niedziela, 25 października 2015
Scott Sigler – „Zakażenie”
Obywatele amerykańscy giną za sprawą tajemniczego wirusa, który zmienia ich w paranoików gotowych uznać za niebezpiecznego i zabić każdego, kto nie jest nosicielem, nawet członków najbliższej rodziny. Choroba przyjmuje formy inteligentne, zdolne opuścić ciało człowieka, przemieszczać się, skupiać w jednym miejscu i współpracować. Podlegający bezpośrednio prezydentowi zespół składający się z oddziału badawczego i szturmowego pracuje jednocześnie nad poznaniem natury wirusa i niwelowaniem skutków jego działań. Jednak zwykłe aktywności nie wystarczają, gdy choroba zmienia swój charakter i staje się zakaźna. Rozpoczyna się wyścig z czasem, którego stawką jest nie tylko życie zarażonych, ale i globalne bezpieczeństwo świata.
Zakażenie to kontynuacja Infekcji – książki wydanej w Polsce w roku 2010 nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc. Osobiście nie czytałam pierwszego tomu i jestem szczerze przekonana, że nie jest to aż tak bardzo konieczne. Owszem, wydarzenia w trylogii są ciągłością i następują bezpośrednio po sobie, jednak narracja poprowadzona jest tak, jakby autor przewidział istnienie ludzi namiętnie czytających od środka (jak ja). Fabuła rozpoczyna się w momencie objęcia rządów przez nowego prezydenta, który zostaje stopniowo wprowadzony w tajny projekt walki z wirusem, a czytelnik w tej scenie otrzymuje cały zestaw potrzebnych informacji; co nie zostało powiedziane, będzie wytłumaczone na najbliższych stronach.
Co ciekawe, mimo że w tekście otrzymujemy całkiem sporo wiadomości, jest on napisany raczej zwięźle, powiedziałabym „po męsku”. Nie ma tutaj zbędnych opisów związanych z wyglądem ludzi i rzeczy, nie ma niepotrzebnych rozważań nad emocjami, użalania się nad przeszłością czy snucia planów dotyczących przyszłości. Z drugiej strony – w narracji otrzymujemy wszystko co potrzebne i nie odczuwamy niedosytu. Przyjemnie było zetknąć się ze stylem tak konkretnym i w pewnym sensie prostym; dzięki niemu autor mógł skupić się na budowaniu dynamizmu zdarzeń.
Mimo że marginesy w książce są malutkie (patrząc na kartki mamy wrażenie, że zostały wykorzystane do maksimum), a całość liczy sobie niemal 600 stron, czyta się naprawdę szybko. Gdy już minie pierwsze zapoznanie, wpadamy w ciąg wydarzeń opisywanych z kilku płaszczyzn i perspektyw. Wystarczy zerknąć na spis treści, by ten dynamizm wyłapać – fabuła książki zamknięta jest w 9 dniach, w ramach których otrzymujemy ponad 130 krótkich, kilkustronicowych rozdziałów naprzemiennie ukazujących wydarzenia w różnych miejscach.
Każdy z równoległych wątków, choć w oczywisty sposób jest związany z pozostałymi przez zakażonych, toczy się zupełnie inaczej. Grupy postaci, których dotyczą poszczególne części opowieściowej układanki, również mają swoje indywidualne rysy – tutaj każdy bohater ma własną historię i przekonania, które determinują jego stosunek do wirusa, działań rządu i własne postępowanie. Z perspektywy czytelnika przyjemnym jest fakt, że nie wszystko jest tu przewidywalne – niektóre postaci potrafią nas zaskoczyć swoimi zachowaniami czy reakcjami na zmieniające się otoczenie. W gąszczu bohaterów indywidualnością jest też sama przyczyna wirusa, czyli sztuczna inteligencja – bardzo podoba mi się sposób, w jaki została wykreowana, to że się zmienia, uczy, dostosowuje i… popełnia błędy z powodu braku algorytmu na ludzką nieprzewidywalność.
Jak wspomniałam na początku, nie czytałam Infekcji. Jednak patrząc na sam warsztat pisarza i poruszaną, dość popularną jednak, tematykę, nie mogę uwierzyć, że książka nie była na tyle dobra i opłacalna, żeby ją kontynuować. Cieszę się, że na wydanie drugiego tomu zdecydowało się wydawnictwo Gmork i absolutnie nie żałuję, że to właśnie od tej części zaczęłam swoją przygodę z cyklem. Już samo spotkanie ze stylem autora i jego pomysłem na fabułę było wielką przyjemnością. Infekcję potraktuję jak prequel i jestem pewna, że będę w równym stopniu cieszyła się lekturą.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu GMORK.
Książka wydaje się ciekawa, jednak na razie nie mogę sobie na nią pozwolić, zbyt dużo zaległości literackich, aż nie wiem na którą danym momencie się zdecydować;p Jednak, jak zrobi mi się na półce luźniej to będę ją miała na uwadze ;) Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę! ;)
OdpowiedzUsuńChyba się zdecyduję :) Ale wolałabym zacząć zdecydowanie od pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Chyba jeszcze nie czytałam takiej tematycznie powieści, może kiedyś poznam.
OdpowiedzUsuńHmm, brzmi ciekawie, chyba nawet zacznę od drugiego tomu :P
OdpowiedzUsuń