie napisał niczego nowego. Ociekające krwią i seksem, perwersyjne, przerysowane, łamiące wszelkie tabu książki można spotkać także w dorobku innych pisarzy. Bentley Little w ‘Dominium’ z równą lubością łączy hektolitry krwi, potu i spermy, a jeśli chodzi o roztrzaskane ciała i makabryczne zbrodnie… Jasne, co wrażliwsi czytelnicy mogą nabawić się mdłości czy koszmarów przy tego rodzaju prozie, ale zakładam, że ktoś sięgający po tę, specyficzną jednak literaturę, ma jakąś wiedzę na temat zawartości książki i granicy własnych możliwości. Osobom zaprawionym w bojach z horrorem nie powinno przydarzyć się nic złego.
Podsumowując całość – w mojej prywatnej ocenie książka zasługuje na dobre 6, ze względu na styl, zwartość świata przedstawionego i bądź co bądź niezłą dawkę wrażeń (nie)estetycznych. Również duży plus za dołączone do edycji rozszerzonej opowiadanie - ‘Matka’ podobała mi się dużo bardziej niż cała książka razem wzięta, zrobiła też na mnie znacznie większe wrażenie. Szkoda tylko, że wydawcy nie pokusili się o dorzucenie czytelnikom czegoś nowego, niedostępnego. Wszak ‘Matkę’ można znaleźć też w antologii ’15 blizn’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.