Witajcie w Nowym Roku! 1 stycznia dla wielu z nas jest momentem przełomowym – zaczyna się kolejny rok naszego życia i nierzadko wierzymy święcie, że jest w tej chwili jakaś magiczna moc wspierająca realizację postanowień. Na przełomie roku snujemy plany, robimy listy zmian, których chcielibyśmy dokonać, i celów, które pragniemy osiągnąć. Z różnym skutkiem rozpoczynamy ich realizację – czasem motywacji starcza nam na tydzień, czasem na miesiąc, innym razem udaje nam się wprowadzić w życie nową jakość, która będzie nam towarzyszyła na dłużej. Oby zdarzało się to jak najczęściej!
Z tematyką zmian i planów nieodłącznie wiąże się pewien quasi-literacki gatunek, z którym nigdy nie było mi po drodze – mowa o wszelkiego rodzaju poradnikach, czyli książkach, w których ludzie mający coś do powiedzenia (w założeniu posiadający jakieś doświadczenie) podpowiadają nam, jak osiągnąć sukces w danej dziedzinie. Przez wiele lat nie sięgałam po tego typu książki, a wręcz uparcie je hejtowałam, nie widziałam żadnej wartości w powtarzanych co i rusz frazesach, które przecież każdy doskonale zna. Dopiero studia uświadomiły mi, że tak naprawdę większość z nas popełnia w swojej codzienności błędy elementarne i to właśnie o podstawowych oczywistościach zapomina. Nie mówienie innym, o co nam chodzi, kompulsywne kupowanie niepotrzebnych rzeczy, brak radości z prostych przyjemności – to tylko podstawowe, a istotne sprawy, z którymi większość ludzi ma problemy. Jasne, nie wszyscy i nie w tym samym stopniu – dopiero gdy to zrozumiałam, nauczyłam się korzystać z poradników i dopasowywać zawartą w nich wiedzę do moich własnych potrzeb i oczekiwań.
Dziś, w noworocznej atmosferze zmian, chciałabym pokazać Wam te książki, które w jakiś sposób ułatwiły mi życie lub pozwoliły inaczej na nie spojrzeć. Nie zmieniły mnie ani mojej sytuacji – żadna książka nie ma takiej mocy – ale dały jakiś impuls i choć odrobinę wiedzy. Z resztą zobaczcie sami.
Tak naprawdę pierwszy raz przekonałam się do poradników dzięki Reginie Brett. Pewnego bardzo złego dnia kupiłam sobie butelkę wina, coś do jedzenia i książkę – chyba trochę na poprawę humoru, bo miałam zamiar napić się na smutno. Zasiadłam w domu, zaczęłam czytać, rozdział po rozdziale i absolutnie nie mogłam się oderwać. Miałam wrażenie, że autorka pisze o mnie! Bóg nigdy nie mruga zawiera wiele uniwersalnych myśli i przekonań, a przede wszystkim niczego nam nie narzuca – to po prostu zbiór historii osób, które dały radę coś zmienić lub pokonały jakąś przeciwność losu. Podczas lektury kompletnie nie czułam poradnikowego nacisku czy przemądrzania się autorki, a im tego było mniej, tym lepiej chłonęłam zawarte w książce myśli. Wiele z nich podkreślałam, zaznaczałam, przepisywałam - a wierzcie mi, że nie jestem typem człowieka gromadzącego cytaty. Dziś dzięki tym zakładkom jestem w stanie szybko odnaleźć to, co tak bardzo mnie urzekło i funduję sobie małe dawki codziennych inspiracji.
Jeśli chcecie znać moje zdanie, to pierwsza część jest najlepsza. Jej kontynuacja, Jesteś cudem, nie ma już takiej lekkości i nie jest aż tak uniwersalna jak pierwowzór. Więcej tu nacisku na religię i rolę Boga - rozumiem, że to tematy ważne dla autorki, jednak nie każdy ma taki sam system wartości i wiem, że są osoby, którym w części drugiej zaczyna to przeszkadzać. Z kolei Bóg zawsze znajdzie ci pracę omawia poszukiwanie własnej życiowej drogi, a więc w jakiś sposób ogranicza się do jednego tematu. Takie zróżnicowanie poszczególnych tomów nie zmienia jednak faktu, że wszystkie książki Reginy Brett są niesamowicie lekkie, przyjemne i inspirujące.
Kiedy zaczynałam swoją, nazwijmy to szumnie, „przygodę” z modą, makijażem i wszystkimi tymi kobiecymi zabawami, Internet nie miał w tym kompletnie żadnego udziału. Blogi modowe dopiero raczkowały, mój komputer nie pozwalał na oglądanie filmów na Youtubie, a wszelkie porady uzyskiwało się od napotkanych żywych osób. Po cichu zazdroszczę dzisiejszym nastolatkom, że mają na tacy wszystkie te rzeczy, które ja musiałam wypróbowywać na swojej skórze, włosach i ciele metodą prób i błędów. ;) Z drugiej strony jednak cieszę się bardzo z możliwości, jakie teraz mamy i aktywnie z nich korzystam.
