poniedziałek, 12 września 2016

Leslye Walton – „Osobliwe i cudowne przypadki Avy Laveder”

Ma na imię Ava i wywodzi się z rodziny, w której żadne pokolenie nie było zwyczajne: ma babkę napiętnowaną śmiercią, która postanowiła wyrzec się miłości i matkę tak zakochaną, że ślepą na wszystko, co dzieje się dookoła niej. W tym pokoleniu jednak niezwykłość okazała się wręcz namacalna, Ava jest bowiem pierwszym przypadkiem osoby, która urodziła się… ze skrzydłami.  Jak to bywa w świecie, opinie na temat jej przypadłości są różne: jedni nazwali to karą, inni błogosławieństwem. No i jest on, który uważa ją za anioła i popada w obsesję…

Zacznę od tego, co mi się podobało. Już na samym początku opowieści zostałam zaskoczona skokiem w przeszłość – po krótkim wstępie na temat narodzin Avy i jej brata rozpoczyna się retrospektywna opowieść snuta przez samą bohaterkę na podstawie zgromadzonych przez nią informacji. Dziewczyna przez lata starała się dowiedzieć jak najwięcej o swojej rodzinie, a teraz przekazuje tę wiedzę nam – rzetelnie, choć mam wrażenie, że tu i ówdzie dodając coś od siebie dla lepszego brzmienia. W każdym razie przenosimy się dwa, a właściwie trzy pokolenia wstecz, gdzie (jak twierdzi Ava) cała historia ma swój początek – poznajemy losy jej babki, Emilienne, a także matki, Viviane. Historie obu kobiet, choć różnią się od siebie, naznaczone są cierpieniem: miłość, w której się zatraciły, zmieniła je na zawsze, czyniąc nieszczęśliwymi. Były społecznie nieakceptowane, nazywane wiedźmami, odrzucane. Ciężko przyszło im znalezienie swojego miejsca w świecie.

Ważną kwestią jest to, że w każdym momencie losów rodziny istotną rolę odgrywają zdarzenia nadprzyrodzone: ktoś znika, zamiast normalnie umrzeć, ktoś inny ma „szczególną wrażliwość”, która w praktyce oznacza w pewnym stopniu przewidywanie przyszłości… Kulminacją magii jest oczywiście pojawienie się na świecie Avy. Wszystkie te zdarzenia są jednak doskonale wplecione w rzeczywistość: nie dziwią i mówi się o nich, jakby były najnormalniejszym elementem świata. To właśnie druga wielka zaleta książki: perfekcyjnie poprowadzony realizm magiczny. Nie wiem, czy to kwestia jakiejś szczególnej wrażliwości autorki, czy wynik pisarskich wprawek, ale efekt jest niesamowity. Czytelnik otrzymuje świat, który do złudzenia przypomina nasz, a jednak jest rozszerzony o rzeczywistość, która dla nas jest zupełnie obca, tam z kolei obecna jest w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe.

W obliczu tak wielu pozytywów książka ma tylko jedną, w dodatku (mam wrażenie) dość subiektywnie odczuwaną przeze mnie wadę. Opowieść o losach rodziny Lavender/Roux jest naprawdę niezwykła: czyta się ją wspaniale nie tylko ze względu na ciekawie poprowadzoną fabułę, ale również wszelkie niecodzienne zdarzenia, które są udziałem bohaterów. Czytelnik, który w jakimś stopniu wie, dokąd zmierza akcja (mam tu na myśli narodziny bliźniąt), z radością odkrywa wydarzenia poprzedzające. Prezentowane postaci intrygują, a całość jest znacznie bardziej przygnębiająca i skłaniająca do refleksji, niż się spodziewałam. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że czar pryska mniej-więcej w połowie książki, a więc w momencie, w którym kończy się wstęp dotyczący przeszłości rodziny, a zaczyna akcja związana z życiem tytułowej bohaterki. Historia Avy nie jest niestety nawet w połowie tak ciekawa, jak opowieść o jej przodkach i dość mocno traci na niezwykłości.

Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender są bezsprzecznie książką intrygującą – zarówno opinie, które pojawiły się na jej temat, jak również opis i piękna okładka zachęcają do sięgnięcia po tę pozycję i poznania losów tytułowej bohaterki. Mnie opowieść intrygowała jeszcze przed premierą i cieszę się niesamowicie, ze wreszcie udało mi się znaleźć na nią czas. Przeczytałam, zachwyciłam się pierwszą częścią, drugą nieco rozczarowałam, ale mimo to wciąż uważam tę opowieść za wspaniałą. Na pewno warto po nią sięgnąć ze względu na ciekawy pomysł, no i po to, aby poobcować ze świetnie wprowadzonym realizmem magicznym – wbrew pozorom tak udany zabieg nie zdarza się zbyt często.






Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Sine Qua Non.

5 komentarzy:

  1. zaintrygowałaś mnie, chyba jeszcze nie czytałam czegoś podobnego. Mam nadzieję, że mi również się spodoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę nietypowa książka, także warto po nią sięgnąć choćby z tego powodu.

      Usuń
  2. Ciekawiła mnie ta książka przez długi czas, jak też podobnie było z Magonią. Wiem, że książki są różne. Jednak po rozczarowaniu związanym z aż tak zachwalaną książką, doszłam do wniosku,że więcej nie dam się zwieść opiniom. Z drugiej strony, jakoś mam poczucie, że skoro Ty polecasz to i mnie się spodoba:)Jeszcze się zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Magonia" mnie również skusiła dzięki opiniom, ale lektura jeszcze przede mną. Jestem ciekawa, czy mi się spodoba, bo też wydaje się być dość... nietypowa.

      Usuń

Komentarze są dla nas źródłem siły do prowadzenia bloga i wielkiej radości, dlatego też będziemy wdzięczni za każdy pozostawiony przez Was ślad.