Książki pokazane na zdjęciu to efekty pracy trzech dziewczyn, z których rad korzystam już od bardzo, bardzo dawna. Asię Glogazę i jej bloga Styledigger obserwuję właściwie od początku jego działania; z wielką radością patrzyłam na przemianę, jaka w niej zaszła. Ze zwykłej szafiarki wyrosła na przedsiębiorcę i osobę, która nie tylko propaguje idee slow life i slow fashion, ale przede wszystkim robi to z głową i jako jedna z nielicznych jest w stanie mnie do takiego myślenia przekonać. Jej Modowa rewolucja jest dla mnie inspiracją do robienia porządku nie tylko w szafie, ale i we własnym życiu. Anna Kołomycew, czyli Anwen, to pierwsza polska Włosomaniaczka – dzięki jej blogowi dowiedziałam się, jak dbać o włosy i zrozumiałam, że nawet moje mogą wyglądać wspaniale. Jej poradnik jest dla mnie bazą wiedzy, wzbogaconą o własne notatki, bo ciągle szukam nowych informacji w tym zakresie. Z kolei wydana niedawno książka Ewy Grzelakowskiej-Kostoglu znanej na Youtubie jako Red Lipstick Monster to kompendium wiedzy w zakresie makijażu od samiutkich podstaw. Gdyby nie jej filmiki, prawdopodobnie nie potrafiłabym dzisiaj umalować oczu i nie jest to wcale zabawne! Poza tym Ewa jest tak niesamowitą osobą, że inspiruje mnie także w codziennym życiu.
Na koniec kilka słów w temacie zdrowego trybu życia i fizycznej aktywności. Nie jestem w tym zakresie żadnym autorytetem, bo podejść do ćwiczeń i diety miałam w życiu mnóstwo, a jedno bardziej nieudane od drugiego. Wiele razy wymyślałam obostrzenia, których nie byłam w stanie realizować i zmuszałam się do podejmowania działań, które nie sprawiały mi żadnej radości; męczyłam się, no bo jak można inaczej, jeśli każdego dnia trzeba robić rzeczy, na które zupełnie nie ma się ochoty? Tak naprawdę potrzeba mi było wsłuchania się w siebie i znalezienia czegoś, co idealnie wpasuje się w moje potrzeby. Taką właśnie aktywnością jest joga, a książka Eweliny Godlewskiej i Pauliny Holtz jest wspaniałym wprowadzeniem w jej świat. Obok bardzo sympatycznego i zachęcającego wstępu, który pomoże nam przygotować się do rozpoczęcia ćwiczeń, w książce znajdziemy naprawdę sporo asan ze szczegółowym opisem ich wykonania i dodatkowymi wskazówkami. To naprawdę dobra baza na początek.
~*~
Strasznie się rozpisałam i szczerze gratuluję tym, którzy dobrnęli do końca. Bo są tacy, prawda?
A jak jest u Was? Czytacie poradniki? Macie swoje ulubione?
Trzymam kciuki za wszystkie noworoczne postanowienia!
Na poradniki Reginy Brett czaję się od dłuższego czasu. Na resztę nie mam ochoty :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko poradniki pani Reginy Brett (dwa) i bardzo mi się podobały. Na pozostałe rówenież mam ochotę.
OdpowiedzUsuńRaczej nie czytam poradników, więc to nie książki dla mnie :)
OdpowiedzUsuńksiazkowy-termit.blogspot.com
Kilka razy starałam się przekonać do poradników, ale za każdym razem po kilkudziesięciu stronach kapitulowałam. Poradniki nie są dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA czy czytaliście już "Twój dziennik" Reginy Brett? Świetna pozycja, która zachęciła mnie do sięgnięcia po jej pierwsze trzy poradniki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze i cały czas się waham, czy warto. Kolejny kalendarz mi niepotrzebny, a taka sama cena za znacznie mniejszą ilość lekcji trochę mi nie pasuje. Moim zdaniem to nie był zbyt trafiony pomysł wydawniczy.
UsuńZ poradnikami nie miałam w życiu za dużo do czynienia. Oprócz starych książek mamy dotyczących robótek ręcznych, to kilka lat temu przeczytałam "Chlapanie atramentem. Poradnik dla młodych pisarzy". Nie odrzucam tego gatunku, ale sięgam po niego rzadko - jak już to z konieczności.
OdpowiedzUsuńJa mam w sumie podobnie - staram się dobierać poradniki dokładnie pod to, czego potrzebuję. :)
UsuńPrzyznam, że nie sięgam zbyt często po poradniki, ale bardzo ciekawią mnie książki Reginy Brett ;)
OdpowiedzUsuńPoradników nie czytam i wątpię, że to się zmieni.;/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.
http://krainaksiazek0.blogspot.com/